Co czeka moje akcje w czasie wojny?
Podcast: Odtwarzaj w nowym oknie | Pobierz (Czas trwania: 21:38 — 30.1MB) | Umieść link
Subskrybuj: Apple Podcasts | Spotify | Android | RSS
„Kupuj z hukiem armat” podobno mawiał Rothschild. Łatwo mówić Brytyjczykom na wyspach albo Amerykanom schowanym za Atlantykiem i Pacyfikiem. Ale czy to powiedzenie zadziała, jeśli huk artylerii i brzęczenie dronów usłyszymy w Polsce? Geopolityka jest dziś na tyle dużym zagrożeniem, że nie możemy jej ignorować. Czy Twój majątek w akcjach oraz akcyjnych ETFach przetrwa? Jak wybuch i przebieg konfliktu zbrojnego wpływały na tą klasę aktywów w przeszłości? Jak zmniejszyć geopolityczne ryzyko w części akcyjnej swojego portfela inwestycyjnego? Przeanalizujmy to na spokojnie.
Czy rzeczywiście jest się czego bać z tą wojną?
To dobry moment na krótkie przypomnienie: Pamiętaj, proszę, że wszystkie prezentowane na blogu materiały mają charakter wyłącznie edukacyjny i informacyjny. Są wyrazem prywatnej opinii autorów. Zapoznaj się, proszę, z dokładną informacją prawną, którą znajdziesz na końcu tego artykułu.
Powiem Ci, że nie znoszę żerowania na strachu. No jak widzę tych internetowych straszycieli wiecznie wieszczących kryzys, reset, zniewolenie…to coś się we mnie gotuje. Stąd w tym i innych wpisach o różnego rodzaju ryzykach absolutnie nie chcę uprawiać czarnowidztwa. Przeciwnie, chcę żebyśmy zamiast się bać i martwić, poczuli sprawczość i odzyskali spokój dzięki świadomemu przygotowaniu inwestycji na różne okoliczności – również te złe. Wspólnie z Kasią i Marcinem naszym podstawowym, bazowym scenariuszem jest brak wojny w Polsce w kolejnej dekadzie. Duże napięcia, zbrojenia, prowokacje, zimna wojna 2.0, ale nie otwarty konflikt zbrojny. Przypisujemy temu 80% prawdopodobieństwa. Na 20% subiektywnie obstawiamy scenariusz, w którym będziemy musieli się jednak bronić w zbrojnym konflikcie. Każdy z nas może inaczej ocenić to ryzyko, więc nie zakotwiczaj się proszę na tych procentach. Idę jednak o zakład, że zgodzisz się ze mną – widmo wojny na tyle wzrosło w ostatnich latach, że nie powinniśmy go ignorować. Jak to mówią – chcesz pokoju szykuj się na wojnę. Także finansowo.

To jak akcje radzą sobie w zderzeniu z wojną?
Jak się domyślasz temat jest ogromny i skomplikowany. Żeby nie ugrzęznąć w detalach i wyjątkach skupię się na 9 ogólnych wnioskach, które wyciągnąłem po kilku miesiącach analizy, zgłębiania historii, amatorskiego tłumaczenia ukraińskich i rosyjskich newsów i kilku przeczytanych książkach.
Podzielę to sobie na 3 pytania:
- Jak wojna w Polsce może wpłynąć na krajowe akcje i notowane na GPW ETFy?
- Jak wojna wpływa na inwestycyjne wybory krajów, branż, spółek?
- Czego możemy się spodziewać po globalnym indeksie akcji w scenariuszu konfliktu?
Zanim ruszymy jeszcze ważny przypis – piszę o „akcjach”, ale zwróć uwagę, że za tym pojęciem kryją się też fundusze akcyjne, oraz ETFy inwestujące w akcje.
Akcje polskich spółek i ETFy o nie oparte – co się z nimi może stać.
Startujemy od naszego podwórka. Nie trzeba daleko szukać, żeby zobaczyć, co mogłoby spotkać giełdę w Warszawie w razie ataku. Mamy świeży przykład Rosji i Ukrainy. Giełdy w obydwu krajach zaczęły tracić już ponad pół roku przed wojną.
W dniu rosyjskiej inwazji na Ukrainę:
- rosyjski indeks akcji, spadł 33% na jednej sesji, po czym moskiewską giełdę zamknięto prawie na miesiąc.
