Jeśli urodziłeś się biedny, to nie Twoja wina, ale jeśli umierasz biedny, to już Twoja wina – powiedział kiedyś miliarder Bill Gates. Tak, tak, już słyszę głosy wszystkich oburzonych, że przecież Bill Gates miał bogatych rodziców, że kombinował, że było mu łatwiej, itd. Jednak bez względu na to, jak bardzo wkurza Cię to stwierdzenie, nie można odmówić mu racji.
Poza nielicznymi wyjątkami, jak ciężka choroba, pożar czy inny kataklizm – zwykle sami wpędzamy się w finansowe problemy. Nikt nie nauczył nas finansów w szkole, popełniamy więc w kółko te same finansowe błędy. Lata płyną, a większość osób – zamiast się bogacić – stoi w miejscu lub wręcz biednieje. Największe i najbardziej powszechne błędy finansowe zebrałem dla Was poniżej. Mam jednak pełną świadomość, że znacie ich znacznie więcej. Dlatego serdecznie zapraszam do konkursu, w którym nagrodą będzie…
Zacznijmy jednak od finansowych błędów 😉
1. Nie zdefiniowałeś finansowych celów
Człowiek bez celu jest jak okręt bez steru – i to powiedzenie jest brutalnie prawdziwe. Dopóki nie wyznaczysz swoich finansowych celów, będziesz dryfować. Nawet jeśli uda Ci się coś tam odłożyć – bez koncentracji i właściwego ulokowania pieniędzy – rozejdą się one na bzdury albo będzie ich ciągle za mało. Przede wszystkim jednak budowanie majątku będzie trwało straszliwie długo. Minie 10 lat – osoby z celami już dawno będą w świetnej finansowej kondycji – a Ty cały czas będziesz się czuć jak absolwent, który dostał właśnie pierwszą pracę i nie ma żadnych odłożonych pieniędzy. Jeżeli nie wiesz, od czego zacząć – przygotowałem dla Ciebie gotową receptę:
2. Nie rozmawiasz w domu o finansach
Wiem, wiem, rozmawianie o finansach to u nas temat tabu. A już rozmawianie o tym z naszą “drugą połową” to już czysty masochizm i proszenie się o problemy. Ale i tak musisz to zrobić. Elegancko, kulturalnie, na spokojnie – musicie ustalić wspólny plan działania i wypracować wspólne podejście do finansów, bo bez tego będzie darcie kotów. Dopóki tego nie ustalicie, będą kłótnie o pieniądze, a czasami nawet wydawanie ich na wyścigi – zanim ten drugi “darmozjad” zdąży się dobrać do kasy 😉 Żarty, żartami, ale temat jest bardzo poważny. Dlatego poświeciłem mu całą audycję:
3. Korzystasz z kredytów i pożyczek
Wydawanie pieniędzy, których nie masz, na rzeczy, których nie potrzebujesz, by zaimponować innym ludziom – to jedna z najgłupszych finansowych decyzji. Nie piszę, że zadłużanie się jest czymś złym, bo dobro i zło nie mają tu nic do rzeczy. Zadłużanie się jest po prostu czymś bardzo głupim!
Jaki jest sens wydawania już dziś swoich przyszłych i niepewnych zarobków na zakup rzeczy, które psują się, niszczą i tracą na wartości? Z finansowego punkty widzenia: GŁU-PO-TA! I nie oburzaj się na mnie, bo sam robiłem kiedyś takie głupoty, o czym przeczytasz tutaj:
Długi konsumenckie są największym, najgroźniejszym, najbardziej brutalnym wrogiem na drodze do finansowego bezpieczeństwa. W bezwzględny sposób drenują nasze portfele i z ogromną skutecznością pozbawiają nas ciężko zarobionych pieniędzy. Są jak kula u nogi, jak kamień u szyi, jak ciężki balast, który z trudem dźwigamy na własnych barkach. Zamiast cieszyć się finansową wolnością, co rano ruszamy do pracy by tyrać na spłatę odsetek. Część naszego cennego życia poświęcamy harując jak niewolnicy na rzecz wierzycieli. Dlatego musisz się ich pozbyć!!! Tu znajdziesz szczegółową instrukcję, jak tego dokonać:
Jak skutecznie pozbyć się długów? – Ruszamy na wojnę z największym wrogiem!
4. Pożyczasz pieniądze innym
O ile nie jesteś właścicielem banku, firmy pożyczkowej lub nabywcą solidnych obligacji – to udzielanie wszelkich innych pożyczek jest również błędem. W większości przypadków stracisz bowiem dwie rzeczy: pieniądze i przyjaźń. Z relacji “równy z równym” momentalnie wpada się tutaj w relację “dłużnik-wierzyciel” i zaczyna się mała katastrofa. Czy to oznacza, że nie powinniśmy wcale pożyczać pieniędzy? Można udzielić pożyczki innym, ale trzymając się pewnych niezwykle istotnych zasad:
5. Nie poświęcasz czasu na własne finanse
Nie ma przypadku. Jeśli mówisz, że coś jest dla Ciebie ważne, lecz nie poświęcasz na to czasu, to okłamujesz sam siebie. Jeżeli Twoje finanse ciągle nie są w takim stanie, w jakim chciałbyś je widzieć, oznacza to, że poświęcasz im zbyt mało CZASU. Zrób mały test: na co poświęciłeś w tym tygodniu więcej czasu:
– oglądanie TV czy planowanie finansów?
– surfowanie po necie czy planowanie finansów?
– gry komputerowe, czy planowanie finansów?
Nie chodzi o to, by zrezygnować z rozrywek i przyjemności. Absolutnie nie. Ale musisz wygospodarować czas, ograniczając nieco inne sprawy, jeżeli chcesz pozytywnych zmian w Twoim portfelu. Jeżeli tego nie zrobisz, zrealizujesz inną strategię:
– będziesz wybitnym ekspertem w zakresie seriali TV,
– spędzisz wiele miłych chwil w internecie i rozwiniesz mięśnie kciuka,
– zdobędziesz wirtualne trofeum w grze komputerowej,
ale na pewno nie poprawisz stanu swoich finansów. Poświęć każdego dnia tylko 20 minut na finanse! Będziesz zdumiony, co zacznie się dziać (to aż 122 godziny w roku!)
ostatnia aktualizacja:
Najlepsze lokaty bankowesprawdź
Najlepsze konta osobiste za 0 zł
Promocje bankowe do 900 zł premii
Najtańsze kredyty hipoteczne aż 10 banków
6. Nadmiernie ufasz doradcom
Kim jest Twój najważniejszy doradca finansowy? To osoba, którą co rano oglądasz w lustrze: Ty! Dlaczego? Bo to Ty będziesz żyć z konsekwencjami swoich finansowych decyzji, Ty będziesz ponosić koszty i Ty będziesz tracić pieniądze w przypadku błędów – a nie Twój doradca. Super jest mieć doradcę i wsłuchiwać się w jego rady, ale to Ty musisz mieć wiedzę, która pozwoli Ci podjąć świadomą decyzję. Sam korzystam z doradców, a po długim okresie znajomości niektórym nawet ufam. Ale nigdy nie oczekuję, że to oni podejmą za mnie decyzję. Więcej o moim podejściu do doradztwa przeczytasz tutaj:
7. Zaciągasz kredyt hipoteczny bez przygotowania
O ile zadłużanie się na konsumpcję to głupota, o tyle mądrze i świadomie zaciągnięty kredyt hipoteczny ma sens. Nabywamy bowiem nieruchomość, której wartość – o ile nie kupimy badziewia – ma szansę zwiększyć się w czasie. Jednak różnica między mądrze i głupio zaciągniętym kredytem hipotecznym wynosi kilkadziesiąt (a nawet więcej!) tysięcy złotych, o czym więcej mówię w filmie na temat kursu o kredycie hipotecznym:
Na czym polega konkurs i co jest do wygrania?
Zasady konkursu są bardzo proste – ale warto je dokładnie przeczytać 😉
Wymienione powyżej błędy finansowe są oczywiście moją subiektywną listą i jestem przekonany, że przychodzą Wam do głowy również inne kiepskie decyzje i błędy finansowe, których warto się wystrzegać. Dlatego zapraszam Was serdecznie do konkursu polegającego na pozostawieniu komentarza pod tym artykułem, w którym wymienicie jakieś inne finansowe błędy (lub błąd) – z krótką argumentacją.
Dwie osoby, które pozostawią najciekawsze – w mojej ocenie – komentarze, otrzymają nagrody. Pod uwagę będzie brana jakość komentarza, a nie liczba wymienionych błędów (jeden błąd z fajną argumentacją to ciekawszy komentarz niż lista 100 błędów bez komentarza). Zależy mi po prostu na tym, aby komentarze były wartościowym dla innych czytelników uzupełnieniem artykułu.
A jakie są nagrody? Takie, które pomogą uniknąć jednego z powyższych błędów. Będą to dwa dostępy do kursu online “Kredyt hipoteczny krok po kroku“, z których będziecie mogli skorzystać osobiście lub wskazać osobę, dla której będzie to prezent. A do wygrania są:
– Jeden Pakiet Premium – z pełnym dostępem do kursu i kalkulatora online oraz z indywidualnymi konsultacjami u mnie (niekoniecznie na temat kredytu hipotecznego – również ogólnie na temat finansów osobistych)
– Jeden Pakiet Classic – zapewniające pełny dostęp do kursu i kalkulatora.
