Bogaty z wyboru – tak zatytułował swój blog o finansach osobistych mój dzisiejszy gość, Rafał Walaszek. W samym 2020 roku przyciągnął na swój blog aż 427 000 Czytelników. To fenomenalny wynik, jeśli weźmiemy pod uwagę, że pierwszy wpis na jego blogu pojawił się zaledwie 2 lata temu! Dziś przygotowałem dla Was rozmowę z Rafałem o sprawdzonych sposobach na oszczędzanie i sztuczkach marketingowych, na które trzeba uważać.
Jak wiecie, moim wielkim marzeniem jest 15 milionów Polaków, którzy w świadomy sposób dbają o swoje finanse. A ponieważ blog Rafała: bogatyzwyboru.pl jest jednym z miejsc, w których możecie znaleźć dużo ciekawych i dopracowanych treści na temat oszczędzania i dbania o finanse, pomyślałem, że fajnie będzie przedstawić tego młodego twórcę osobom, które go jeszcze nie znają. Rafał ma 29 lat, a ja już 44 – zatem na pewne sprawy patrzymy z różnych perspektyw. Na szczęście zdrowe zasady dbania o finanse wcale się nie starzeją 🙂
Pod koniec 2020 roku przeprowadziłem wśród Czytelników bloga ankietę, żeby dowiedzieć się, jakiego typu treści są dla Was najciekawsze. Przeanalizowałem wyniki bardzo dokładnie. I co się okazało? Chociaż duża część z Was jest już na dalszym etapie swojej finansowej drogi, nadal wiele osób zgłasza chęć czytania treści o ważnym filarze finansów osobistych, czyli kontrolowaniu wydatków.
Bardzo mnie to cieszy, bo nieważne jak daleko zaszliśmy, jeśli na którymkolwiek etapie naszej drogi odpuścimy i zaczniemy beztrosko szastać pieniędzmi, szybko możemy znaleźć się w punkcie wyjścia.
Na końcu artykułu czeka na Was jeszcze konkurs, w którym możecie wygrać bon do Empiku o wartości 200 zł. A teraz zapraszam Was bardzo serdecznie do obejrzenia wywiadu z Rafałem. :
Poniżej znajdziesz też zapis naszej rozmowy:
Cześć Rafał!
Cześć Marcin.
Dziękuję Ci bardzo serdecznie, że przyjąłeś zaproszenie do mojego programu i na początek ogromna prośba – przedstaw się krótko naszym widzom i słuchaczom.
Jestem Rafał Walaszek, prowadzę blog: bogatyzwyboru.pl, na którym poruszam tematy takie jak: finanse osobiste, oszczędzanie, zarabianie, praca i biznes, inwestowanie i walka z długami.
Bycie bogatym można wybrać
Jak to się stało, że Twój blog nosi właśnie taki tytuł: „Bogaty z wyboru”?
Nazwa jest trochę ostra, wbijająca szpilę. W naszym kraju raczej nie lubimy za bardzo osób, które się wyróżniają. Które mówią o tym otwarcie, że zarabiamy pieniądze i jesteśmy dumni z tego, że to robimy. Bo mamy takie przekonanie, że jak ktoś dobrze zarabia, to jest to pewnie złodziej. Dlatego taka prowokacyjna nazwa. Mam trochę taki styl osobowości. I czy ktoś mnie polubi, czy nie, to ta nazwa będzie taka, że wbija szpilę i ktoś powie: wejdę z ciekawości. No i też nie jest ograniczająca – bo bogaty mogę być nie tylko w pieniądze, ale też w przeżycia, w doznania, w styl życia. I tą nazwą nie ograniczam się tylko do pieniędzy.
A o co chodzi z tym wyborem? Bogaty z wyboru?
No bo jednak sam decyduję o swoim życiu, nie zdaję się na los, nie mówię: co będzie, to będzie. Biorę sprawy w swoje ręce, bo są metody pomnażania majątku. Wiemy o tym obaj.
Prowadzisz bardzo popularny blog na temat finansów osobistych. Ale jak to się w ogóle stało, że zacząłeś się zajmować taką tematyką?
Prywatnie zaczęło się od moich rodziców. Prowadzili firmę jeszcze zanim się urodziłem, więc od pierwszych chwil kiedy pamiętam, zawsze w salonie pół stołu było zajęte fakturami. Zeszyty, segregatory, faktury – wszystko tam leżało. Byłem też zachęcany do prowadzenia mojego pierwszego budżetu, czyli takiej książeczki dla dziecka w takim zwykłym notesiku, gdzie wpisywałem: mam 100 zł w portfelu, dostaję dychę od babci, czy dychę na urodziny – to tam zapisuję, że mam dychę. Jak na coś wydam, to zapisuję, ile wydałem, i to ma mi się zgadzać. Zapisywanie budżetu – to było dla mnie ciekawe.
Pamiętam też taką sytuację – byłem na zakupach z rodzicami gdzieś w jakimś hipermarkecie. Było tam stoisko z zabawkami i chciałem z niego dwie zabawki. Jakiegoś tam resoraka i helikopterek. Wtedy mama powiedziała mi: dwóch nie weźmiesz. To była dla mnie taka lekcja – uświadomiłem sobie to dopiero teraz – takie wartościowanie, czy powinienem wydać na coś pieniądze. I potem tak mi to weszło głęboko, że jak cokolwiek moi znajomi kupowali, to ja stwierdzałem: nie wydam na to stówy! To mi się nie opłaca. Bo wiem, że dostaję piątkę kieszonkowego i za dużo musiałabym zbierać, żeby usprawiedliwić taki wydatek.
A jeśli chodzi o blog, to zawsze szukałem informacji finansowych w internecie, ale tym amerykańskim. No bo – zawsze te wzorce z Ameryki były dużo wcześniej. Ale w końcu natrafiłem na taki temat, który musiałem sprawdzić na polskim rynku – bo polskie prawo, uwarunkowania, jakieś różnice społeczne i nie chciałem na pewno szukać tego w serwisach – prowadzonych przez bankierów, którzy są sztywni i nieciekawi. Ja nie lubię tego typu portali. One są dla mnie strasznie nudne. Dużo czasu spędzam na YouTube i tam widzę taką bardziej osobowość. Tam można to lepiej przekazać niż w tekście. Zabrakło mi kogoś takiego ostrego, z pazurem i może trochę z jajem? Gdzie robimy sobie żarty.
Uświadom sobie, jakie masz potrzeby długoterminowe
Od czego zacząć walkę z niepotrzebnymi wydatkami i przygodę z oszczędzaniem?
Myślę, że trzeba zacząć od strefy takiej naszej głowy. Czyli zastanówmy się, jakie są nasze prawdziwe potrzeby. I nie mówię tutaj o potrzebach podstawowych: jedzenie, mieszkanie, ubranie – tylko o takich naszych potrzebach długoterminowych. Naszych celach, marzeniach, tym czego w głębi siebie pragniemy. Trzeba też odrzucić strefę zachcianek, czyli tego, co nam wpycha konsumpcjonizm. Czyli, jeśli chcemy się wyprowadzić za granicę, mieszkać gdzieś na bezludnej wyspie, w domku na plaży, no to trzeba do tego dążyć, a nie kupować sobie nowy model telefonu czy samochodu, bo to jest cool.