- na Ukrainie od razu zamknięto giełdy, więc lokalnych notowań nie zmierzymy.
- możemy za to sprawdzić reakcję rynku patrząc na warszawski indeks 6 ukraińskich firm – WIG Ukraine. W jeden dzień ukraińskie walory potaniały o 50%.
A na wykresie wygląda to tak: widzisz 5-letnią zmianę notowań indeksu rosyjskich spółek MOEX Total Return notowanych w Moskwie (żółta linia) oraz indeksu ukraińskich spółek notowanych na giełdzie w Warszawie – WIG Ukraine (granatowa linia).

Jakie wyniki odnotowały te indeksy w ujęciu od przedwojennych szczytów do najgłębszego dołka?
- WIG-Ukraine osunął się o 75%
- rosyjski MOEX w rublach osunął się o 54%
Mnie to zaskoczyło, że rosyjskie akcje notowane w rublach w najgorszym momencie potaniały tylko o połowę. W moim odczuciu to mało, zważywszy na to, że Prigożyn prawie dojechał czołgami pod Moskwę, Rosja została odcięta od zachodniego systemu kapitałowego, a rosyjskie akcji usunięto z wszelakich indeksów akcji światowych, akcji rynków wschodzących czy krajów BRICS. Najwyraźniej zamrożenie transakcji zagranicznych inwestorów przez Rosję „zrobiło robotę” w stabilizacji giełdy.
Zwróć też uwagę, że indeksy ukraińskich i rosyjskich są dziś (dane na 15.05.2025) już powyżej swojego poziomu z dnia rosyjskiej inwazji, a moskiewska giełda po drodze zdążyła nawet zaliczyć nowe szczyty.
Wojna jednak wciąż trwa i za wcześnie na podsumowania. Natomiast już teraz wydaje się wątpliwe, by lokalne giełdy w Kijowie go przetrwały. Jedna ukraińska giełda (PFTS) to zombie – niby działa, ale obroty są bliskie zeru. Druga platforma obrotu (UX) wróciła do życia w sierpniu 2022, ale w 2024 Ukraińskie władze cofnęły jej licencję [1]. Regulator, odpowiednika polskiego KNF, swoją decyzję argumentował rosyjskim kapitałem w strukturze właścicielskiej giełdy UX. Innymi słowy właścicielami tej giełdy (tak giełda to też firma, która ma swoich właścicieli) były podmioty objęte wymierzonymi w Rosję sankcjami. W tym, uwaga, główny udziałowiec giełdy UX Freedom Holding, czyli to samo co zarejestrowany dziś na Cyprze Freedom24. Posiadacze notowanych w Kijowie akcji, póki co, są skazani na transakcje pozagiełdowe – tzw. Over-the-counter, czyli mogą wymieniać akcje przy dużych kosztach transakcyjnych i bez odniesienia do bieżącej ceny. Czy handel wróci na dotychczasowych parkietach? Wątpię. Czy po wojnie powstanie tam nowa giełda, które przejmie obroty? Może, ale to zakłada, że gospodarka i rynek finansowy dalej „ustoją”.
Zachowanie rosyjskiego i ukraińskiego rynku akcji dobrze obrazuje co mogłoby spotkać posiadaczy akcji notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie w scenariuszu konfliktu. Są to też przykłady dobrze wpisujące się w ogólne schematy, które widziałem analizując wojny od początku XX wieku.
W krajach objętych walkami obrazek był podobny. Na dzień dobry krach, zamykanie giełd, czasem na lata i ogromne utrudnienia w handlu akcjami. Do tego powszechne interwencje przez władze własne bądź okupacyjne, takie jak:
- wprowadzanie minimalnych cen w transakcjach akcjami
- podatki od nadmiarowych zysków spółek
- rozwadnianie akcjonariuszy, żeby wpuścić okupanta
- nacjonalizacja strategicznych firm
Generalnie tam, gdzie latały pociski, tam własność prywatna i pozycja akcjonariuszy była mocno zagrożona. Kapitał był często przymusowo wypychany z giełdy w obligacje wojenne.
Na domiar złego, zniszczenia wojenne bywały historycznie pożywką dla komunizmu i jeśli ten ustrój wygrywał, to akcjonariusze tracili wszystko, tak jak w Polsce po II wojnie światowej.