Więcej informacji znajdziecie na stronie z kursem – dostępnej również po kliknięciu w poniższą grafikę:
Wyniki konkursu i… worek nagród 😉
Powiem krótko: jesteście NIESAMOWICI. Świetnie się czyta te komentarze – pełne mądrości, wiedzy i życiowych doświadczeń. Dziękuję Wam bardzo serdecznie za tak liczny udział w konkursie i podzielenie się Waszą wiedzą z innymi czytelnikami bloga.
Bardzo trudno było mi zdecydować się na zwycięzcę, jednak zasady są zasadami, więc musiałem dokonać wyboru. Kliknięcie w imię laureata przenosi do właściwego komentarza.
Pierwsze miejsce oraz nagrodę w postaci PAKIETU PREMIUM wraz z konsultacjami otrzyma ode mnie Ósemka – za zwrócenie uwagi na bardzo trudny temat, jakim są finanse w naszych rodzinach. To właśnie brak spokojnej rozmowy na te tematy bywa przyczyna ogromnych problemów. Szczególnie zwróciłem uwagę na bardzo trafne spostrzeżenie Ósemki: Warto mieć świadomość, że z konsekwencjami naszych błędnych decyzji finansowych będą borykać się również inni. Nasi najbliżsi, ukochani… tak naprawdę OSOBIŚCIE za długi odpowiadamy TYLKO wtedy, kiedy jesteśmy zdrowi i samodzielni. W przypadku utraty takich zdolności pojawia się problem. Większy nawet dla naszych bliskich, niż dla nas.
Drugie miejsce oraz PAKIET CLASSIC przyznałem Michałowi, który podał niezwykle fajny przykład w komentarzu: dyrektor najbardziej ceni osoby mające kredyty i jak największe zadłużenie, żyjących z miesiąca do miesiąca, a to z powodu, że są bardzo podatni na sterowanie i ślepe wykonywanie poleceń. Samo życie.
Bardzo serdecznie Wam gratuluję i proszę was o przesłanie adresu email wraz ze swoim imieniem i nazwiskiem na adres: [email protected] – abym mógł Wam udostępnić kurs.
To jednak nie wszystko. Postanowiłem jeszcze wyróżnić kilka osób, ofiarując im dostęp do mojego kursu w formie PAKIETU MINI. A są to:
XLka – Tobie pewnie się nie przyda, ale będziesz mogła podarować kurs w prezencie swoim bliskim
Błażej – bo wyciąga konsekwencję z własnych błędów
Callipso – za bardzo trafny komentarz na temat odpowiedzialności (a widzisz – jednak będziesz mógł zajrzeć do wnętrza kursu)
Marcin – za poczucie humoru i bardzo konkretny przykład liczbowy
Kasia – za wskazanie, jak ważne jest otaczanie się właściwymi ludźmi
Mateusz – za przykład skwitowany: co smutniejsze, bank bardzo dba o tajemnicę takich kłamczuszków
Kathleen – za bardzo życiowy przykład
Kasia – w samo sedno o porównywaniu się z innymi
Agnieszka – za komentarz o odcinaniu pępowiny
Asia – za rzecz o prywatnym folwarku
Wam również bardzo dziękuję za super komentarze, serdecznie gratuluję i proszę was o przesłanie adresu email wraz ze swoim imieniem i nazwiskiem na adres: [email protected] – abym mógł Wam udostępnić kurs.
Spokojnej nocy! ?
To i ja wskażę błąd – zbyt późne myślenie o finansach. Nim się zbierze plony, trzeba przygotować się do siania, zasiać, czekać i dopiero potem zbierać plon (a w międzyczasie i tak jest mnóstwo pobocznych spraw). W finansach, w przeciwieństwie do rolnictwa, zebranie sensownych plonów zabiera zwykle więcej niż jeden rok.
Zatem – im wcześniej, tym lepiej. Edukacja od młodzieńczych lat!
Nic dodać nic ująć. W punkt 🙂
Mi brakuje tam jeszcze najzwyklejszego:
8.Nie oszczędzasz
Wiele osób tłumaczy sobie, że nie ma z czego. Co związane jest z punktem nr 5 “Nie poświęcasz czasu na własne finanse”. Czasem wystarczy tylko pozbierać paragony i wszystko zliczyć, aby znaleźć kilka, a czasem nawet kilkaset złotych na “gorsze czasy”. Walkowana od wieków poduszka finansowa niestety od lat pozostaje jedynie w sferze marzeń zwykłego Kowalskiego. Uważam to za jeden z największych błędów młodego jak i starszego pokolenia. Zbyt mocno ulegamy konsumpcji w dzisiejszych czasach. Mając oszczędności automatycznie zabralibysmy się za inne finansowe bledy, takie jak np pkt 3 ?
Kiedyś kiedyś, jeszcze zanim powstały blogi finansowe tego typu uświadomiłem sobie że nie ważne ile się zarabia, natomiast ważne ile się tych pieniędzy odłożyło. Co z tego że zarabiałem dużo pieniędzy jeśli wszystko wydawałem, często na kompletne bzdury. Jeden gorszy finansowo miesiąc w firmie i byłem biedniejszy niż staruszka która ma 800zł emerytury i która odłożyła sobie 500zł. Uświadomienie sobie tego nie było przyjemne. Nikt mnie wcześniej tego nie nauczył że nie należy wydawać wszystkich zarobionych pieniędzy. Na szczęście w porę się opamiętałem i co miesiąc zacząłem odkładać pieniądze. Dziś po kilkunastu latach jestem w zupełnie innym punkcie. Często powracam do tej chwili gdy sobie uświadomiłem to prawidło finansowe i sobie myślę co by było gdybym się w porę nie opamiętał. Wszystko bym wydał na konsumpcję i dzisiaj nic bym nie miał.
Wg. mnie to jest największy błąd finansowy popełniany przez ludzi. Gdyby każdy co miesiąc odkładał choćby te kilkanaście czy kilkadziesiąt złotych to temat chwilówek i innych pożyczek by nie istniał.
Moim zdaniem największe finansowe błędy popełniamy codziennie, czasem nawet kilka razy dziennie. Pisząc to mam na myśli codzienne zakupy. Nieprzemyślane, robione byle gdzie i byle jak. Być może piszę o banałach bo wiele osób tutaj skupia się na inwestowaniu zgromadzonego już kapitału, ja jednak jestem na etapie gromadzenia funduszy i z pewnej już perspektywy czasu zdążyłam zauważyć, że ścisłe analizowanie codziennych wydatków, weryfikowanie paragonów, planowanie zakupów ma duże znaczenie. Monitoring własnej kieszeni, dobra aplikacja do rejestrowania wydatków i wpływów pozwala szybko zaoszczędzić nawet przy niewielkich dochodach. I choć wiele osób śmieje się gdy słyszy ode mnie te słowa to ja jednak wiem, że świadomość cen produktów, alerty o promocjach i obniżkach to dobra droga do rozpoczęcia oszczędzania.
Największym z największych błędów jest kupno auta Renault Espace. Na 10 letnie wydasz 20 tysięcy. W remont na przestrzeni 3 lat kolejne 20 tysięcy i na końcu sprzedaż za 10 tysiaczkow. Rachunek jest prosty?
Mistrz! U mnie wygrałeś ?
3,5V6 czy 3.0DCI? ? Trzeba było kupić 2.0T i założyć lpg, nie wydałbyś 20tys w 3 lata ale moze tylko 6-7 tys? Pozdrawiam
Błędem jest w ogóle kupowanie francuskich aut młodszych niż rocznik 2000.
Chris, ja tam na swojego Peugeota 206 rocznik 2006 nie narzekam 😛 Jeździ bez zarzutu, prócz cyklicznych prac konserwacyjnych nic się w nim nie popsuło.
hahahaha the best 😀
Najczęstszy błąd to brak odkładania nawet niewielkiej kwoty pieniędzy. Najlepiej na konto do którego nie mamy łatwego dostępu. Konto koniecznie powinno być oprocentowane. Nikt z nas nie wie czy tuż przed uroczystością rodzinną nie zepsuje nam się lodówka, piekarnik czy choćby żelazko. Powinniśmy odłożyć jakąkolwiek kwotę pieniędzy na czarną godzinę. Moim zdaniem najlepiej odłożyć min 3 swoje miesięczne kwoty wynagrodzenia. Nagła utrata pracy czy choroba nie będzie wówczas katastrofą.
Według mnie najbardziej bolesnym błędem jest mniej lub bardziej świadome sabotowanie własnych możliwości. Także w zakresie optymalizowany zarabiania. Nie korzystanie w pełni ze swoich zasobów: zarówno tych intelektualnych, jak i towarzyskich (nie korzystanie ze wsparcia, branie na siebie zbyto dużo, bojkotowania swoich pomysłów czy prób zarabiania).
Prosta sprawa. Planować wydatki i przychody. Najlepiej w perspektywie 10lat +.
W krotkim czasie oszczednosci moga sie wydawac malo atrakcyjne ale w perspektywie 10lat moze sie okazac, ze jednak warto oszczedzac.
Jak w budzecie panstwa. Limit wydatkow, a cel dodatkowy to nie przekroczyc limitu czyli zaoszczedzic wiecej
Ja uczę się samodyscypliny nie kupować pod wpływem chwili.Jest to bardzo trudne tym bardziej źe nie mam juź źadnego zadłuźenia.Pozdrawiam wszystkich.