W tym bardzo pomaga prowadzenie budżetu domowego, czego zwykle nie lubimy robić. Ale to jest świetna metoda i mimo że zabrzmi to oklepanie, będę to powtarzał. Bo jednak jeśli nie wiemy jakie źródło mają nasze wydatki, no to dzięki budżetowi dowiadujemy się tego. Bo budżet domowy to nie jest tylko spisywanie wydatków, tylko też analiza i kontrola tego, co się ma dopiero wydarzyć. Więc analizujemy takie małe wydatki: tu 5 zł, tam 2 zł itd. Zwykle to ignorujemy, ale w skali roku to się zbiera w tysiące.
Jak oszczędzać na jedzeniu?
Na swoim blogu opublikowałeś dużo takich bardzo szczegółowych artykułów na temat oszczędzania. To są prawdziwe rozkminy – serdecznie je polecam. Naprawdę Twoja umiejętność wejścia i rozpracowania tematu jest imponująca. Między innymi pisałeś o oszczędzaniu na jedzeniu. No więc mam pytanie: czy naprawdę można oszczędzać na jedzeniu bez szkody dla zdrowia? No bo przecież zdrowe jedzenie dużo kosztuje.
Można. To na pewno. Można oszczędzać i nie musi to wcale tak dużo kosztować. Dużo kosztuje jeśli nie oszczędzamy. Przede wszystkim, warto oszczędzać na rachunkach, a nie na produktach. Czyli na przykład możemy sobie stworzyć plan jedzenia na 7 dni. Plan posiłków – dieta pudełkowa, ja tak często robię. Mamy szklane pojemniki, ładujemy to do lodówki i w razie potrzeby odgrzewamy. I dlaczego to jest ważne? Bo mamy bardzo konkretną listę zakupów. Czyli nie mówimy: „a czegoś nam brakuje, muszę znowu iść na zakupy”, czy: „kupiłem za dużo i mi się zepsuje”. Więc mam po prostu jasną listę czego i ile potrzebuję, i nigdy dzięki temu nie wyrzucam jedzenia. Jasne – coś się może zdarzyć, ale zdecydowanie rzadziej. Czytałem badania o tym, ile jedzenia wyrzucają Polacy. To są tony, setki tysięcy ton, więc dzięki takiemu podejściu dodatkowo zyskujemy na kwestiach środowiskowych.
Czyli masz rozpisany taki swój jadłospis?
Tak, mam takie gotowe listy, np. na pierwszy tydzień miesiąca, drugi i trzeci. Mogę sobie to dowolnie przestawiać, ale dzięki takim listom idę na zakupy i wiem co mam kupić.
Czyli kluczem jest niemarnowanie jedzenia i niekupowanie zbyt dużych ilości.
Tak, bo wyrzucone jedzenie to pieniądze wyrzucone do śmietnika.
No dobra, ale potem jesteś w sklepie. Mnóstwo rzeczy mruga tam do Ciebie z półek. Jakie masz patenty na to, żeby oszczędzać, gdy już jesteś na zakupach.
Pierwsza kwestia – nie musisz na nich być. I nie chodzi mi o to, że wyślesz na nie kogoś innego. Możesz po prostu zamówić zakupy przez internet. Nie mówię, że masz sobie zamówić kebaba czy pizzę, tylko chodzi mi o to, że wiele marketów oferuje dowóz.
No ale dowóz kosztuje.
Dowóz kosztuje, ale zauważ, że do 50 zł w wielu sklepach za dostawę płacisz 15 zł, a powyżej – już nie płacisz – ona jest darmowa. A wiemy, że na jedzeniu łatwo jest przekroczyć te pięć dych. Oczywiście trzeba zajrzeć do regulaminu każdego sklepu. Jeśli kupujesz w ten sposób, robisz listę, bierzesz dane produkty, to nie łapiesz się na sztuczki marketingowe. O nich może pogadamy później, no ale one Cię nie dotyczą. Bo po prostu robisz listę, zamawiasz i to do Ciebie przyjeżdża. Ale to jest przede wszystkim oszczędność czasu. Bo czas kosztuje, a czasu nigdy nie odkupisz za żadne pieniądze. Nie marnujesz czasu na dojechanie do sklepu, szukanie w alejkach tych produktów, stanie w kolejce do kasy i powrót do domu. A jeśli jedziesz samochodem – dochodzi też paliwo. Więc na tym też jest oszczędność.
Kolejny sposób to kupowanie marek własnych marketów. To jest ten sam produkt, pochodzi od dużego producenta, schodzi z tej samej linii produkcyjnej, ma najczęściej nawet ten sam skład, ale produkt jest tańszy. Marki własne popularnych produktów bardzo łatwo dostać. Niekoniecznie są to zawsze najzdrowsze produkty – trzeba poszukać.
Wspomnieliśmy o planie jedzeniowym. Kolejny sposób na oszczędzanie na jedzeniu to na pewno własne jedzenie do pracy. Powiedzmy, ze ktoś skończył home office. Jedziemy do pracy, bierzemy wtedy swoje jedzenie i nie kupujemy niczego od pana kanapki. U niego jest bułka: szynka, ser, a jej skład na naklejce to: bułka, szynka, ser. Ale nie wiesz, co jest w tym serze, nie wiesz, co jest w tej szynce i w tej bułce. A tak masz pełną kontrolę nad tym, co jesz.
Jeśli ktoś jednak siedzi na home office może wypiekać swój chleb. My wypiekamy sobie na przykład kajzerki w piekarniku, bo nie trzeba mieć do tego jakiejś specjalnej maszyny. I to jest spora oszczędność.
Jak oszczędzać na zakupach
Jakie są jeszcze patenty na oszczędzanie na zakupach?
Na pewno warto porównać cenę za kilogram i za opakowanie. Może nie na żywności, ale to się bardzo często zdarza na chemii gospodarczej. Warto zobaczyć różne proszki do prania czy płyny do płukania, bo choć opakowanie jest w danej cenie, ono ma w sobie litr, a obok stoi drugie, które ma 850 ml. Chociaż ma atrakcyjniejszą cenę, to zawartości jest mniej i docelowo płacisz tak naprawdę więcej w tej cenie zbiorczej za kilogram, czy za litr.
Czyli to jest taka ukryta podwyżka ceny.
Ukryta podwyżka – możemy tym żonglować – albo ceną, albo opakowaniem.
Można też kupować poza sezonem. Na przykład ja teraz będę potrzebował kurtki zimowej, więc kupię ją już teraz na przyszły rok. Za rok też będę jej potrzebował, a teraz sklepy wypychają zimowe kolekcje, żeby wstawić wiosenne. Cena jest niższa, no bo muszą się tego pozbyć w jakiś sposób, nie ma pewności, że trafisz to, co chcesz kupić, ale możesz poszukać. Jeśli chodzi o likwidację kolekcji, to warto wypatrywać likwidacji sklepu. Na przykład moi znajomi kupili sobie komodę, której akurat szukali. Bo jeśli jest okazja i kupujemy coś tylko dlatego, że jest okazja – to jest duży błąd. Ale tę komodę trafili za 300-400 zł, już nie pamiętam dokładnie. Ona kosztowała wcześniej około 2000 zł, więc to była duża oszczędność.
Kolejna rada, choć może się to wydać nieprzyjemne, no ale jednak: nie brać dzieci na zakupy. Bo jednak te najmłodsze dzieci, sześcio-, ośmioletnie, w tym wieku są bardzo narażone na sztuczki marketingowe, o których za chwilę powiemy. Kupujemy sok jabłkowy, na naszej wysokości wzroku jest ten najtańszy, a na wysokości wzroku dziecka jest ten malutki, który kosztuje tyle samo co 2-litrowy, ale jest z jego ulubioną postacią z bajki, więc – mamy wybór: albo zapłacić, albo słuchać krzyku. Bo wątpię, że wiele osób edukuje finansowo swoje dzieci już na tym etapie. Myślimy: niech ma dzieciństwo, niech się jeszcze takich rzeczy nie uczy.