Stąd pierwszy wniosek,
Wniosek 1: Jeśli myślisz o przygotowaniu portfela na scenariusz wojenny – mocno rozważ dywersyfikację poza polską giełdę.
Chcę Ci jeszcze unaocznić dlaczego ta dywersyfikacja geograficzna jest tak istotna, nawet jeśli rozważamy scenariusz pokoju i „normalne czasy”. Akcje polskich firm notowane w Warszawie to pomijalny ułamek globalnego rynku. Spójrz jak wygląda podział, ile akcje z poszczególnych krajów ważą w globalnym indeksie akcyjnym MSCI ACWI.
Podział indeksu MSCI ACWI wg kraju notowania akcji
Oszczędzę Ci mrużenia oczu. Polskie akcje nie dorobiły się własnego „wycinka”. Jesteśmy wbici w zbiorczym kawałku o nazwie „Other EMEA” czyli „pozostałe kraje Europy i bliskiego Wschodu”, a dokładnie stanowimy 1/46 tego wycinka. Wszystkie polskie spółki to zaledwie 0,1% globalnego indeksu akcji. Okej, załóżmy, że w swoich akcjach chcesz mieć szerszą dywersyfikację geograficzną na wypadek wojny. Tylko o ile szerszą?
Jak scenariusz wojenny wpływa na wybór akcji z tych różnych krajów, sektorów oraz selekcję spółek?
Zanurzyłem się w researchu…a tam wielkie rozczarowanie. Na scenariusze wojenne nie pojawiły się żadne powtarzalne recepty na sukces przy wyborze branż, sektorów, faktorów, spółek.
Owszem jest sporo ciekawostek. Oto dwie z II wojny światowej zdiagnozowane przez autorów CFA Institute [1]:
- w II WŚ najlepiej dały zarobić akcje wydawnictw, gorzelni i fryzjerów, a już firmy tytoniarskie i ubezpieczalnie lepiej było inwestycyjnie omijać,
- w tym okresie małe spółki pozwoliły zarobić zdecydowanie więcej od dużych firm.
Niestety poza jednorazowymi ciekawostkami historycznymi, nie wyłania się z tego żaden powtarzalny wzór. Nie widzę tam żadnego uniwersalnego mechanizmu, dlaczego tak, a nie inaczej. Zamiast tego jest wg mnie tylko wypadkowa ówczesnego splotu wydarzeń w konkretnej sekwencji.
Tym bardziej przy inwestowaniu w pojedyncze spółki, jasnych przepisów brak. Za to mam wrażenie, że próby selekcji spółek tylko zwiększają ryzyko przy scenariuszu wojennym. Selekcja spółek mało komu powtarzalnie wychodzi w czasach pokoju, gdy inwestorzy mierzą się tylko ze „zwykłymi rozterkami” – jak firma poradzi sobie biznesowo i jak ocenią ją inni inwestorzy. A jak dołożysz do tego wszystkie ryzyka wojenne dla biznesów i giełd i samą nieprzewidywalność konfliktu to trafny wybór spółek staje się wg mnie tylko kwestią szczęścia.
To co, żadnych wskazówek? Nie do końca. Gdy założymy filtr geograficzno-wojskowy to już pojawiają się bardzo konkretne wnioski.
Wniosek 2: Dość oczywisty – im dalej od konfliktu tym lepiej dla akcji.
Po wybuchu wojny na Ukrainie niemieccy ekonomiści wyliczyli [3] nawet, że każde 1000 km dystansu od konfliktu przekładało się na lepsze zachowanie akcji w danym kraju średnio o 2,6 p.p. Mówimy o wyniku za 1 miesiąc.
Oczywiście to szacunek tylko dla jednego konfliktu, więc nie traktuj go jako reguły. Natomiast statystyka zdaje się potwierdzać w tym przypadku zdroworozsądkową hipotezę. Im dalej, tym bezpieczniej, również dla notowań akcji na giełdzie.
Wniosek 3: Ceny akcji wyprzedzały bieg wojny.
Genialnie widać to w zachowaniu indeksów z drugiej wojny światowej:
- Brytyjski indeks akcji odbił w końcówce czerwca 1940 r., gdy wizja inwazji na Londyn była realna i RAF wciąż zmagał się nad kanałem La Manche.
- Berliński szczyt notowań akcji nastąpił natomiast już jesienią 1941 r., zanim przy operacji Barbarossa pod Moskwą spadł pierwszy śnieg.