Jestem jeszcze dość młodą osobą, bo mam dokładnie 24 lata. Moja sytuacja była także dość klarowna, bo mam dobre relacje z rodziną, która mnie wspiera i pomaga w podejmowaniu decyzji. Swoją pierwszą pracę zacząłem od razu po skończeniu szkoły co w przypadku młodego człowieka, każdy grosz, który wpadał na konto uderzał do głowy. Postanowiłem za wszystkie zarobione pieniążki kupić sobie samochód i to taki, który imponował moim znajomym. Oceniam to teraz jako moją największą pomyłkę. Był to nieprzemyślany zakup, bo nie dość, że często się psuł to tak naprawdę tracił na wartości, bo nie jeździłem nim za dużo.
W mojej obecnej sytuacji wcześniej wydane 10 tys. złotych pozwoliłoby mi zwiększyć swój wkład na własne mieszkanie, które mam zarezerwowane umową deweloperską, a wybudowane będzie w 10.2018. Ta kwota oszczędzona pomogłaby mi w chwili obecnej na zrezygnowanie z walki w styczniu 2018 o MDM i szybsze rozpoczęcie zwrotu inwestycji w mieszkanie.
Patrząc na siebie od tamtej pory unikam wszelkich nie potrzebnych wydatków, które uniemożliwiłby mi dążenie powoli do swojego celu. W tym przypadku sam tworzę sobie swoje własne kalkulatory, które pomagają mi w zarządzaniu swoim “kapitałem”.
Błędem finansowym, który ostatnimi czasy coraz bardziej mnie drażni jest- nadmierne myślenie o pieniądzach! Wiem, że są one ważne, ale nie najważniejsze. A odnoszę wrażenie, że współcześni ludzie zapomnieli o innych wartościach- miłość, przyjaźń, bezinteresowna pomoc itp. Wszystko kręci się wokół pieniądza. Liczy się kto co ma, ile czego ma, skąd tyle ma itp. Oczywiście pieniądze są bardzo ważne i na swoim blogu także namawiam ludzi do tego, aby zaczęli dbać o swój portfel, ale nie może być tak, ze człowiek spłyca swoje życie do postaci kilku kilku banknotów i cyfr na koncie. W końcu jak nawiał Albert Einstein- “Najcenniejszych rzeczy w życiu nie nabywa się za pieniądze.”
Nie znam sie, nie tykam.
Ludzi czesto paralizuje brak wiedzy I dziwne poczucie, ze inni ludzie sie na czyms znaja I juz. Ludzie nie widza, jak ktos dochodzi do pewnego punktu, w ktorym cos osiaga, ile wysilku w to wlozyl. Of czego zaczynal? A moze wlasnie of tych 500 zl odlozonych do skarpety? Widza efekt koncowy I to czesto zamiast motywowac, demotywuje. Czlowiek patrzy wtedy na ta swoja pensje I mysli, dlaczego on ma szczescie a ja nie? Rzadko ktos sie zastanawia, co by bylo jakbym I ja sprobowal sie doedukowac? A reakcja powinna byc odwrotna- kurcze, skoro on potrafi, dlaczego niby ja mam nie sprobowac? Poczytac, poobserwowac, sledzic blogi, ogladac instruktaze, dolaczac do grup na FB, gdzie sporo ludzi wymienia sie doswiadczeniami. Lekko nie bedzie, bo metlik w glowie bedzie ogromny, ale lepiej wiedziec niz nie wiedziec, zeby moc raz- okreslic cele I dwa- dazyc do ich osiagniecia.
Przerzucać odpowiedzialność na innych i wszystko tylko nie na siebie.
– To nie moja wina, że mało zarabiam – to szef mało mi płaci
– Może i przepłaciłem za te ciuchy – ale skąd miałem wiedzieć, że w tym sklepie jest najdrożej?
– OGRALI mnie na giełdzie… OKRADLI mnie w funduszach … – tam sami złodzieje i banksterzy
– Łatwo ci mówić bo masz firmę…. To też załóż ….. Nie wiem, jak. Nie umiem….. A ja niby jak zaczynałem? ….A nie chce mi się o tym gadać…
Najbardziej boli gdy głupota dotyka najbliższych…
Małżeństwo przed 60tką
Kredyt we frankach
Auto z salonu na kredyt pod blokiem
Wiecznie na granicy zera
Do niedawna z babcią na karku bo jej emerytura dawała bilans na plus.
Auto z salonu za emeryturę babci ( babcia po wylewie nie ogarniała co się dzieje)
Babcia zmarła , emerytura przepadła, kredyt na auto został……
Mąż pojechał za granicę do pracy bo się zrobiło groźnie
Matka do syna – No Tata pojechał bo krucho z kasą …
Syn – Sami jesteście sobie winni, podjęliście tyle złych decyzji
Matka – No jakie? Powiedz!
Syn – No, na przykład nowe auto na kredyt….
Matka – To nie my kupiliśmy… To babcia…..
Syn – lat 33, mieszkanie spłacone, 3 kolejne na wynajem ( bez kredytu), rentier, 13- letnie auto…
Dałem im twoją książkę Marcin (była od ciebie z dedykacją – zaginęła im…) oraz Szafrańskiego, nie pomogły….
Jak nie ma odpowiedzialności to nic nie pomoże
Normalnie w punkt. Ile ja rozmów tego typu słyszałem? Częściej u znajomych (na szczęście). I tłumaczysz, żeby decyzje przemyśleli, żeby coś odłożyli, żeby pod korek się nie kredytowali, żeby dodatkową albo lepszej pracy poszukali, żeby poczytali trochę o finansach. Zawsze znajdzie się wymówka.
Masz jakiś skuteczny sposób na to Callipso – jak komuś przemówić do rozsądku? Ja się nad tym zastanawiam czasem, ale już coraz częściej staram się nie wchodzić w dyskusje – szkoda nerwów.
Moim zdaniem najgorszym błędem finansowym jest odrzucanie wiedzy.
Kiedy byłam dzieckiem, wiedza o pieniądzach była niedostępna. Ojciec pracował i oszczędzał, trzymał na „czarną godzinę”, nie pozwalał wydawać (przeżył wojnę, straszną biedę, głodował, miał fobię). Kilkakrotnie stracił wszystkie zdewaluowane oszczędności. Mama ubierała rodzinę bez pieniędzy szyjąc, przerabiając, dziergając itd. Jedliśmy, co wyhodowała na działce. Żyliśmy jak biedacy, a pieniądze leżały na książeczce PKO… Rozumiałam, że nie powinno się wszystkiego wydawać, ale tyrać, żeby nie korzystać i żeby przepadło – też mi się nie widziało. Wymyśliłam sobie podział:
1) wydatki na opłaty i tzw. życie 2) odkładanie na planowane duże zakupy (lodówka, rower, wakacje itp.) 3) pula na bieżące drobne przyjemności, takie do rozhuśtania (bestseller, teatr, lody, kino itd.)? 4) oszczędności – rezerwa.
Studiowałam, pracowałam, dokształcałam się i było coraz trudniej, a wręcz strasznie po 1989 roku, kiedy to urodziłam dziecko, straciłam pracę, drugą połowę itd. Długo wracałam do życia, ale dach nad głową utrzymałam i na dodatek wykupiłam.
Kilka lat temu znalazłam Szafrańskiego i Iwucia ?. O, tego mi było trzeba! Chociaż 30- 40 lat za późno, to jednak spróbowałam. Punkt po punkcie realizowałam kolejne kroki: sporządziłam budżet, odłożyłam nie 2 a 3 tys. zł i zapomniałam ?, zbudowałam poduszkę bezpieczeństwa oszczędzając ok. 40% pensji i biorąc wyjątkowo tani kredyt, który zainwestowałam.
Plany wzięły w łeb, gdyż zwolniono mnie na dwa lata przed wiekiem emerytalnym. Póki co nie mogę się pozbierać psychicznie, gdyż moja emerytura to zaledwie 1400 zł plus 4 lata kapitałowej po 230 zł. Skandal za 40 lat pracy. Chętnie zdobyłabym wiedzę, jak zabezpieczyć swoją starość, gdzie i jak mogę jeszcze zarobić prawdziwe pieniądze, ale … wracam do błędów:
Przedstawiłam historię moich finansów „rodzinnym” dorosłym dzieciom oraz kilku koleżankom w podobnej do mojej sytuacji, nabyłam dla dzieci książki, podrzuciłam linki do Waszych blogów. Jedno z trzech przeczytało książkę, żadna z pań nie wprowadziła zmian, bo to nie dla nich. Efekt taki, że małżeństwo bezdzietne zarabiające 7 – 8 tys. mies. wydaje wszystko, spłaca kredyt na używany samochód, a teraz bierze kredyt na zakup domu (mają kawalerkę). Kobieta po 40-ce wzięła kredyt na przebudowę i remont mieszkania nowego męża, który nie miał zdolności kredytowej. Ona już została z długiem, a on z wyremontowanym mieszkaniem, gdyż małżeństwo przetrwało tylko 2 lata. Bezrobotna wdowa z nastolatką wydała wszystkie pieniądze po poprzednim życiu na nowe podłogi i wyposażenie mieszkania. U następnych zero zmian na dobre. Ręce opadają.