Jak oszczędzać w domu?
Myślę, ze tutaj żadna edukacja nie pomoże. Ukochana postać z bajki zawsze wygra na zakupach i nie ma na to rady, zresztą te smutne miny dzieci zawsze kończą się tym, że w naszych wózkach ląduje znacznie więcej zakupów. Na Twoim blogu znajdziemy też obszerny artykuł na temat oszczędzania we własnym domu. Jak tutaj możemy oszczędzić?
Tak naprawdę możesz oszczędzać na wszystkim. Tylko pytanie: czy warto. Jest też coś takiego jak efekt Diderota. Nazwa wzięła się od historii człowieka, który kupił sobie piękny szlafrok. Dostał trochę pieniędzy, kupił ten piękny szlafrok, ale okazało się, że nie pasował do reszty jego rzeczy. Więc kupił sobie do niego piękne kapcie. Patrzył na kapcie, ale widział tylko swój stary dywan, więc kupił nowy dywan. Na dywanie stał fotel, więc kupił nowy fotel. Do fotela biurko, i tak się okazało, że wymienił całe mieszkanie. I przy okazji – nie wiem, czy zbankrutował, czy pozbył się wszystkich pieniędzy, które zarobił. Natomiast chodzi o zjawisko, w którym kupujemy coś nowego i bierzemy tę rzecz jako nasz punkt odniesienia, że do tego powinno wszystko pasować. Czyli nie wariujmy od tego, że kupiliśmy nowy, piękny długopis i teraz musimy mieć do niego garnitur i wszystko inne. To efekt, na który warto uważać.
Można też oszczędzać na takich zwykłych, domowych sprawach. Mamy teraz zimę ogrzewamy mieszkania. Ja od kilku lat mam ekran zagrzejnikowy, czyli taki kawałek styropianu ze sreberkiem przyklejony na taśmę dwustronną do ściany. I to sprawia, że grzejnik nie grzeje tej zewnętrznej ściany, która jest smagana mrozem i wiatrem, natomiast ciepło odbija się z powrotem do pokoju. I dzięki temu grzeje nam tyle samo, ale mamy zdecydowanie cieplej.
Co jeszcze poza ogrzewaniem?
Prąd – to się często pojawia w programach telewizyjnych typu: nie wyłączył budzika na noc i zbankrutował. Bo zostawił go włączony w trybie stand by. Chodzi o to, by wyliczyć, czy ten problem nas dotyczy. My nie żyjemy na wystawie telewizorów, gdzie mamy 50 modeli włączonych przez 24h na dobę, tylko to są często bardzo małe koszty.
Ja wyliczyłem to w swoim przypadku, podliczyłem wszystkie sprzęty, ich moc i czas użytkowania – obliczyłem, ile to będzie kosztować. Moje wszystkie sprzęty dają 15 złotych rocznie z groszami. Więc – ja nie mam powodu tego nawet wyłączać, bo moim zdaniem nie warto, ale robię to bardziej z przesłanek ekologicznych. Można się bać, bo jak ktoś ma stary sprzęt to oczywiście, on może „ciągnąć” prąd bardzo – jakieś stare kino domowe itd. to naprawdę ciągnie mnóstwo prądu – ale trzeba myśleć za siebie, liczyć samodzielnie, a nie dawać wiarę ekspertom, którzy są może nawet niesprawdzeni.
Przykład bardziej abstrakcyjny: jeśli mieszkamy w domu, to przy remoncie czasem wymienia się okna. Z takich starych okien można zrobić szklarnię. I jeśli chcemy warzywa – bo ktoś np. lubi się zajmować ogrodem – warto uprawiać swoje warzywa. Oszczędność na tych warzywach, które musielibyśmy kupić w sklepie: nagle ta różnica pojawia się u nas w kieszeni, bo na szklarnię wydajemy raz, a warzywa mamy co roku. I można zebrać około 600-700 zł. Załóżmy, że ma 16 m2, po roku, po dwóch szklarnia się zwraca.
Pod warunkiem, że mamy ziemię, na której możemy taką szklarnię postawić
Tak, pod warunkiem, ze mamy ziemię, ale też ona niekoniecznie wymaga pozwolenia, często tylko zgłoszenia. Jeszcze w kwestii sprzętów i wspomnianego Diderota. Jeśli już wymieniamy rzeczy na nowe, to sprzedajmy te stare. Bo, możesz mieć na przykład jakąś rzeźbę z Afryki, która jest pamiątką z podróży – to świetny element wystroju. A jakaś figurka latarni morskiej z mewą i termometrem, którą kupiłeś 20 lat temu, bo podobała Ci się jakaś Baśka, i ta rzecz się jej podobała, a Ty chciałeś jej zaimponować, ale teraz nie jesteś już z Baśką i Twoja żona patrzy na to z podejrzeniem, czemu od 20 lat nie chcesz się tego pozbyć. Poza tym – na czym byś się skupił bardziej – tak emocjonalnie: oglądając jeden duży obraz na ścianie, czy jakbyś miał 20 małych obrazków, ramki ze zdjęciami, jakąś antyramę ze wklejonymi rzeczami? To wszystko skupia naszą uwagę, męczy psychicznie i radzę się tego pozbyć.
Wróćmy jeszcze do sprzętów. Są różne klasy energetyczne: A, B, C itd., producenci reklamują, że warto jest zapłacić dużo więcej za sprzęt, który jest bardziej energooszczędny. Co Ty na to?
Nie zawsze. Przede wszystkim policzmy, jaka jest różnica. To, że sprzęt jest lepszej klasy, nie oznacza, że opłaca się go kupić. Takim sprzętem najczęściej reklamowanym jest lodówka, no bo lodówka zużywa podobno 30% prądu w gospodarstwie domowym. No i teraz kwestia własnych wyliczeń. Powiedzmy, że mamy dwa podobne modele, które możemy porównać: podobny rozmiar, pojemność w litrach, inna klasa energetyczna. Weźmy prawdziwe zużycie. Oczywiście to podawane przez producenta, bo nie mamy możliwości weryfikacji tego i bierzemy poprawkę, że te dane są podawane ze specjalnych pomieszczeń testowych, które nie są naszym domem – to są zupełnie inne warunki. Ale załóżmy dla obliczeń – moc tej lodówki razy czas pracy, powiedzmy roczny. Ile prądu zużyje przez rok. Wychodzi nam wynik. Oba porównujemy i różnicę ceny – dzielimy i patrzymy, czy np. lodówka nam się zwróci po dwóch latach, czy po dwudziestu dwóch. To jest bardzo duża różnica. Czasem nie warto dopłacać.
Jak oszczędzać na rozrywce
Przejdźmy do jeszcze jednej kategorii budżetowej – ja ją bardzo lubię – rozrywka. Czyli jakie masz patenty, żeby zaoszczędzić na rozrywce, ale jednocześnie nie umrzeć z nudy.