W wydarzeniach towarzyszących zwrotowi na giełdzie dziennikarze, wojskowi, politycy nie widzieli wtedy jeszcze punktów zwrotnych, ale mądrość giełdowego tłumu wyczuwała zmianę passy zanim potwierdziły ją raporty z frontu.
Wniosek 4: Jeśli kraj wygrywał, to jego giełda radziła sobie zdecydowanie lepiej. Odwrotnie u przegranych.
Odwrócenie losów wojny na korzyść danego kraju skutkowało historycznie też wzrostami na jego rynku akcyjnym. Przeciwnie, gdy kraj przegrywał i tu ciężko o bardziej wymowny przykład niż losy akcjonariuszy w Niemczech i Japonii po drugiej wojnie światowej. Po uwzględnieniu inflacji Niemcy i Japończycy stracili na swoich akcjach odpowiednio 90% i 99%.

Akcjonariusze we Frankfurcie i w Tokio „nad kreskę” wyszli dopiero po ok. 15-30 latach. Ostatecznie niemieckie i japońskie akcje pozwoliły wręcz pomnożyć majątek sprzed wojny, ale owocami tego cieszyło się już raczej kolejne pokolenie.
W okresie 1900-2000 wyniki rynków akcyjnych były wyższe w grupie „krajów wygranych” o 2 p.p. średniorocznie, tj. akcje przynosiły średnio każdego roku 6,5 p.p. ponad inflację, podczas gdy w krajach zaliczanych do grupy przegranych było to 4,2 p.p ponad inflację [4]. To duża różnica.
Chcesz robić selekcję geograficzną akcji na scenariusz wojny? Spoko, to musisz tylko wybrać, te kraje, które albo będą daleko od wojny, albo ją wygrają. Łatwiej powiedzieć niż zrobić.
Dlatego najbardziej uniwersalnym, najmniej kruchym rozwiązaniem na przeróżne scenariusze konfliktów wydaje się po prostu złapanie jak najszerszego koszyka akcji światowych i to bez zabezpieczenia walutowego.
Czego można spodziewać się po inwestycji w globalny indeks akcji?
Wniosek 5: O ile nie mamy do czynienia z wojną światową, to nie zdziw się, gdy na wybuch konfliktu akcje wzrosną.
Koszyk globalnych akcji wcale nie musi spadać w reakcji na wybuch wojny. Po inwazji na Polskę w 1939 roku na ówczesnych głównych giełdach świata notowania świeciły zielenią. Nowy Jork – wzrosty, bo zbrojenia. Berlin – ekstaza udanego Blitzkriegu. Londyn – zamknięty przez tydzień, ale potem rosnący na fali nadziei, że III Rzesza zaspokoi się Polską i zostawi zachodni front w spokoju.
Później, po II wojnie światowej jest dobrze udokumentowana [5] tzw. zagadka wojny, szczególnie przebadana na rynku amerykańskim. Zagadka, bo negatywne wydarzenie, tj. wybuch konfliktu, przeciętnie powodował wzrosty cen akcji i zmniejszenie wahań notowań.
Zobacz jak to wyglądało od wojny w Korei w 1950 do wojny na Ukrainie włącznie. Przebieg indeksu S&P 500 przed i po wybuchu wojen od 1950 do 2024 roku
Każda linia, którą widzisz to przebieg notowań 500 największych spółek w USA 12 miesięcy przed wojną, potem zaznaczony pionową kreską moment wybuchu wojny i dalej zachowanie tych akcji przez kolejne 24 miesiące. Granatowa linia pokazuje uśrednioną trajektorię tego indeksu wokół wojen. Przeciętnie po wybuchu wojny akcje amerykańskie drożały w kolejnych 2 latach…chyba, że w USA uderzała fala inflacji, szczególnie odczuwalna w latach 70-tych przez związane z konfliktami na bliskim wschodzie niedobory paliw.
Wniosek 6: Ryzyko walutowe w akcjach zagranicznych chroni przed wojennym osłabieniem PLN.