Zdecydowanie – odrzucenie wiedzy i brnięcie w długi to najgorszy błąd, a wręcz grzech finansowy. Ufff…
Nie mam. Większość nie dostrzega problemu. A skoro nie ma problemu to są zdania, że po co się wtrącasz…. Jeśli nie akceptują i nie biorą odpowiedzialności za swój stan. Nawet jeśli wynika on nie z ich winy, a tak też może być. To nic i nikt im nie pomoże.
Trzeba przyjąć taką brutalną prawdę na klatę. Świat nie jest sprawiedliwy. Jednemu będzie dawał nawet jak tamten nie kiwnie palcem. Drugiemu będzie odbierał nawet jak ten będzie walczył do ostatniej kropli krwi i nie ma tu znaczenia zasługa lub wina. Trzeba przyjąć odpowiedzialność za stan rzeczy na siebie. Dopiero wtedy można mówić o działaniu, pomocy, wyjściu z bagna, koncepcji na przyszłość itd.
Moim zdaniem największym błędem finansowym jest- NIE PŁACENIE SOBIE W PIERWSZEJ KOLEJNOŚCI…
A każdy pomyśli co to dziewczyna gada… i zacznie sie pukanie w głowę.
Tak , tak moi kochani w pierwszej kolejności powinnismy zapłacić sobie na konto oszczędnościowe. A każdy zapyta jaka kwotę? Na taka jaka chcesz. Ja przyznał sie zaczęłam od 50 zł regularnie co po roku dało mi 600 zł a z każdym rokiem a nawet miesiącem coraz wiecej ( obecnie przelewam Ok. 400 zł/ miesięcznie przy zarobkach nie co wyzszych niż najniższa krajowa, a z tego co pozostało tak gospodaruje środkami ze spokojnie starcza mi do tego przysłowiowego PIERWSZEGO.
Zasada która sie kręci w naszym społeczeństwie: JAK mi cos ZOSTANIE to przeleje. I ZOSTAJE…… Nic
I to powinno być wykonywane w pierwszej kolejności !!!
Polecenie zlecenia stałego na konta oszczędnościowe powinno być priorytetem !!! Nawet 100-200 zł/m-c potrafi zrobić przez rok 1200 – 2400 zł – na wakacje 🙂
właśnie chodzi o to, żeby nie na wakacje tylko na oszczędności. Na wakacje możesz odkładać kolejne 200 zł miesięcznie. Nie mylmy oszczędności, z odłożonymi pieniędzmi na zakup trochę droższych dóbr za gotówkę. Regularnie oszczędzając tylko po to, aby wydać na coś większego to w zasadzie nie jest oszczędzanie. W taki sposób nie zbuduje się wolności finansowej.
w pełni się zgadzam , piszę też o tym w swoim komentarzu
Wojtek masz rację,takie zaprogramowanie na robota wygląda okropnie ,ludzie zmieniają sie w roboty …
Jeden z największych błędów? wg mnie BRAK WIEDZY na temat finansów osobistych to największy z możliwych błędów. Życie od wypłaty do wypłaty byle by starczyło. Bez planu na oszczedzanie za to z listą rat do zapłaty. Myślałem, że tak musi być. “Tak żyją przecież wszyscy”. Bez wiedzy z tego bloga, filmów z konferencji na YT i podcastów dalej żyłbym w nieświadomości jak głupie rzeczy robię. Wiedza, którą Marcin przekazujesz to ogromny skarb i jestem szczęśliwy, że ktoś kiedyś polecił mi tego bloga. Jednocześnie dziękuję, że pomagłeś mi stopniowo poukładać syf w portfelu.
Pazerność! Ten moment kiedy dociera do nas, że dryfujemy bo nie mamy żadnego planu finansowego więc na szybko na kolanie kreślimy wielką wizje tego jak będzie wyglądać nasz mały skarbiec za kilka lat. Chcąc w jak najkrótszym czasie osiągnąć jak najlepszy rezultat ustawiamy sobie poprzeczkę. Grunt w tym, że ta poprzeczka jest dla nas za wysoko. To skutkuje tym, że zaczynamy się rozmijać z naszym pierwotnym planem i może to wywołać frustrację czy inne negatywne emocje a przecież nie o to chodzi.
Hm, jest jeszcze jeden poważny błąd, który dostrzegam, że i ja popełniam – źle inwestujesz lub nie inwestujesz wcale. Właśnie w obawie o to pierwsze nie inwestuję wcale, poza trzymaniem odkładanych regularnie sum na koncie oszczędnościowym, które ledwie zipie na zarobienie tyle co wynosi inflacja. Niby nie tracę, ale wszystko drożeje i zdaję sobie sprawę, że wartość mojego pieniądza nie rośnie tak wiele jak na pierwszy rzut oka widać… o ile w ogóle rośnie. Dlatego potrzebuję konsultacji z Panem, Panie Marcinie 🙂
Serdecznie,
Katarzyna
Według mnie największym błędem finansowym jest beztroska, często kryjąca się pod hasłem “jakoś to będzie”. Objawia się to brakiem oszczędności na czarną godzinę czy nawet jakieś mniejsze ale nieprzewidziane wydatki. Osoby mówiące sobie “jakoś to będzie” nie odkładają również na emeryturę, nie posiadają polisy na życie czy ubezpieczenia na wypadek poważnego zachorowania. Wierzą, że emeryturę zapewni im państwo oraz, że nigdy nie zachorują. Takie podejście może być zgubne w skutkach. Urtata pracy czy nawet kilkutygodniowy pobyt w szpitalu mogą bardzo słodo kosztować.
I dodałbym do Twojego drugiego punktu szczerość wobec swojej drugiej połówki. Jestem pracownikiem banku i wiele razy spotkałem się z sytuacją, w której osoba wnioskowała o pożyczkę i prosiła o poufność ponieważ nie chce żeby dowiedział/a się o tym jej mąż/żona. Co smutniejsze bank bardzo dba o tajemnicę takich kłamczuszków. Gdy pracownik chce się skontaktować z daną osobą to najpierw musi zweryfikować czy rozmawia z kim należy. Bez weryfikacji rozmówcy nie może nawet powiedzieć, że dzwoni z tego konkretnego banku. Takie osoby często od okienka kasowego trafiają prosto na drugie piętro, czyli do działu windykacji. Nie chcę wiedzieć jakie skutki dla związku mają takie decyzje.
Czołem wszystkim- chciałbym zwrócić uwagę na kwestię finansową, o której planowaniu często zapominamy. Dotyczy ona nas wszystkich więc myślę, że warto byłoby stworzyć solidne podwaliny i odpowiednio się przygotować.
–> Wesele
Najważniejszy dzień w życiu przyszłego małżeństwa. Suknia koniecznie musi być jak z bajki, a garnitur uszyty z najwyższej jakości materiału. Sala najpiękniejsza w mieście, a limuzyna najwyższych lotów. Taki oto schemat często spotykany jest na obecnych weselach.
Czy słusznie?
Otóż słusznie- jedyny wyjątkowy dzień pary młodej, jedyne niepowtarzalne uczucie z kimś, z kim wiążemy się do końca życia (przynajmniej w teorii), więc posiadamy pełne prawo do przeżycia wymarzonego dnia w taki sposób, w jaki sobie wymarzyliśmy. Gdzie tkwi problem?
Ano, problem jest taki, że nieodpowiednio zaplanowane finansowo wesele może być opła(cane)kiwane przez kilka kolejnych lat. Organizacja przyjęcia, na które nas nie stać jest nierozsądnym wyborem. Pożyczone pieniądze przez jeden dzień dadzą nieopisaną euforię szczęścia, po to, by w kolejnych miesiącach ponosić ciężar spłat pożyczki. Do ślubu przygotowujemy się etapami. Czasem zajmują one nawet kilka lat. Najpierw relacja chłopak-dziewczyna, potem narzeczony-narzeczona, a dopiero potem mąż i żona. W naprawdę wielu przypadkach jesteśmy w stanie oszacować datę naszego niezapomnianego wydarzenia. Mądre rozplanowanie budżetu i regularne odkładanie pozwoli przygotować się finansowo do tego dnia, a przynajmniej pokryć znaczną część nakładów, jakie będziemy musieli ponieść na organizacje tegoż wydarzenia. Przemyślmy tą decyzję- wchodzenie na nową drogę życia z długami nie jest dobrym rozwiązaniem.
Serdecznie pozdrawiam,
Wasz kumpel z forum- Dawid.
Dawid – racja! Ślub i wesele, to temat, który akurat przerabiałam we wrześniu na własnej skórze. Finansowo i logistycznie było to dla nas nie lada wyzwanie, ponieważ rok wcześniej kupiliśmy i urządziliśmy mieszkanie. Czyli jeden ogromny wydatek po drugim. Na szczęście dzięki planowaniu i konsekwencji udało się wszystko dopiąć, bez zadłużania się po rodzinie czy w banku. Całość sfinansowaliśmy sami z mężem 🙂 Do tego trzeba się bardzo dobrze przygotować, by później nie płakać nad dziurą w domowym budżecie! Pozdrawiam!
Pokaż się i zastaw się . Miłości się nie kupuje , a to trochę tak wygląda.