No i odpowiem Ci pytaniem na pytanie: co dla kogo oznacza umrzeć z nudy. Bo powiedzmy ja, będę potrzebował tylko książki i spokoju, a Ty możesz potrzebować skoku na spadochronie. Każdy rozrywa się w inny sposób i nie można też powiedzieć, że czyiś sposób jest zły. No bo to jest jego życie, jemu to sprawia przyjemność i należy to uszanować. Cokolwiek by nie robił. Jeśli oczywiście nie szkodzi innym. I teraz takie przykłady, może niekoniecznie w naszej obecnej, pandemicznej sytuacji – ale np. są kina w plenerze organizowane przez miasto. Często w Warszawie, w różnych dzielnicach jest pompowany ekran i z rzutnika są puszczane filmy. Są rozstawione jakieś leżaczki i można się tam, albo na kocyku, jak na pikniku wręcz rozłożyć.
Są też koncerty miejskie, na które możemy pójść, bo to są jakieś dni miasta, albo imprezy w mniejszych miejscowościach – to często wielogodzinne imprezy.
Kolejny sposób to karta biblioteczna i darmowe książki. Nie musimy za nie płacić. Jeśli już lubimy kupić książkę, to warto robić to na zmianę ze znajomymi. Powiedzmy: dogadajmy się w trójkę, bo lubimy np. fantasy. Każdy kupuje co trzecią książkę, wymieniamy się, i czytamy za darmo dwie z trzech książek.
Jeśli np. nie interesują nas książki, a powiedzmy – jesteśmy zapalonym graczem. Grając na konsolach – używane gry w pudełkach kupujemy za ułamek ceny, no i oczywiście mamy możliwość odsprzedaży. Jeśli natomiast wolimy komputer, nie lubimy konsoli, no to oczywiście teraz platformy się prześcigają, żeby ściągnąć do siebie użytkowników. Rozdają darmowe gry, czyli np. Epic Store rozdaje co jakieś 2 tygodnie darmowe gry, często nawet nowe, pierwsze 24h od premiery można pograć za darmo. Super opcja. Są też game passy, gdzie płacisz abonament jak na Netflixie i masz możliwość wyboru biblioteki gier.
Czyli jak ktoś chce, to znajdzie sposób, żeby na rozrywce też porządnie zaoszczędzić i niekoniecznie umierać z nudów. Fajnie – można czytać książki, chodzić na darmowe koncerty, których teraz nie ma, ale oczywiście liczymy na to, ze to wróci, no ale wiesz, fajnie byłoby coś pooglądać. Kablóweczka kosztuje, Netflix kosztuje, wszystko kosztuje.
Abonament RTV też kosztuje. Ja polecam oszczędzać na czymś, co nie wprawia nas w żenadę i w poczucie wstydu. Ja np. już wiele lat temu zdecydowałem, że telewizji nie będę oglądał, bo nawet jeżeli coś mnie interesuje, to muszę czekać na konkretną godzinę. Ja się przerzuciłem w 100% na YouTube i to tam oglądam, jeśli cokolwiek potrzebuję obejrzeć. Nie mówię tutaj o filmach, ale o rozrywce poza filmem, np. lubię programy o architekturze. Nie muszę się tego uczyć, nie będę stawiał wieżowców, ale chcę to wiedzieć, interesuje mnie to i dość odpręża. Więc jest tyle programów, które poziomem przerosły już dawno temu telewizję, że jest z czego wybierać.
Żeby tak oszczędzać na każdej rzeczy, to musielibyśmy mieć bardzo silną wolę i wszystkiego pilnować. No i okazuje się, ze tutaj pomocne mogą być nawyki. Jak wyrobienie w sobie odpowiednich nawyków pomaga nam w oszczędzaniu?
Nie szukałbym tutaj nie wiadomo jakich nawyków. Bo mamy tendencję do przekręcania ważności. Czyli jak np. masz 100.000 zł, wchodzisz na jakąś grupkę Facebookową o inwestowaniu i ktoś pisze: „mam 100.000 zł, co z tym zrobić?” Czyli trudne pytanie, a szukamy prostego rozwiązania, gotowca. Najlepiej szybkiego – ktoś odwali za nas robotę, my mamy tylko spijać z tego śmietankę. Natomiast do prostego problemu, którym jest oszczędzanie, szukamy nie wiadomo jakich rozwiązań, a to jest proste: ograniczaj to, czego nie potrzebujesz, kieruj pieniądze tam, gdzie warto. I to wszystko. Budżet pozwala Ci właśnie to zauważyć. Gdzie czegoś nie zauważasz, a powinieneś? Wyeliminuj to, po kolei wycinaj te wydatki, na których Ci nie zależy. To są zwykłe przyzwyczajenia, które niesiemy ze sobą latami, ale często nie mają żadnego sensu.
Część tych patentów, o których mówimy, pozwala nam zaoszczędzać spore kwoty, inne – mniejsze, ale Ty też radzisz na swoim blogu: oszczędzaj złotówki, a nie grosze. Co to dokładnie znaczy?
Cały pomysł na tekst wziął się od angielskiego przysłowia: Penny wise pound stupid. Chodzi o to, żeby nie skupiać się na tych rzeczach, które są nieważne, poświęcając jednocześnie te istotne. Świetnym przykładem tego są pomidory na drugim końcu miasta tańsze o 3 gr za kilogram – to taki klasyczny przykład, wszędzie powtarzany. Takim przykładem jest też stacja benzynowa. Czyli na naszej paliwo jest za 5,05 zł, a na innej za 4,99 zł. To jest ten trick – zmienia się pierwsza cyfra, i myślimy – 4 zł, a nie 5!
Taniej o złotówkę…
Tak – złotówkę, a tak naprawdę to jest 6 gr i jeśli tankujesz powiedzmy 50 litrów, to wychodzi tylko 3 zł. I teraz czy opłaca Ci się jechać specjalnie na inną stację? Skoro jest tańsza, pewnie inni kierowcy pomyśleli tak samo, będziesz więc stać w kolejce do dystrybutora, potem do kasy, i musisz jeszcze wrócić. Jeśli jest po drodze – jasne, opłaca się, ale specjalnie? Pomyśl sobie teraz, że kończysz pracę, Twój szef przychodzi do Ciebie o 17:00, gdy masz już wyjść i mówi do Ciebie: „Wiesz co, zostaniesz jeszcze pół godziny”, bo tyle Ci zajął dojazd na stację, I: „dostaniesz za to 3 zł”. I myślisz sobie: Ej, on nie ma do mnie żadnego szacunku, mam ochotę dać mu w pysk po prostu! I teraz pomyśl, że Ty robisz sobie dokładnie to samo – i czy masz do siebie szacunek?
Zwracasz uwagę na ważną rzecz, jaką jest też wartość naszego czasu,
Tak, czasu nigdy nie odzyskamy, to jest taka waluta… no najcenniejsza u nas w życiu.
Kiedy w takim razie warto wydawać więcej?
Na pewno na jakość. Kupując jakiś sprzęt. Na przykład suszarkę do włosów. Jak się urządzałem, potrzebowałem suszarki do włosów. Wiadomo – dopiero się urządzam, nie mamy suszarki, stwierdziłem: co robi suszarka. No wieje gorącym powietrzem, jaka to może być filozofia? Więc biorę najtańszą. Włączyłem ją i po 5 sekundach się spaliła. Stwierdziłem – wracam, kupuję normalną. Nie będę dziadował na najtańszą suszarkę. Jakaś filozofia jednak jest w suszarkach.