Wartość inwestycji w taki szeroki koszyk akcji z całego świata tym bardziej ma szanse rosnąć po wybuchu wojny, jeśli przyjmujemy naszą lokalną perspektywę, tj. inwestora z polski, lokującego polskie złote. Jeśli nie zabezpieczamy ryzyka walutowego, tj. nie ma hedgingu walutowego, to mając w portfelu spółki notowane w EUR, USD, GBP, JPY…. de facto trzymamy też obce, twarde waluty. W scenariuszu ataku na Polskę polski złoty zapewne mocno traciłby do tych walut, a więc wartość inwestycji w zagraniczne akcje wyrażona w PLN miałaby dodatkowy dopalacz. Albo po prostu nasz majątek miałby szanse trzymać wartość w dolarach czy euro, a nie paść ofiarą przeceny polskiego złotego.
Wniosek 7: Po wybuchu wojny pewnie stracisz akcje z wrogich krajów.
W trakcie wojen obowiązywał czarno-biały podział na wrogów i przyjaciół. Także w sferze rynkowej. Wrogie sobie kraje powszechnie na kartach historii dokonywały zamrożenia, a najczęściej przejęcia aktywów inwestorów spoza swojego obozu. Tyle, że w dzisiejszym układzie kapitalizacji giełd ten potencjalnie przeciwny obóz to niewielka część światowego indeksu:
- Iran, Korea Północna, Białoruś nigdy w globalnym indeksie nie zagościły.
- Rosję wyrzucono z indeksu szybko po inwazji na Ukrainę, co oznaczało stratę rzędu 0,15-0,20% dla portfela.
- Jeśli doszłoby w przyszłości do wycięcia Chin byłoby to ewentualne 3,5% straty.
- A jeśli trzeba by było spisać na straty cały region Europy Wschodniej oraz Pacyfiku z Japonią włącznie…kawał świata… to wtedy wypadłoby 15% wartości indeksu.
Bezpowrotna albo bardzo długotrwała utrata 15% akcji z portfela ETF boli, ale wydaje się do przełknięcia zważywszy na skalę innych problemów z jakimi pewnie miałbym wtedy do czynienia. Z kolei w czasie pokoju, szkoda byłoby mi rezygnować z tej ekspozycji na giełdy inne, niż USA, szczególnie mając na względzie ostatni wpis o dolarze.
Historia pokazuje, że zdywersyfikowany globalnie koszyk akcji spisywał się wojennie zadziwiająco dobrze także, gdy porównamy go z inflacją. Analiza stóp zwrotu z 16 krajów wykazała, że:
- podczas I wojny światowej taki szeroki koszyk akcji tracił do inflacji tylko 3% rocznie, co zważywszy na gigantyczną inflację w tamtym okresie jest niezłym wynikiem.
- w trakcie drugiej wojny światowej koszyk światowych akcji pozwoliłby pokonać inflację o 2,7% średniorocznie = nie tylko wybronił, a wręcz zwiększył siłę nabywczą ulokowanego w nim kapitału w czasie wojny!
Potem powojenna odbudowa była fundamentem długich trendów wzrostowych na giełdach, więc akcje globalne w portfelu od razu pozwalały uczestniczyć w tym boomie gospodarczym. W całym okresie od 1870 do 2015, jeśli wyłączymy okresy wojen światowych to badacze wyliczyli średnią roczną stopę zwrotu dla akcji 7,5% ponad inflację. Stawia to historycznie akcje obok nieruchomości jako wiodącą klasę aktywów do długoterminowego pomnażania majątku. No właśnie – długoterminowego pomnażania
Wniosek 9: Długoterminowo wojny nie zatrzymały wzrostu akcji.
W globalnie zdywersyfikowanym koszyku akcji wojna dość szybko cichnie, bo jak brutalnie by to nie zabrzmiało inwestorzy przyzwyczajają się do konfliktu. Koniec końców i tak liczy się wzrost zysków firm i ich fundamenty. Wiem, że może to brzmieć dziwnie, gdy czujemy na karku oddech Rosji, a rozważania o geopolityce stały się naszym narodowym hobby.
Rzuć okiem na wykres znów amerykańskich akcji. Akurat tych, bo są najszerzej analizowane i są gotowe takie wykresy, ale uwierz mi, że wniosek dla globalnego indeksu akcji jest taki sam.

Prawie 100 lat historii na tym wykresie. Każdy dymek to jakaś okrutna wojna…a linia indeksu i tak obierała azymut na wzrosty.
Czy jest miejsce dla akcji w portfelu jeśli scenariusz wojny jest realny?