Kolejny błąd finansowy wynika z naszej tendencji do porównywania siebie z innymi i jakąś atawistyczną potrzebą wygranej w wyścigu o dobra materialne. Gdyby to chociaż było współzawodnictwo w świadomym prowadzeniu swoich finansów…
Jesteśmy w miarę zadowoleni z siebie, dopóki nie porównamy się ze znajomymi/sąsiadami/bohaterami seriali. Potem już koniecznie trzeba zmienić telewizor, bo teraz lepsza technologia i kolega sobie kupił. Nowe meble, bo venge wyszło z mody i wstyd znajomych zaprosić. Narty w Alpach, bo połowa kolegów tam jeździ. I znowu myśl: kiedy następna wypłata… Trzeba samemu sobie powiedzieć: stop!
Złe nawyki i przyzwyczajenia finansowe: nie wyrzucaj pieniędzy w błoto (na rzeczy zbędne), lepiej gromadź oszczędności.
Nawyki finansowe budują lub rujnują nasze finanse
Błąd popełniany przez większość, to chęć posiadania od razu rzeczy na które nas nie stać, a które dają nam poczucie sukcesu. Mówię tu przede wszystkim o konsumpcyjnym podejściu do życia i kupowaniu coraz to nowych nowinek technicznych. Jaka różnica jest w telefonie, który jest 1-2 lata na rynku i można go kupić za ułamek wartości nowego modelu, ile osób potrzebuje największej wydajności. Znam niestety sporo osób z mojego otoczenia i rodziny, które żałują pieniędzy nawet na wakacje, ale zakup najnowszego telefonu, oczywiście na raty to priorytet. Osobą, które nie mogą zamknąć budżetu domowego , biorą kolejne karty kredytowe i pożyczki, ale model najnowszego telefonu muszą mieć, w tym roku jak usłyszałem że kupiła sobie taka osoba telefon za ponad 4000 zł, to już osłupiałem. Pytam w czym ten nowy jest lepszy od modelu kupionego pół roku temu, słyszę , że to niuanse ale dla fana technologi ważna, dla mnie zaś będzie niewidoczna. Zostaje pytanie, czy to nie jest bezsens i zabawka na pokaz, do tego kosztująca niemałe pieniądze, dodatkowo koszty kredytu.
Bardzo powszechnym błędem jest też kupowanie nowego auta na kredyt , tylko dla chęci pokazania się innym, przecież jak to nie mogę jeździć 5-8 letnim autem. To przerabiam w obecnej pracy, ludzie żyjący z miesiąca do miesiąca, mający duże kredyty hipoteczne, ale auta muszą być nowe albo super luksusowe, sportowe. Płacz przy sprzedaży auta, bo tyle straciło na wartości, bo tamto, ale kolejne jest tylko droższe. Absolutnym mistrzem dla mnie jest osoba zajmująca stanowisko kierownicze, mająca 1 kilometr do pracy, ale auto sportowe coupe, którym nie jeździ nigdzie poza dojazdem do pracy 🙂 , oczywiście zakredytowany po szyję. Jak kiedyś wspomniałem, że może by zrezygnował z auta nadpłacił kredyt hipoteczny, albo pospłacał pożyczki konsumpcyjne, to usłyszałem że dokonał wydłużenia terminu spłaty i teraz ma miesiąc na 0 już. Oczywiście śmiech, że czy będzie rok czy 2 spłacał pożyczki to co to zmieni, kosztów przecież nie liczy. Osoba zajmująca dobrze płatne stanowisko, a balansująca na krawędzi niewypłacalności i bankructwa.
Kolejny błąd to niemierzenie sił na zamiary , przy zakupie naszego lokum do mieszkania. Przecież możemy podciągnąć zdolność kredytową, albo poprosić szefa o nadgodziny do wniosku kredytowego. To niestety przerabiam wśród rodziny i znajomych, zamiast kupna mieszkania, na które ich stać żyli marzeniami, no i teraz jest problem, bo kredyt dociska , często czynsz za mieszkanie mocno wzrósł bo doszły dodatkowo koszty na fundusz remontowy. Kolejny przykład zakup ogromnego domu i zderzenie z rzeczywistością zimową i kosztami ogrzania takiej powierzchni. Nie wszystko jesteśmy w stanie przewidzieć przy kredycie hipotecznym, ale popełniając błąd wynikający z myślenia jakoś to będzie często doprowadzamy do dramatycznych sytuacji balansu na granicy bankructwa.
Błędem jest nieuczenie dzieci od małego gospodarowania pieniędzmi, potem, gdy wchodzą w dorosłe życie powielają błędy , tylko skutki często są już opłakane, bo często rodzic już nie jest w stanie pomóc. Zauważam, że osoby młode wchodzące w dorosłe życie nie potrafią odnaleźć się w świecie wymagającym od nich podstawowej wiedzy finansowej. Nasz system edukacji jest niestety nieprzystosowany do przekazywania wiedzy w temacie ekonomi, gospodarowania aktywami, więc czego nie przekażemy naszym dzieciom być może nikt nie przekaże.
Błędem jest nieprzeliczanie pieniądza na czas pracy potrzebny na jego zarobienie i wydawanie bezmyślnie na zakupy online np by zabić czas, jak to usłyszałem od koleżanki.
Błąd kardynalny to brak jakichkolwiek oszczędności na czarną godzinę, poza oczywistymi sprawia, że mamy niższe poczucie własnej wartości. Dodatkowo wpływa to na naszą karierę zawodową , podam przykład z firmy w której pracuję, dyrektor najbardziej ceni osoby mające kredyty i jak największe zadłużenie, żyjących z miesiąca do miesiąca, a to z powodu, że są bardzo podatni na sterowanie i ślepe wykonywanie poleceń. Tutaj niech każdy sobie odpowie, czy mając zaplecze finansowe te osoby pozwoliliby sobie na takie traktowanie. Niestety ale nie mając bezpieczeństwa finansowego, nasze życie jest dużo bardziej nerwowe niż osób nie mających tych problemów.
Bardzo dobre podsumowanie. Ile ludzi w otoczeniu (chociaż nie najbliższym) znam, którzy wydają ciężko zarobione pieniądze na takie głupoty jak: nowe smartfony, komputery z jabłuszkiem – chociaż jedyne co robią to surfują po necie i oglądają filmy, nowe samochody dla pokazania się, za duże mieszkania z 30-letnim kredytem, kupowane kompulsywnie ubrania/buty, które potem zalegają w szafach (kiedyś dostałam od znajomej chyba 50 ubrań, które w ogóle nie miały odciętej metki, ale ona musiała się ich pozbyć). Przypuszczam, że wydała na nie kilkanaście tysięcy złotych.
Nasuwają mi się dwa kierunki.
1. Brak dywersyfikacji dochodów. Nauczeni jesteśmy, że mamy jedną pracę i kiedy zdarza się nam ją stracić to jest problem. Czasem mniejszy, czasem większy. Poduszka finansowa fajna rzecz, ale jeszcze lepsza była by “druga noga” dochodów.
2. Drugim błędem jest podejmowanie poważnych decyzji finansowych w oparciu tylko o bieżącą sytuację, bez rozpatrywania wariantów pesymistycznych. I to działa w dwie strony: przy inwestowaniu np. długoterminowym zakładamy, że środki nie będą nam potrzebne przez długi czas, a kiedy pojawia się potrzeba rynek np. akurat jest w bessie i tracimy pieniądze wyciągając je w niewłaściwym momencie. Albo zaciągamy kredyt wtedy kiedy mamy dobrą pracę, a nie zastanawiamy się, nie tyle co będzie, ale jakie konkretne kroki podejmiemy kiedy nasza sytuacja drastycznie się pogorszy.
Moja praca jest związana z inwestowaniem na giełdzie, więc moje komentarze dotyczą tego tematu.
1. Nie inwestujesz w siebie
Przychodzi do mnie kolega, który jest na początku swojej ścieżki zawodowej (który zarabia ok. 2 tys. zł) i pyta mnie “w co zainwestować 10 tys zł – lokaty są nisko oprocentowane, a podobno na akcjach można nieźle zarobić”. Ostatnie badania firmy Schroders mówią, że indeks S&P500 w długim terminie rośnie średniorocznie 7% – załóżmy, że tyle mój kolega może zarobić na akcjach. 10 000 zł x 7% rocznie = 700zł, więc po roku będzie mieć łącznie 10 700zł. Gdyby zainwestował te pieniądze w swoje kompetencje – kupując książki, kursy, szkolenia, itd. założę się, że w krótkim czasie byłby w stanie znaleźć pracę, gdzie będzie zarabiać nie 2 tys. lecz np. 4 tys zł. Więc zamiast zarabiać 24 tys zł rocznie (12 x 2 tys), zarabiałby 48 tys zł (12 x 4 tys). Gdyby zainwestował w akcje, jego kapitał zwiększył by się z 10 000 zł do 10 700zł. A inwestując w siebie, zwiększył by się do 24 tys zł. Stopa zwrotu wyniosłaby nie 7%, lecz 240%. W pierwszej kolejności warto inwestować we własny “kapitał ludzki”
2. Inwestujesz w to, na czym się nie znasz
Często spotykam się z pytaniami “w co warto zainwestować na giełdzie?”. Ja się pytam: a dlaczego akurat na giełdzie? Można przecież inwestować nieruchomości, można założyć własną działalność, itd… Czym się różni inwestowanie na giełdzie od wyżej wymienionych? Niczym 😀 W każdym przypadku liczy się, jaka jest twoja PRZEWAGA KONKURENCYJNA. Inwestuj w to, na czym się znasz lepiej, niż inni. Ostatnio znajoma mi powiedziała “ale nie każdy ma talent!”. To nie prawda. Każdy ma jakiś ma. Jeśli masz wątpliwości, spróbuj sobie odpowiedzieć na pytanie “co mi wychodzi najlepiej?”, “co mi przychodzi z największą łatwością” lub “co mi sprawia największą przyjemność” – odpowiedź na wszystkie te pytania często będzie ta sama.