Na pewno też warto zapłacić za ponadczasowość. Na pewno w kwestii mebli. Czyli np. nie wybrałbym jaskrawozielonej kanapy, bo może jest teraz trendem, ale za 2 lata już by mi oczy wypalała, nie miałbym ochoty na nią patrzeć. A skoro ja nie mam ochoty patrzeć, może mi być ciężko ją sprzedać. Więc kupię sobie jakąś szarą, czarną lub może brązową. Ona jest bezpieczna, jest też elegancka i mogę ją mieć kolejne 20 lat.
Warto też czasem dopłacić do wiedzy. Bo ok – ja zawsze promuję podejście: uczmy się za darmo w internecie. Chociażby my prowadzimy blogi i są artykuły za darmo. Ale czasem lepiej dopłacić za to, że ekspert, którego znasz, ufasz mu, i wierzysz w jego jakość, organizuje wiedzę w określony sposób. Wróćmy do pozornych oszczędności. Ktoś bierze kredyt hipoteczny, i mówi: „Oszczędzę na kursie Marcina, te 300-400 zł” i w efekcie zapłaci więcej o 120.000 zł w samym kredycie. I to jest taka bardzo pozorna oszczędność. Chodzi mi to, żeby właśnie duże decyzje były dla nas ważne, a nie te małe. Czyli biorę kurs, bo różnica pomiędzy tym kredytem na 300.000 zł najtańszym a najdroższym jest ogromna – zgadza się?
No tak, to są różnice sięgające od kilkudziesięciu do nawet grubo ponad 100.000 zł.
Nawet 150.000 zł! I jedna taka decyzja, zafunduje nam te pomidory droższe o 3 gr do końca życia.
Rafał, to jeszcze raz pytanie odnoszące się do konkretnego artykułu z Twojego bloga. Czy odkładając co miesiąc 10 zł, można realnie zbudować oszczędności?
To sposób: „Dycha miesięcznie” – czyli co miesiąc odkładasz 10 zł, i po roku oszczędzasz 780 zł. I myślisz – no ale jak to, przecież rok ma 12 miesięcy, skąd te 700 zł rocznie? Cały trick polega na tym, że co miesiąc odkładasz 10 zł więcej. To nie jest sposób dla zaawansowanych osób, ale dla takich początkujących, czy dla dzieciaków – jest jeszcze kilka nominałów, złotówka tygodniowo, czy grosz dziennie. I tam się odkładają różne sumy. Chodzi o to: nie dasz rady, oszczędzić dychę? Oczywiście, że dasz radę. I odkładasz w kolejny miesiąc tę dychę więcej. No nie dasz rady odłożyć dychy więcej niż miesiąc temu? Pewnie, że dasz. No oczywiście w pewnym momencie dochodzisz do ściany, czyli powiedzmy dla jednego to będzie 100 zł, dla innego 5000 – wiadomo, są różnice w zarobkach i wydatkach. Natomiast poznajesz tę różnicę, która jest między zarobkami i wydatkami. I nie ma już tej sytuacji, że ja muszę prowadzić budżet, mi się nie chce tego robić, ja nie chcę czegoś tam zrobić itd. Na początku miesiąca przelewam tę kwotę, w końcu dochodzę do ściany – do tej kwoty, która jest moim maksimum i mogę dalej oszczędzać tyle już co miesiąc.
No i przede wszystkim kończy się wymówka, że ja nie mam z czego odłożyć. Jak odłożę 10 złotych, to za chwilę okaże się, że mogę odłożyć też więcej.
Jest jeszcze inna metoda, sprawdzi się gdy ktoś nie lubi konkretnych kwot. To metoda nominału. Chodzi o to, że robimy takie losy – wpisujemy na nich nominały: 1 gr, 2 gr, 5 gr, 10 gr i tak do 500 zł. Jak nam wygodnie, które kwoty uważamy za dobre. Co ważne – ten sposób wymaga gotówki. Gdy wracamy z zakupów i mamy resztę w portfelu, wtedy losujemy sobie z czapki czy stolika, czy gdzie tam te losy trzymamy, jakiś nominał. Np. 2 zł. Wtedy wyjmuję z portfela wszystkie dwuzłotówki i wrzucam je do skarbonki.
Dlaczego losy? Bo gdybyśmy ustalili np. dany nominał do danego dnia, to wtedy możemy się sami oszukiwać. Np. dzisiaj dwójki, to pozbędę się tych dwójek, jakoś je wydam. Wcale nie eliminuje to ryzyka, że sami walczymy ze sobą i swoimi oszczędnościami. Ale tak jak mówię, to są metody dla początkujących. Nie są to metody dla ludzi, którzy naprawdę poważnie do tego podchodzą.
Jakie sztuczki marketingowe czyhają na nas w sklepie
Rozmailiśmy o tym jak wycinać wydatki, jak budować z boku oszczędności, no ale wiesz, świat nie znosi próżni, mamy swoje postanowienia, mamy oszczędności, wchodzimy do sklepu albo oglądamy telewizję i nagle napadają nas ze wszystkich stron marketingowcy z różnymi sztuczkami. To jakie są te najbardziej podchwytliwe sztuczki, na które najczęściej dajemy się nabrać.
Zróbmy taką wycieczkę po sklepie. Jesteśmy jeszcze przed wejściem. Nagle czujesz zapach pieczywa – piękny, pachnący, zachęcający. Mówisz: „No kurcze, wejdę”. Tylko że okazuje się, że to pieczywo wcale nie jest świeże w tym hipermarkecie, to jest zamrożony glut z fabryki, a oni go tam po prostu wypiekają. Jeśli ktoś to widział, wygląda to okropnie. Ale wchodzisz i czujesz – to jest zapach, który jest rozpylany w wentylacji. Mówisz: „no nie chcę tego chleba, ale już jestem w sklepie, to zrobię zakupy”.
Bierzesz wózek, bo nie ma koszyków. A dlaczego nie ma koszyków? Bo koszyki są malutkie i jeśli wsadzisz do nich odpowiednią ilość swoich produktów, wydają się pełne. Wszystko mam – nie wezmę więcej, bo będę musiał nosić w rękach. Dlatego bierzesz wózek i wsadzasz te same produkty do wózka. Ale on jest taki wielki i pusty i masz takie: kurcze, jakoś to tak wygląda biednie, muszę coś dobrać, bo tak mizernie jest, na pewno czegoś zapomniałem.
Pchasz ten wózek po podłodze, po tych kafelkach, kółka wpadają pomiędzy kafelki i wydają ten dźwięk: puk… puk… puk… – taki bardzo regularny dźwięk. To Cię wprawia w pewien rytm. I teraz uwaga co się dzieje – wchodzisz na przykład po twaróg, czyli na dział z lodówkami. Tam produkty psują się szybciej, trzeba je szybciej wypchnąć, bo one nie mogą się zmarnować – trzeba je sprzedać. To teraz co się dzieje w sklepie, w którym ja robię zakupy. Tam są malutkie kafelki – na miejscu jednego dużego, jest pięć mniejszych. Gdy wjeżdżam kółkami wózka, nagle słychać: pukpukpukpuk – szybki odgłos, instynktownie wydaje Ci się, że idziesz za szybko i zwalniasz – nawet o tym nie myślisz.
A to ciekawe – muszę się przyjrzeć jak te kafelki wyglądają.
Przyjrzyj się w swoim sklepie. Ciekawe czy u Ciebie też tak jest. Nie jest tak wszędzie, ale w moim sklepie, tym, w którym robię zakupy, jest to zastosowane. Widziałem to już wielokrotnie. Ale może nie nabierzesz się, bo nie ma takiej podłogi. Słuchasz muzyki, która leci w tle. To jest zawsze takie tło muzyczne – spokojna muzyka, nigdy tam nie ma słów, to ma być spokojny rytm.