Akcje może nie są idealnym aktywem, kiedy zakłada się bagnet na broń,…. ale nie są też złym. Jak myślę, w czym, oprócz złota, chciałbym mieć pieniądze na wypadek wojny w naszym kraju:
- Bramka nr 1 inwestycyjna nieruchomość w Polsce
- Bramka nr 2 generalnie obligacje lub lokaty
- Bramka nr 3 koszyk akcji z całego świata w twardych walutach
…to nie mam wątpliwości. Stawiam na akcje globalne. To oczywiście tylko moja prywatna opinia. Akcje globalne przemawiają do mnie, tym bardziej, że w scenariuszu bazowym – czyli 80% szans, na dalszy względny pokój – akcje powinny się dobrze spisać z pomnażaniem kapitału ponad inflację, nawet gdy zobaczymy kolejny dodruk pieniądza choćby pod finansowanie zbrojeń. W końcu w czasie zimnej wojny USA vs ZSRR akcje w Stanach Zjednoczonych grzały do góry ok. 10% rocznie.
A jak do tej układanki mądrze dołoży się brokera zagranicznego, utrudniając ewentualną konfiskatę akcji, to już czuję się spokojny…ale o tym już innym razem ?.
Jak zmienia się moja strategia inwestycyjna po analizie giełdy w zderzeniu z wojną?
Dzięki za tak liczne komentarze pod filmem „Akcje vs wojna”. Zawarłem w nim esencję wiedzy z kilku miesięcy badania tego, jak giełdy zachowują się w zderzeniu z wojną. Tu natomiast, zgodnie z obietnicą, opiszę, co to nowe spojrzenie wniosło do mojej strategii inwestycyjnej. Jak zawsze uczulam Cię, że to tylko moja prywatna opinia i nie traktuj jej, proszę, jako porady czy rekomendacji. Na końcu znajdziesz dokładny disclaimer.
? Co zmieniam w mojej dotychczasowej strategii?
W swojej dotychczasowej strategii, zbudowanej w zgodzie z Finansową Fortecą, zmieniam…zadziwiająco niewiele. Dodatkowa wiedza o czarnym, wojennym scenariuszu raczej utwierdziła mnie w dotychczasowym kierunku. W praktyce w moich portfelach wygląda to tak:
☔️ PODUSZKA BEZPIECZEŃSTWA
- Dotychczasowy skład – konta oszczędnościowe (25%) oraz obligacje detaliczne indeksowane inflacją (COI, EDO) zostaje bez zmian.
- Za to dodaję do niej element funduszu ewakuacyjnego/płynnościowego na czarną godzinę – gotówkę. W moim przypadku jest to 1000 zł oraz 1000 EUR.
?PORTFEL DŁUGOTERMINOWY
- Nie zmniejszam udziału akcji w portfelu. Planuję zmienić alokację w złoto(+), surowce(+) oraz obligacje(-), ale to temat na oddzielny wpis.
- Jeszcze bardziej chcę, by moja część akcyjna portfela długoterminowego była jak najbardziej antykrucha. To dla mnie oznacza, że ma być gotowa na jak najszerszy wachlarz scenariuszy, a moje finansowe bezpieczeństwo nie zależy od tego czy zrealizuje się jakiś konkretna wersja przyszłości.
- Dlatego:
✅ Z jeszcze większym przekonaniem wybieram jak najszerszy globalny indeks akcji (nie ważne czy MSCI ACWI, MSCI ACWI IMI czy FTSE All-World).
✅ Konsekwentnie uzyskuję tę ekspozycję przy pomocy zagranicznego ETF-u akcyjnego, w wersji akumulacyjnej, notowanego na zagranicznej giełdzie, którego jednostka nie ma zabezpieczonego ryzyka walutowego.
❌ Nie obstawiam rynków wschodzących vs. rynków rozwiniętych – zmiana, którą poruszyliśmy z Marcinem w TYM WPISIE z 2022 r.
❌ Nie zawężam się z wyborem tylko do pojedynczych krajów, nawet tak dużych jak Stany Zjednoczone = S&P500 czy MSCI USA to dla mnie zbyt wąskie indeksy, szczególnie przy tym co Biały Dom pod wodzą prezydenta Trumpa robi z handlem i dolarem.
❌ Jeszcze bardziej unikam prób zgadywania… tfu, selekcji, która branża, sektor, a tym bardziej spółka zachowa się lepiej w ewentualnym scenariuszu przygotowania do wojny lub jej wybuchu.