3. Ryzykujesz zbyt dużo
Są osoby, których kompetencje i zarobki są już wysokie i nie tak łatwo zwiększyć wynagrodzenie, inwestując w siebie. Postanawiasz zainwestować swoje oszczędności 😀
Z moich obserwacji wynika, że ludzie mają w miarę rozsądne podejście, co do oczekiwanych zysków z akcji (ok. 10% rocznie, więc nieco powyżej tego co rozsądne byłoby oczekiwać). Jednak zapytani o akceptowalną stratę, przeważnie odpowiadają…zero 🙂 Prawda jest taka, że większość ludzie mają niską tolerancję na ryzyko, a w akcje inwestują zbyt dużą część swoich pieniędzy. O tym, że mają niską tolerancję okazuje się przeważnie, gdy stan rachunku zaczyna spadać poniżej stanu początkowego 🙂 Większość ludzi powinna skupić się na inwestowaniu w obligacje skarbowe lub co najwyżej w obligacje korporacyjne (lub analogicznym ryzyku). W portfelu “przeciętnego inwestora” powinno być ich przynajmniej 70% (oczywiście znaczenie mają też takie czynniki jak wiek, ale to już szczegóły). Odnośnie do ryzykownej części – co do zasady powinno się wybierać inwestowanie indeksowe, nie bawiąc się w selekcję akcji (bardzo dużo pracy, a ciężko pokonać rynek).
Cenne dla mnie, dzięki!
moj blad finansowy to inwestycja bez przygotowania- zakup nieruchomosci. nie wzielam pod uwage ani dodatkowych kosztow ani nie przesledzilam zmian na rynku nieruchomosci. w rezultacie bardziej mi sie oplacalo sprzedac mieszkanie, czego zaluje do dzis. zbyt pochopnie podjelam decyzje zarowno o kupnie jak i potem o sprzedazy.. trudno, nie nalezy plakac nad rozlanym mlekiem ale jakbym mogla cofnac czas inaczej bym to zrobila.
Dla mnie ogromny błąd bardzo dużej liczby ludzi to życie na pokaz lub “bo tak wypada” albo “bo wszyscy tak robią” – ktoś kto ma małe zarobki kupuje sobie samochód za 50000 bo sąsiad kupił za 45000, bierze kredyt na 60 calowy tv bo przecież nie można kupić mniejszego “bo jak to będzie wyglądać – wszyscy mają duże” nie może też nie kupić tego telewizora “bo telewizor w domu być musi”, posiada kredyt na mieszkanie lub dom 150m^2 mimo że żyje tylko z żoną/mężem i to mieszkanie jest im nijak potrzebne tak wielkie bo i tak siedzą we dwoje w jednym pokoju, ale trzeba się pokazać, że stać. Mimo że tak naprawdę to nie stać a kredyty zjadają 70% dochodu i ledwo żyją od pierwszego do pierwszego, ale ciuchy markowe, buty, spodnie, kurtka, t-shirt łącznie kosztujące 2-3 tyś zł to norma, a pensja obojga łącznie wynosi niewiele ponad to. I tak sobie żyją w okolicy 30 lat na karku i nieświadomi w jak złej sytuacji się znaleźli ulegając presji społeczeństwa i własnej próżnej chęci zaimponowania innym. Dopóki samochód się nie popsuje, tv się nie rozwali czy mieszkanie nie zostanie zalane. Aż mi się przypomniał cytat z Galimatiasu, z pamięci więc może być niedokładnie “łazienka? A oczywiście, co to, żeby u Solskich łazienki nie było?”, a kto oglądał ten wie jak to wyglądało naprawdę 🙂
Wielu ludzi często kupuje rzeczy których nie potrzebują, za pieniądze których nie mają tylko po to aby zrobić wrażenie na ludziach , których nie cierpią.
Pierwszy błąd. Nie uwzględnianie scenariuszy alternatywnych.
Przykładowo, jeżeli wybuduję dom 20-30 km od najbliższego miasta zapłacę mniej i/lub rata będzie mniejsza, ale będę ponosił bardzo duże koszty: dojazdów do pracy, dowozu dzieci do szkoły itd. W skrócie koszty komunikacji drastycznie rosną. Jeżeli będą potrzebne dwa auta, oszczędności z zakupu tańszej nieruchomości szybko znikną. Osobną kwestią jest wartość nieruchomości po kilkunastu latach użytkowania. Dom pod miastem będzie droższy od tego samego domu na prowincji. Długoterminowo bardziej opłacalny (wartość końcowa – koszt zakupu/kredytu – koszty komunikacji) może się okazać dom w mieście lub tuż pod, jeśli chciałbym odpocząć od zgiełku. W pierwszym przypadku płacimy za większa wartość nieruchomości, a w drugim bezpowrotnie wydajemy na komunikację. Jeżeli wybór jest świadomy, wszystko jest jak najbardziej w porządku. Każdy mieszka, gdzie chce. Gorzej jeśli dom na prowincji miał być po prostu „tańszy”.
Drugi błąd jest mocno powiązany z poprzednim. Nie uwzględnianie wszystkich kosztów.
– Kupujesz nowe auto – a wiesz ile będzie kosztował pakiet OC/AC przez pierwsze 5 lat użytkowania? Warto poprosić o symulację. Ubezpieczenie niektórych samochodów np. Mazdy 6 może rozsadzić napięty budżet.
– Kupujesz używany samochód – a wiesz ile kosztuje utrzymanie w dobrym stanie kilkunastoletniego auta klasy średniej? Relatywnie dużo, zwłaszcza po przesiadce z „czegoś mniejszego”. Przykładowo zawieszenie przednie to już nie 700, a 2000. Sprzęgło nie 600, a 2500 (tzw. dwumas). Rozrząd nie 600, a 1500 czasem więcej. Możesz oszczędzić i nie wymienić rozrządu na czas – a wiesz ile kosztuje remont silnika? Dużo więcej niż rozrząd…
Trzeci błąd. Dlaczego nie pytamy dlaczego?
Brak własnego zdania i poleganie na obiegowych opiniach lub nie przenoszenie dobrych rad na własną sytuację. Czasem wystarczy się zatrzymać i zadać sobie proste pytanie – np. dlaczego?
– „Nieruchomości to najlepsza inwestycja. Kup kilka na wynajem”. Dlaczego? Zawsze? Każda? Które?
– „Kredyt hipoteczny to najtańszy pieniądz na rynku. Więcej zarobi pan nawet dobrej lokacie” – Dlaczego? Potrafi Pan to udowodnić?
-„To absolutnie najlepsza inwestycja na rynku” – Dlaczego w takim razie bank mi ją oferuje zamiast skupywać z rynku wszystkie aktywa?
– „Nie mam oszczędności. Wszyscy jadą na kredycie”. Dlaczego? Wszyscy? Czy wszyscy mają rację?
– „Lekarze/prawnicy/programiści świetnie zarabiają. Za 10 pójdziesz na studia xyz”. Dlaczego? Za 20 lat też tak będzie?
– „Nie możesz tego kupić, jest za drogie” – Dlaczego? Mam kupić tańsze i wymieniać co rok na takie samo badziewie?
A ja mam jeszcze jeden blad finansowy, ktory wedlug mnie ma najwiecej do gadania. Wybor partnera/partnerki!!
Ile razy slyszelismy, ze po rozwodzie kobieta puscila faceta w samych skarpetkach???
A kiedy kobieta jest calkowicie uzalezniona finansowo od swojego meza i nie ma dostepu do konta, co zrobi jak maz bedzie mial wypadek??
A moze Twoja zona bez Twojej wiedzy zaciagnela kredyt, a ty nie pytales skad sie wziela kasa??
A moze okazalo sie, ze twoj maz ma ukochana corcie na boku i co miesiac przeznacza na nia pokaźne alimenty.
Jak mowil Jerry Springer w swoich programach-
“dbajcie o siebie i innych”
Napisze krotko i na temat 🙂
1. Nie inwestujesz. Trzymanie pieniedzy w skarpecie to najlepszy sposob do ich utraty. Inflacja pozera wszystko, stopniowo i powoli. A nawet tego nie widac 🙂 Rzecz jasna inwestycje mogą być różne, mniej i bardziej wymagajace. Kazdy winien dobrac wlasciwa do swojego poziomu wiedzy, ale powinien inwestowac. Oczywiscie roze bledy i nawyki zazebiaja sie tu wzajemnie. Wystarczy chocby wspomniec o tym, ze kazda inwestycje nalezy przemyslec i “zglebic”, a na to potrzebny jest czas. Te sławne 20 minut 🙂
2. Niewatpliwym bledem jest poddawac sie panice tłumu. Pisze o inwestycjach. Najlepiej kupowac tanio i sprzedawac drogo. Przepis prosty, a tak trudny w realizacji 🙂 Nie warto popelniac bledu sprzedazy walorow pod wplywem paniki 🙂
Z finansowego punktu widzenia zakup samochodu często jest jednym z największych błędów…. Kupowanie oczami a nie rozsądkiem…
Typowy scenariusz….używane BMW serii 5 czy nowa skoda Fabia oba w podobnej (lub każdy inny podobny samochod) cenie….finansowo skoda zdecydowanie lepszy wybór…
1. Tańsze ubezpieczenie
2. Przed kilka lat nie generuje kosztów napraw..
3. Mniej pali
4. Tańszy serwis i części
5. Brak podatku CC
6. Przez pierwsze lata brak przeglądów corocznych legalizacyjnych
7. Tańsze opony..etc….
W wielu wypadkach wygra bmw gdy głowa gorąca…
Policzylem kiedyś, ze jeżdżąc 13 lat rowerem do pracy zaoszczedzilem na kawalerkę:)
Piotr tutaj możesz się mylić. Przykład z mojej firmy, kupiona nowa skoda fabia po niecałych 4 latach użytkowania i przejechaniu około 110000 km musiała mieć generalny remont silnika. Co roku była serwisowana w autoryzowanym serwisie skody. Uważam, że BMW wytrzyma dużej niż Skoda.