To się nazywa muzak – i to jest specjalnie tworzone dla sieci handlowych. Zaczęło się od tego, że był taki amerykański generał, miał swoje patenty i chciał wypromować je swoją muzyką zamiast radia. Okazało się, że ta muzyka świetnie działał w windach, bo wtedy jeszcze windy nie były powszechnie znane i ludzie się ich bali, bo za szybko dla nich jechały. Ta muzyka miała być uspokajająca. Natomiast teraz jest to muzyka użytkowa. Czyli może być wesoła, smutna, szybka, energiczna, wolna itd. Ta muzyka ma Cię spowolnić – to jest kolejny krok. Tu się wszystkie sztuczki nakładają na siebie, bo jedna nigdy nie zadziała, ale któraś z 50, które sklep stosuje, na pewno będzie działać. I w hipermarketach są wolne rytmy.
I dla kontry – jaka muzyka jest w młodzieżowym sklepie odzieżowym? Zawsze szybka i energiczna. Dlaczego? Bo masz wziąć ten ciuch, nie zastanawiać się nad nim długo – czy on Ci pasuje, czy nie. Wrócisz do domu, nie pasuje. Jesteś młody, no raczej nie chce Ci się go oddać, robić zwrotu.
Teraz powiedzmy, że masz swoje słuchawki na uszach, nie słuchasz tej muzyki i po prostu idziesz po swojego ulubionego batona do działu ze słodyczami. I Twój baton ostatnio podrożał, co Cię mocno wkurzyło. Ale patrzysz– nie, jest w tej samej cenie. I co się dzieje? On jest mniejszy o 10 g. Mieliśmy batonik 200 g, nagle mamy 190 g – nie czujesz w ręku tej różnicy, musiałbyś zajrzeć z tyłu, a przeważnie tego nie robisz.
Nagle odchodzisz od stoiska, ze swoimi batonikami, chcesz przejść alejkę, ale Twoje przejście blokuje paleta z proszkami do prania. Super ekstra okazja, promocja – łap! I co się dzieje? Dlaczego te promocje są zawsze w innych działach? Żebyś nie mógł teraz porównać tego proszku do innych. No bo z batonem nie porównasz – to jest co innego. I prawdopodobnie to jest na drugim końcu sklepu, jeśli wiesz, wziąłeś ten proszek – bo przyda się, proszek się nie zepsuje – myślisz: „przecież wezmę”. Ale już nie wrócisz na dział chemii, no bo nie masz powodu. Nie zachodzisz przecież za każdym razem na dział chemii. Prawdopodobnie nie porównasz ceny, a okaże się, że konkretny proszek był najdroższy.
Oczywiście jest też ten przykład, o którym już wspominałem, czyli układ towaru na półkach. Czyli to, o czym wspominaliśmy w wątku z dziećmi na początku. Dziecko widzi na poziomie wzroku swoją ulubioną postać, a Ty widzisz ekonomiczny soczek.
Gdy już wychodzisz ze sklepu i idziesz do innego – musisz coś załatwić. Niech to będzie np. operator komórkowy. Nie wiem, czy zauważyłeś, że coraz częstsze są punkty stojące, bez siedzeń – bo niby są zdrowsze. Tak samo jak w urzędzie – ani nie siądziesz, ani nie staniesz, ale zawsze jest tak jakoś niewygodnie. I dlaczego tak jest? To jest robione celowo, po to, by się Ciebie szybciej pozbyć. Bo nie przeczytasz umowy dokładnie, bo nawet jak masz jakąś sprawę, skargę, reklamację, to nie będzie Ci się chciało stać. Mówisz: dobra, następnym razem.
To jest też super sprawa – jesteś w galerii, jesteś już po zakupach i chcesz iść do kina. Już możesz, jest po pandemii. I nagle – popcorn. Taka typowa pułapka cenowa: mały, średni, duży. 5-10-12 zł. Małego nie weźmiesz, bo jest za mały – widzisz ten mały kartonik – no szkoda w ogóle to brać. Ale różnica między dużym a średnim jest tak niska, że dopłacisz – no bo czemu nie! I w efekcie bierzemy najdroższy wariant.
Nie każda oszczędność ma sens
Dlaczego według Ciebie oszczędzanie nie jest popularne i nigdy nie będzie?
Przede wszystkim mylimy też oszczędzanie z wyrzeczeniami. I tutaj wracamy do pytania o rozrywkę. O ile myślimy, że zawsze powinniśmy oszczędzać na tym, co jest zbędne, no to myślimy tak: jeść trzeba, mieszkać trzeba i tak dalej. Co jest zbędne: rozrywka, bo przecież można się czasem nie rozerwać. Tylko widzisz, w naszym budżecie rozrywka jest dość niewielką pozycją. Widziałem takie badania statystyczne, w których napisano, że wydajemy niecałe 50 zł miesięcznie na rozrywkę. Teraz pytanie: czy odebranie sobie tego, co lubimy i oszczędzenie tych 50 zł jest naprawdę tego warte? Bo moim zdaniem absolutnie nie.
Czyli lepiej szukać oszczędności w innym miejscu.
Tak, bo odebranie sobie przyjemności zaraz będzie rodziło w nas frustrację. Wytrzymamy miesiąc, dwa, trzy, ale potem się złamiemy i wydamy jeszcze więcej, żeby sobie odbić ten czas, który był bez rozrywki. Oczywiście brakuje nam też wyraźnych autorytetów. Takiego kogoś, na poziomie może Ewy Drzyzgi, bo przecież wszyscy wiedzieli, czym są „Rozmowy w Toku” tak? I brakuje nam kogoś takiego, kto pociągnie to wszystko tak, że Polacy będą wiedzieli, że owszem – jest ktoś od finansów, kto może im pomóc. Bo on rozwiązuje te problemy zawsze.
Trzeba mieć jakiś cel
Fajnie by było, gdyby to było czymś całkowicie naturalnym, że oszczędzamy pieniądze, po to, żeby je mieć. Bo przecież lepiej jest mieć pieniądze niż ich nie mieć. I przy tym nie musieć czuć się źle, czy skrępowanym, bo oszczędzamy pieniądze. Bo zaraz ktoś nam przyklei łatkę, że jesteśmy sknerami. Jak to widzisz: po co w ogóle oszczędzać? Przecież nie wiadomo, ile pożyjemy, może lepiej cieszyć się życiem?
No tak, bo przecież najpopularniejszym powodem oszczędzania jest bezpieczeństwo. I bardzo słusznie. Ale też poza bezpieczeństwem rodziny i naszych dzieci ja mówię, że warto być po prostu egoistą i pomyśleć o sobie. Może „egoista” to nie jest dobre słowo, bo dbanie o siebie to nie jest egoizm. Powinniśmy mieć jakiś cel długoterminowy – nasze duże marzenie, do którego dążymy.
Może to jest emerytura na godnym poziomie, a nie tym związanym z ZUS-em, gdzie jemy tynk ze ściany, bo nie mamy na nic innego, ale też taki cel po drodze, który jest naszym takim, powiedzmy hobby, które nam sprawia przyjemność, ale kosztuje. I zwykle odmawiamy sobie – nie, nie będę robił tego hobby, no bo tyle nas kosztuje. Ale to jest Twoja radość życia. Czy urodziłeś się tylko po to, żeby pracować i spłacać rachunki? Bo moim zdaniem masz do zaoferowania światu coś o wiele ciekawszego. I mówię to do każdego – nie do Marcina – ja mówię to do Was. Bądź po prostu w pewien sposób egoistą i zadbaj o siebie. Bo zapisujemy dzieci na zajęcia dodatkowe, żeby one miały coś fajnego, ale my też powinniśmy coś mieć.