❌ Jakiekolwiek ostatki myśli o giełdowym patriotyzmie zostały u mnie skutecznie dobite. W swoim długoterminowym portfelu nie widzę miejsca na walory notowane na GPW w Warszawie. Wystarcza mi to, że a) są one uwzględnione jako 0,1% portfela ETF na globalne akcje oraz b) bliskie mi osoby mają polskie akcje w swoich PPK. (Ja. będąc przedsiębiorcą, nie mam PPK, ale gdybym był na etacie to nie wahałbym się ani sekundy, od razu zapisując się do PPK).
- Dlatego:
- Z dużym spokojem dopłacam do swoich inwestycji na kontach IKE oraz IKZE (obydwa rachunki mam w Bossa)…, ale nadwyżki ponad roczne limity mam zamiar kierować już na zagraniczne konto maklerskie (u mnie to Interactive Brokers, ale o tym jeszcze więcej napiszę w nadchodzącym wpisie o bezpieczeństwie brokerów).
? PORTFEL SPEKULACYJNY
- Temat „wojna” wydaje mi się zbyt nieprzewidywalny, by budować w oparciu o niego aktywną strategię inwestycyjną. Głównie dlatego nie gonię dziś za hossą na spółkach z branży zbrojeniowej.
- Ewentualne zakłady na rynku akcyjnym mam zamiar realizować na „zwykłym” koncie u polskiego brokera (u mnie to XTB), żeby potem nie mordować się z podatkowym rozliczeniem takich spekulacyjnych transakcji.
To tyle na teraz. A co dalej? W temacie „Jak przygotować finanse na wojnę” badamy dla Was obecnie bezpieczeństwo domów maklerskich oraz prześwietlamy zagraniczne rachunki bankowe. Proszę o cierpliwość w oczekiwaniu na te publikacje, ponieważ są one bardzo pracochłonne. Szczególnie jeśli mają być podane w lekkostrawnej formie 🙂
Jak zawsze podyskutujmy w komentarzach pod wpisem i jestem bardzo ciekawy co Ty wyciągasz dla siebie z tego materiału? Podziel się swoimi przemyśleniami w komentarzu.
Maciek Pielok
Doradca Inwestycyjny (licencja nr 761) z tytułem CFA (Chartered Financial Analyst). 14 lat doświadczenia w branży inwestycyjnej, a od 2008 r. zapalony inwestor indywidualny, który chętnie dzieli się swoją wiedzą. W zespole FBO Maciek to człowiek, który rozłoży na czynniki pierwsze nawet najbardziej skomplikowany temat i przedstawi go w zrozumiały sposób.
Jeżeli podobał Ci się ten artykuł, może zainteresuje Cię książka Marcina o inwestowaniu – „Finansowa Forteca”. W podobny sposób jak tutaj na blogu – prosto i merytorycznie – tłumaczy w niej, jak inwestować skutecznie i mieć święty spokój. Szczegóły poznasz TUTAJ.
PODOBAJĄ CI SIĘ ARTYKUŁY NA BLOGU?
Dołącz do ponad 63 050 osób, które otrzymują newsletter i korzystają z przygotowanych przeze mnie bezpłatnych narzędzi pomagających w skutecznym dbaniu o finanse.
KLIKNIJ W PONIŻSZY PRZYCISK.
PLANUJESZ ZACIĄGNĄĆ KREDYT HIPOTECZNY
I NIE WIESZ OD CZEGO ZACZĄĆ?
To zupełnie naturalne. Kredyt hipoteczny to ogromne zobowiązanie, które przygniata przez kilkadziesiąt lat. W dodatku mnóstwo osób bardzo za niego przepłaca. Przygotowałem kurs Kredyt Hipoteczny Krok po Kroku, aby uzbroić Cię w niezbędną wiedzę i dać narzędzia do wygodnego podjęcia najlepszych dla Ciebie decyzji. Chcę Ci pomóc w znalezieniu kredytu hipotecznego, który:
✅ w bezpieczny sposób pomoże Ci zrealizować marzenie o własnym mieszkaniu czy domu,
✅ nie obciąży nadmiernie budżetu Twojej rodziny,
✅ będzie Cię kosztował tak mało, jak to tylko możliwe,
✅ szybko przestanie być Twoim zobowiązaniem, bo sprawnie go spłacisz.
Proszę zapoznaj się z poniższą informacją.