Zamiast Skody, czy BMW lepiej kupić “japończyka”.
Moim zdaniem jednym z większych problemów jest brak prowadzenia budżetu domowego albo chociaż spisywania wydatków – wiedzy na temat tego ile pieniędzy przepuszczamy między palcami i co najważniejsze na co. Wiele ludzi aż boi się tego ile pieniędzy wydaje, i co najgorsze nie chce się z tym mierzyć – uważają że nie mają pieniędzy i już oszczędzają na wszystkim co się da, co oczywiście jest nieprawdą bo sami nawet nie pamiętają na co wydali pieniądze, ale przede wszystkim nawet nie chcą pamiętać – prosty spis wydatków może naprawdę zdziałać cuda i znaleźć pieniądze na oszczędności 🙂
Kwalifikacje i zarobki.
Zarządzałem w życiu wieloma osobami. Na pierwszy rzut oka można odróżnić kogoś, kto chce się uczyć i rozwijać. I to zawsze popłaca.
Jest też sporo osób, które na tyle boją się rozmawiać o podwyżkach lub nie potrafią tego robić, że zarabiają mniej niż powinny.
Tradycyjnie dzięki za proste i jednoznaczne podejście do tematu! Warto jednak dodać jeszcze jeden punkt o poduszce finansowej!
Mój, nieustannie powtarzający się błąd. Tak bolesny później, jak kac gigant na drugi dzień, to “pożyczanie” pieniędzy z konta oszczędnościowego (tak, pożyczanie pieniędzy od siebie samej!), na tak zwaną chwilę, bo w danym momencie potrzebuję coś kupić (ważne rzeczy, np. duży worek karmy dla psa) i później mówię sobie, że uzupełnię to po wypłacie, i rzeczywiście uzupełniam, po czym znowu pojawiają się jakieś wydatki na które przecież MUSZĘ “pożyczyć”, a że to moje konto, to nie mam z tym pożyczaniem większego problemu. Problem się robi później, gdy okazuje się, że przez ostatnie trzy miesiące nie uzupełniłam zapasów więc mocno zmalały. A więc, nie tyle, co nie bogacę się, ale i biednieje! 🙁
Świetny artykuł. Sam pisałem własnie wczoraj o czymś podobnym 🙂
Wg mnie ogromnym błędem jest sposób myślenia o oszczędzaniu czy zarządzaniu finansami. Ludziom kojarzy się to od razu z wyrzeczeniami, rezygnacją z wielu przyjemności, życiu w skrajnym minimalizmie, żeby tylko odłożyć kilka złotych.
Dla mnie oszczędzanie, to budowanie świadomości oraz bezpieczeństwa i stabilności finansowej. To spokój i brak białej gorączki na tydzień przed wypłatą. Radość z rosnącej kwoty na koncie celowym.
Mój największy, ciągle powtarzany (sic!) błąd to wydawanie gotówki odłożonej, trzymanej w domu na akurat bardzo pilną potrzebę.
-bo akurat nie mam gotówki w portfelu, a potrzebuje
-bo teraz już nie zdążę wypłacić z bankomatu
-jutro wypłacę i uzupełnię
I nigdy nie uzupełniam, a gotówka topnieje.
Brak inwestycji oraz niewłaściwe “inwestycje”.
Można trzymać oszczędności w skarpecie, tapczanie lub poduszce, ale z tak ulokowanych środków mają tylko pożytek mole lub osoby, które znajdą owy tapczan bądź poduszkę na śmietniku, gdy nieopatrznie je wyrzucimy. Niestety wiele osób nadal decyduje się na “domową bankowość”. Chociaż lepsze to niż “inwestycje” w kupony lotto, zdrapki czy losy na loterie. Kolekturowym inwestorom mówimy stanowcze “NIE!”. Niestety, kochani, nie inwestujecie, a jedynie opłacacie podatek od głupoty (co i mi się zdarza).
Największym błędem jest chęć szybkiego zarobienia/zaoszczędzenia a większość wie ze oszczędzanie to długo falowy proces jednak nie który inwestują bezmyślnie swoje pieniądze na giełdzie i tym podobnym w tak zwane pewniaki od szwagra albo kumpla. Kupują drogo i po kilku dniach sprzedają po małej cenie bo akcje tracą ? To jest chyba największy problem w oszczędzaniu chęć szybkich korzyści bez znajomości tematu. ?
Koncentrowanie się na drobnych, groszowych oszczędnościach, przy ignorowaniu dużych.
Trudno “utrzymać gardę” 24/7/365, jeśli oszczędzamy na wszystkim to wyczerpuje nas to emocjonalnie i energetycznie. Pozwólmy sobie na drobne przyjemności (w ramach budżetu: oczywiście), ale skoncentrujmy na tych kilku obszarach gdzie mamy bardzo duże koszty (mieszkanie, drogie wakacje, samochód, stałe korzystanie z drogiej stołówki itd).
Wydajesz pieniądze, których jeszcze nie masz.
Jak to możliwe? W Twoim umyśle zachodzi błędne i ryzykowne założenie.
Co to znaczy mieć pieniądze? Ale tak, w sensie fizycznym? Otwierasz portfeli i widzisz banknoty, logujesz się do banku i zerkasz na saldo. Proste? Jednak nie zawsze! Decydujesz się podjąć decyzję finansową. Jakąkolwiek; zakupy, rozrywka, inwestycja. Jesteś spokojny i pewny tej decyzji. Wieloletnie doświadczenie podpowiada Ci, że Twój pracodawca, bądź kontrahent, zawsze rozlicza się z Tobą terminowo, Zatem nie masz żadnych wątpliwości. Lada moment Twoje konto zostanie zasilone nowymi środkami. Olbrzymi błąd! Jak mawia się potocznie, “wypadki chodzą po ludziach”. Również po Twoich dłużnikach. Nie otrzymujesz “pewnego” i wyczekiwanego wynagrodzenia. Pieniądze wydane, “nowych” brakuje, nie posiadasz poduszki finansowej. Jesteś zmuszony sięgnąć po pożyczkę, ale zakładasz, że tylko na chwilę. Brakujących środków jednak wciąż nie ma. Skala Twoich zobowiązań, z każdym miesiącem wzrasta. Takim “prostym” sposobem rozpoczynasz wirowanie w sprali długu.
Moim błędem finansowym to po prostu brak wiedzy o finansach. Mam 22 lata. Jak to młodzieniec,do tej pory buntowałem się na wiedzę czy to rodziców czy od kogokolwiek kto chciał udzielić mi rady. Zawsze to olewałem bo mówiłem,że ja wiem lepiej (a niby skąd). Od roku zmieniłem swoje nastawienie o 180 stopni. uważnie słucham innych osób i wyciągam z nich wnioski.Poznałem twój blog FBO,za co jestem mega wdzięczny (stworzenie poduszki bezpieczeństwa choć byłem przekaźnikiem).Jeśli mamy wiedzę,korzystamy z czyjegoś doświadczenia to nie powielamy błędu (bo ja wiem lepiej) Jako młody chłopak udostępniam wiedzę innym moim znajomym,tłumaczę (choć dalej niektórzy uważają,że to bzdury itp) a ja widzę jak juz sie różnie miedzy nimi…..Przykład 4 o pożyczce. Napisałeś w samo sedno,dosłownie wyjąłeś to z mojego życia! Teraz już wiem,dlaczego straciłem przyjaźń i po dziś dzień jestem unikany. Dlatego Twoja wiedza jest dla mnie bardzo cenna! I jeszcze raz powtórzę BRAK WIEDZY O FINANSACH TO NAJWIĘKSZY BŁĄD !!! Samo to jak możemy wziąć kredyt hipoteczny i stracić 100tys zł właśnie za brak wiedzy….
Pozdrawiam Cię Marcinie i cieszę sie,że już od tak młodego wieku mogę się uczyć od Ciebie dobrych manier. Jestem Ci za to mega wdzięczny,naprawdę dziękuję i Serdecznie polecam wszystkim Twój blog i udostępniam Twoje artykuły bo są tego warte!