Tak jak mówisz: jest jedno życie, warto je przeżyć w fajny sposób i te oszczędności i pieniądze bardzo pomagają w tym, żeby się zastanawiać, jak w miły sposób spędzić czas, a nie: skąd wziąć 50 zł na spłatę kolejnej raty kredytowej.
No tak, nie oszczędzamy pieniędzy dla samego faktu powiększania stanu konta, tylko one są środkiem do celu. Bo pieniądze są żadne. Pieniądze nie są złe ani dobre, tylko my nadajemy im znaczenie. Bo ktoś może robić z pieniędzmi złe rzeczy, a ktoś inny może robić dobre. Można wybić ostatnie zwierzątko z gatunku, a można wpłacić wsparcie na schronisko. Pieniądze są żadne.
Praktyczne recenzje
To porozmawiajmy jeszcze na chwilę o książkach. Bo recenzujesz na swoim blogu książki biznesowe. Jestem Ci bardzo wdzięczny między innymi za rzetelną recenzję Finansowej Fortecy. Mam pytanie – jaką ostatnio przeczytałeś fajną i ciekawą książkę, którą mógłbyś polecić naszym widzom i słuchaczom.
Przede wszystkim, ja nie robię recenzji takich jak w mediach, czyli kilka zdań o książce – o czym ona jest. Bo dla mnie taka informacja jest nijaka, ja nadal nie wiem, o czym jest książka. Albo to jest spoiler, albo to mi nic nie mówi. Więc ja robię wręcz taką analizę książki, porównuję ją z moimi przekonaniami i faktami, czy to naprawdę jest tak, jak przedstawiono w książce. Może nie przeczytałem jej ostatnio, ale tę polecę – Dale Carnegie „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi”.
Klasyka.
Klasyk. I dlaczego ją polecę? Ona została napisana w 1936 roku. Czyli ponad 80 lat temu i nadal w 90% jest aktualna. Więc ja lubię książki ponadczasowe, które się nie dezaktualizują za rok, dwa, trzy. A tutaj mamy taki dowód. Więc myślę, że za 10-20 lat to też się sprawdzi. O czym jest ta książka? Myślę, że tytuł już to mówi: polepsz swoje stosunki z partnerem/partnerką, z dziećmi, ze znajomymi, może w pracy. Taka bardzo praktyczna książka. Ja lubię praktyczne książki, które dają mi realną wiedzę, którą można wykorzystać. Nie przepadam za powieściami.
Zbliżając się do końca naszej rozmowy, gdybyś miał zostawić naszych widzów z jakąś jedną myślą, jedną radą, lub jakimś cytatem – to co by to było?
Myślę, że to, co powtarzaliśmy już wielokrotnie. Myśl za siebie i kwestionuj autorytety. Czyli my możemy tutaj dawać świetną wiedzę finansową, ale ona nijak może się mieć do Twojej rzeczywistości. Bo możemy gadać, że najlepiej jest inwestować, jak masz kapitał, może gdzieś tam oszczędzać, można zmieniać pracę, ale np. ja jestem z dość wiejskich terenów, moja rodzina stamtąd pochodzi. Więc szanuję też takich ludzi i nie mogę powiedzieć komuś, kto jest rolnikiem od pokoleń, kto ma ojcowiznę i nie chce jej oddać, bo to jest jego sprawa honoru. Nie mogę mu powiedzieć: Wiesz co, zostań programistą, bo to jest teraz modne i dużo się zarabia. Trzeba uszanować decyzje drugiego człowieka i dać mu wybór taki, jaki on może mieć w swojej sytuacji.
Już na koniec pytanie: gdzie można Cię znaleźć i dowiedzieć się więcej na Twój temat.
Przede wszystkim blog: bogatyzwyboru.pl, to jest takie moje miejsce, gdzie wrzucam czasem nawet za długie te teksty – to nie jest dla każdego.
To są rozkminy – mnie się bardzo podoba to w tych tekstach.
Tak, to są rozkminy, jedne są dłuższe, inne są krótsze, więc każdy może sobie wybrać, co chce. Natomiast ja bardzo rozbieram te tematy na czynniki pierwsze i staram się je też jakoś zabarwic humorem. Codziennie jestem na Facebooku i na Instagramie, rzadziej na Twitterze i LinkedInie.
Bardzo Ci dziękuję za dzisiejszą rozmowę. Słuchajcie, dzisiaj prześliznęliśmy się po tematach związanych z oszczędzaniem. Oczywiście były same konkrety, ale jak wejdziecie na blog Rafała, to znajdziecie tam każdy temat naprawdę dogłębnie rozpracowany. Bardzo mi się to w jego artykułach podoba. I polecam Wam kolejne bardzo fajne miejsce w Internecie, gdzie można pogłębiać swoją finansową wiedzę. Dziękuję serdecznie, moim gościem był Bogaty z wyboru.
Pozdrawiam wszystkich czytelników Marcina i myślę, że przyda Wam się ta wiedza i miło spędziliście czas.
Podziel się swoim sposobem i wygraj bon do Empiku o wartości 200 zł
To jeszcze nie koniec. Rafał wymienił w rozmowie kilka ciekawych sposobów na ograniczanie wydatków. Ale wiem, że w każdy z nas ma swoje patenty. Dlatego przygotowałem konkurs:
Opisz w komentarzu pod tym postem swój sposób na zmniejszenie wydatków, lub na oszczędzanie.
Autor/autorka najciekawszego komentarza otrzyma bon do Empiku o wartości 200 zł. Weźmiemy pod uwagę zgłoszenia zamieszczone do 8 marca 2021 do 23:59:59, a zwycięzcę wyłonimy do 12 marca 2021 do 23:59:59.
Serdecznie zapraszam Was do zabawy i przede wszystkim do wzajemnego dzielenia się wiedzą. Dzięki temu pomożecie mi bardzo w realizacji misji tego bloga:
Uzbroić 15 milionów Polaków w wiedzę i narzędzia, które skutecznie pomogą im zadbać o własne finanse, by mogli się bogacić i realizować swoje pasje.
Wyniki konkursu
Jesteście niesamowici! Wasze patenty na oszczędzanie są naprawdę świetne – z ogromną uwagą przeczytałem wszystkie konkursowe komentarze. A było ich ponad 100! Nic mnie tak nie uskrzydla jak Wasze zaangażowanie, dlatego z jeszcze większym entuzjazmem podchodzę do mojej pracy i misji.
Było mi bardzo trudno wybrać zwycięzcę. Tak naprawdę każdy Wasz komentarz był cenną radą i wiem, że jeśli na ten post trafi ktoś początkujący, wyniesie z Waszych propozycji naprawdę dużo wartości. Dziękuję Wam za to!
Po długim namyśle i konsultacji z Rafałem Walaszkiem zdecydowałem się wybrać komentarz, który mnie zaskoczył i sprawił, że na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. To komentarz Karoliny:
Ale to nie wszystko! Specjalne wyróżnienie i nagroda wylądują też u Łukasza:
Gratuluję wszystkim zwycięzcom 🙂 Na adres e-mail, który podaliście zostawiając komentarz, otrzymacie informacje o sposobie odbioru nagrody.