Moim zdaniem, największym błędem w dziedzinie finansów osobistych (nawet większym od tych, które Ty Marcinie wymieniłeś) jest nie niewyciąganie wniosków z błędów finansowych, które już się popełniło. Znam przypadek pary, która żyła na poczet przyszłych pieniędzy że sprzedaży nieruchomości. W pewnym momencie okazało się, że długi są już tak wielkie, że ich spłata zje cały dochód z tej sprzedaży, a i jeden kredyt wciąż zostanie. Wspólnymi siłami, wsparci pomocą od rodziny, względnie uregulowali swoją sytuację (tak jak pisałam, został jeden kredyt). Po ok dwóch latach sytuacja się powtórzyła, może nie aż w takiej skali zadłużenia, ale też bez żadnych większych dochodów że sprzedaży nieruchomości na horyzoncie… I tak, nie dość, że nie ma kasy z nieruchomości, to jeszcze zostały długi…
8. RYZYKO – słowo tabu dla mózgu przedsiębiorcy polskiego
Według mnie największym błędem jest odkładanie świadomego planowania finansów. W obecnych czasach bez problemu możemy posiąść niezbędną wiedzę by zacząć odkładać pieniądze (wystarczy przeczytać kilka wpisów na Twoim blogu lub poczytać kilka artykułów online) i mamy niezbędne narzędzia by to robić (wystarczy excel bądź pobranie gotowego budżetu domowego bądź sprawdzenie możliwości banku elektronicznego), ale ciągle to przekładamy na później, bo teraz nie mamy czasu, jesteśmy zmęczeni, wolimy przejrzeć neta lub obejrzeć film. Możemy też cały czas się tłumaczyć, że za mało zarabiamy, żeby oszczędzać bądź, że nie otrzymaliśmy stosownego wychowania od rodziców, ale tak naprawdę chodzi o to, że lubimy się łudzić, że jest wszystko w porządku, nie lubimy brać odpowiedzialności za swoje życie i czyny oraz się zakrywamy stwierdzeniem Scarlett O’Harry “jutro się tym pomartwię”. Ten problem dotyczy nie tylko osób, które mało zarabiają, ale również osób, których wydatki są niższe od przychodów, zatem nie czują potrzeby by świadomie monitorować wydatki i świadomie oszczędzać. Obserwuję znajomych i tak naprawdę zauważyłam, że dopóki sami nie zarabiamy swoich pieniędzy nie szanujemy ich, pieniądze otrzymane od rodziców przychodzą łatwo i latwo wychodzą. Problem jest również mentalność nasza ludzka, nasze zastaw się, a postaw się w stylu: “chłopak a bez samochdu, co to za chłopak – co on ma do zaoferowania”, albo “wesele – jedna noc, ale trzeba zaprosić całą rodzinę, sąsiadów, choćby kredyt wezmę”. Myślimy płytko, nie rozważamy naszych zakupów, zamiast inwestować w angielski dla dzieci, kupujemy im nową zabawkę. Dużym problem jest również wytrwałe monitrowanie swoich wydatków (ja odpadłam właśnie na tym) i konsekwetne dążenie do wyznaczonych celów finansowych. Bo wiedzę mamy, ale nie zawsze działamy zgodnie z posiadaną wiedzą 🙁
A ja właśnie unikam następującego błędu: Jestem chyba starsza niż większość czytelników tego bloga. Mam dwie córki na studiach w innych miastach i dwoje dzieci w domu – w wieku szkolnym. Mój główny błąd był taki, że za późno zaczęłam się interesować tematyką finansów (4 lata temu), ale lepiej późno niż później.Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Córki są na studiach, dostają bardzo niewiele pieniędzy i nie pracują. Bo twierdzą, że im wystarczy i nie proszą o więcej. Aktualnie rezygnują powoli z masła i jajek:) A ja zaczęłam myśleć o dodatkowej pracy. Na chwilę. Bo potem mnie olśniło – czy to ja powinnam szukać tej pracy, czy one? No właśnie. I to jest błąd rodziców, którego ja właśnie staram się nie popełniać. Nie ma co dawać za dużo.
Inka, bardzo mądre podejście według mnie. Ja mam dzieci w liceum, przygotowują się do studiów i również uważam, że częściowo należy pomóc, ale częściowo muszą sobie radzić same.
Kolejną sprawą jest dawanie za dużo na start, tj. mieszkanie, samochód itd.
Lepiej przeznaczyć pieniądze na edukację, szkolenia, naukę języków, to będzie dla nich baza do zarabiania własnych pieniędzy.
Bardzo rozsądnie. Gdy byłam na studiach, to żeby odciążyć rodziców zarabiałam dając korepetycje z angielskiego (swoją drogą oni dali mi tą przysłowiową wędkę, czyli w podstawówce i liceum płacili za moje prywatne lekcje z angielskiego). Dzięki temu przez cały okres studiów opłacałam sobie mój kurs angielskiego, egzamin CEA, kupowałam ubrania. A po zakończeniu studiów miałam zaoszczędzone 10.000,00 zł. Potem szukając pracy i pracując ciągle udzielałam korepetycji, dzięki czemu nie musiałam się martwić o wydatki i ciągle oszczędzałam (pamiętam, że przez pierwszy rok po studiach zaoszczędziłam kolejne 10 tyś). Teraz mam trzydzieści kilka lat i dwa mieszkania na wynajem (jedno bez hipoteki, a drugie samo się spłaca – jeszcze 80 tyś) i dom. Wszystko to dzięki oszczędzaniu i umiejętności odkładania gratyfikacji. W czasie, gdy wszyscy jeździli na wakacje, kupowali w centrach handlowych co się tylko dało – mój mąż i ja oszczędzaliśmy, pracowaliśmy ciężko, inwestowaliśmy i podnosiliśmy kwalifikacje. Przez 8 lat nie byliśmy na żadnych wakacjach. Teraz jeździmy na wakacje bez potrzeby oszczędzania, 2-3 razy w roku na długi weekend z mężem – wszystko to bez jakiegokolwiek uszczerbku dla budżetu. Niemniej jednak udało nam się w dużym stopniu uniknąć inflacji kosztów, co nie było trudne, bo widzimy, że to się opłaca.
Czasem sobie myślę, ile jeszcze mogłabym lepiej zaplanować, gdybym znała blogi Marcina Iwucia i Michała Szafrańskiego wcześniej 🙂
Skupiasz się na oszczędzaniu / inwestowaniu zapominając o ZARABIANIU. Nie oszukujmy się, wielu z nas jest świadomych finansowo, potrafi zbudować finansową poduszkę bezpieczeństwa. Wiele osób ma oszczędności na dobrze jak na obecne warunki oprocentowanych lokatach, korzysta z atrakcyjnych promocji bankowych żeby wyrwać dodatkowo kilka stówek, może nawet regularnie kupuje jednostki funduszy żeby spróbować pomnożyć majątek również w ten sposób, ale…. nie patrzymy na to co naprawdę daje man konkretne pieniądze czyli ZAROBKI. Często kilka godzin przepracowanych dodatkowo w ciągu miesiąca np. na umowę zlecenie (lub u swojego pracodawcy w nadgodzinach) da więcej niż wszystkie promocje bankowe, bezpieczny fundusz i zyski z lokat razem wzięte. Nie wspomnę tutaj o wynegocjowanej podwyżce 100 zł która w ciągu całej naszej kariery da kilkadziesiąt, a po uwzględnieniu procentu składanego nawet ponad 100 tys złotych. Nie mówię tutaj żeby przestać oszczędzać czy inwestować tylko żeby najpierw zwiększać “górkę” z której inwestujemy.
pozdrawiam serdecznie
Jednym z największych błędów jest brak MARZEŃ.
Dla odmiany, odwrócę i napiszę w pozytywnej formie co jest potrzebne 🙂
Zacznij MARZYĆ. Jeżeli czegoś pragniesz, działasz by to osiągnąć. Weź przykład z dziecka, które marzy o nowej zabawce. Wszystko jest temu poświęcone, każdy grosz jaki dostaje wkłada do skarbonki. Motywuje bliskich/dziadków by go obdarowali. Pieniądze przeznaczone na coś innego odkłada na tę zabawkę. Bo marzy.
MARZENIA wzbudzają MOTYWACJĘ.
Za MOTYWACJĄ pójdzie ODWAGA.
Dodaj do tego MĄDROŚĆ (edukowanie się, konsultowanie decyzji z ekspertami, dywersyfikacja ryzyka) i gotowe.
Frajda, ekscytacja i rumieńce z wyczekiwania gratis! 🙂
Pisałam komentarz na raty, więc nie pamiętam czy go opublikowałam 🙂 jeśli tak – przepraszam za zaśmiecanie 🙂
Moim zdaniem, największym błędem finansowym jaki można popełnić, większym nawet niż te wskazane przez Ciebie Marcinie i w komentarzach, jest niewyciąganie wniosków z popełnionych wcześniej błędów finansowych.
Znam pewną parę, która przez pewien czas żyła na poczet przyszłych dochodów ze sprzedaży nieruchomości, którą odziedziczyli. W pewnym momencie okazało się, że wartość zaciągniętych długów przekracza wysokość dochodów ze sprzedania nieruchomości. Wspierani (także finansowo) przez rodzinę, rozprawili się z większością długów (został im jeden kredyt, który do dzisiaj spłacają). Po ok. 2 latach okazało się, że sytuacja się powtórzyła (na nieco mniejszą skalę niż poprzednio) – problem w tym, że na horyzoncie nie ma żadnych większych dochodów ze zbycia nieruchomości, które mogły zostać sprzedana.
Skutek – brak pieniędzy z nieruchomości odziedziczonej, a na dokładkę długi…