Jeszcze raz wielkie dzięki za zaproszenie Marcin.
To mój debiut przed kamerą, ale mam nadzieję, że Twoim widzom oraz czytelnikom przyda się ta treść i miło spędzą czas.
Oczywiście życzę powodzenia w konkursie i czekam na sposoby, których nie znam 🙂
Chciałam dodać, że dla swoich czytelników Rafał przygotowal
niezwykle dowcipny newsletter. Zawsze na niego czekam 😁Rafał wie 😀
Dzięki za reklamę Pola, akurat Ty wiesz najlepiej jaki jest, bo byłaś zapisana jako siódma osoba w kolejności i trzymasz się ze mną od samego początku 😉
I będę 😀
Nie sądziłem, że obejrzę cały film na youtube ale ta rozmowa mnie wciągnęła. Zaskakujące jest to, że mimo tylu książek, blogów itp. itd. świadomość finansowa Polaków jest tak niska. Jeśli już ktoś oszczędza i decyduje się na pewne wyrzeczenia przypinana jest mu łatka sknery, dusigrosza, centusia, itd.
Kiedy po pięciu latach straciłem pracę mogłem pozwolić sobie (wreszcie) na cztery miesiące „wakacji”. Wyjechałem na wycieczkę zagraniczną, wróciłem do uprawiania sportu i dopiero zacząłem szukać pracy. Mimo to byłem w stanie pożyczyć pieniądze rodzeństwu które potrzebowało kasy. Wszystko dzięki poduszce finansowej.
Mój sposób na oszczędzanie, który stosowałem nieświadomie od dziecka (może nie zawsze) jest taki:
Jeśli zauważyłem coś w sklepie (stronie internetowej – trafiało do zakładek) co uznałem, że wato mieć brałem to na przetrzymanie. Jeśli zapominałem o tym, to znaczy, że nie było mi potrzebne – Oszczędzam. Jeśli uznałem, że dalej chcę to mieć ale: podrożało (przekroczyło cenę graniczną), odpuszczam; bądź tego produktu już nie ma, trudno – Oszczędzam. Jeśli jest i cena jest akceptowalna czekam jeszcze tydzień bądź na promocję. Dalej ewentualnie kupuję. Kiedy jeszcze studiowałem proces ten „przeszedł” nawet kubek za który zapłaciłem 19,90. Ubrania w sklepie internetowym (jeśli jeszcze były) kupowałem nawet 70% taniej.
Super pomysł i realizacja 🙂
Mój sposób jest pewną jego wariacją. Wpisuje moje plany zakupowe do Excela. Czyli np. potrzebuje oczyszczacza do powietrza, wpisuje oczyszczacz, robię mały research, zapisuje linki do ofert i zostawiam. Jeżeli po jakimś czasie nadal chce oczyszczacz, ale już trochę mniej (np. alergia minęła), to nadaje mu niższy priorytet (0 – najważniejszy, 6 – mało ważny). Kupuję te rzeczy które nadal pomimo upływu czasu mają najwyższy priorytet.
Czas dojrzewania decyzji zakupowej zależy od kwoty. Sukienka z przeceny za 100 zł – min. 1 tydzień, oczyszczacz za 2000 zł – 3 miesiące.
Od lat powtarzam (i stosuję!), że najlepszym pomysłem na oszczędzanie jest regularne odkładanie np. 10% z każdej pensji, ale nie tylko – w grę wchodzą również wszelkie nadprogramowe pieniądze typu bonusy, premie, niespodzianki itd. Skoro nie spodziewałeś się ich dostać, to możesz odłożyć z nich np. połowę. Tym sposobem, niezależnie od zarobków, co miesiąc powoli acz sukcesywnie rosną nasze oszczędności – czy to przeznaczone na jakiś cel czy po prostu na spokojną przyszłość.
Co robię jeszcze? Pod koniec miesiąca, kiedy już zamykam budżet domowy (czy wspomniałem już, że prowadzę go od dawna?) wszelkie nadwyżki finansowe przeznaczone na życie, przerzucam do oszczędności. Skoro udało się przeżyć za tyle czy tyle, to nie będę na siłę wydawał reszty – niech się oszczędza! 🙂
To tak w skrócie, ale bardzo motywujące jest obserwowanie rosnącej kwoty na subkoncie o nazwie SKARBONKA 🙂 Tym bardziej, jak w lutym dostało się premię w wysokości 3 pensji – oj będzie co do tej skarbonki dorzucić! Polecam! 🙂
Oszczędności to jeden z filarów samodzielności finansowej. Ale żeby oszczędności te zbudować trzeba mieć odpowiedni dochód i kontrolować wydatki. Potem trzeba te oszczędności zwiększać stosując mnożnik jakim są inwestycje. Ważne jest też budowanie dochodu pasywnego z inwestycji (odsetki, dywidendy, czynsz z wynajmu, itp).
Wiele osób sądzi żeby dojść do statusu milionera trzeba albo te pieniądze oddziedziczyć lub zarabiać krocie. Obydwa te stwierdzenia są fałszywe. Dochód to pierwszy filar bogactwa ale nie jedyny. Oddziedziczenie sporej sumy pieniędzy również pomaga, ale tych szczęściarzy jest stosunkowo niewielu.
Kilka lat temu finansowy guru Dave Ramsey przeprowadził największe do tej pory studium ponad 10 tys. amerykańskich milionerów (czyli osób których wartość netto przekroczyła $1 million). Według tych badań aż 79% doszło do miliona własną pracą zaczynając od zera. Tylko 3% oddziedziczyło milion dolarów lub więcej. Ale najciekawsza statystyka to chyba to, że aż 33% gospodarstw domowych przez okres dorobku miało roczne dochody w granicach średniej lub poniżej średniej krajowej (100 k$), a tylko 31% miało przez cały okres dochody wyższe niż 100 tys. Pozostałe 36% gospodarstw zarabiało w niektórych latach mniej a w innych więcej niż średnia. (Średnie dochody miesięczne brutto na osobę w USA w 2020 r wynosiły 5233 USD, a na gospodarstwo domowe to ok. 8200 USD miesięcznie).
Oczywiście lepiej jest zarabiać więcej co nie oznacza, że nie można dojść do samodzielności finansowej gdy nie zarabia się dużych sum. Jak więc ci ludzie zarabiając średnią lub poniżej średniej doszli do milliona USD? A) poprzez kontrolowanie wydatków czyli dokładnie o czym mówi Rafał, B) poprzez pomnażanie oszczędzonych pieniędzy czyli poprzez inwestycje, C) nakreślając długoterminowe cele oraz konsekwentną ich realizację.
Ja chyba powtarzam to samo po raz n-ty, ale jak mówią niektórzy powtarzanie to cena wiedzy. Pozdrawiam
Bardzo podobają mi się Twoje komentarze. Przemawia przez Ciebie wiedza, doświadczenie życiowe i zdrowy rozsądek. Jednocześnie widać, że reprezentujesz wysoka kulturę osobistą. Tak sobie myślę, że dobrze by było, gdybyś wraz z małżonką powrócił że słonecznej Florydy do Polski i stworzył nowy ruch polityczny stanowiący zupelnie nową jakość w naszej spolecznej rzeczywistości.
Nie wiem Piotrze czym zasłużyłem sobie na taki miły wpis. Przy czym nie chodzi mi o to, że trzeba zdobyć million lub nawet 100 tys., ale o to żeby wyznaczyć sobie pewne cele jak np. że w tym miesiącu obniżę wydatki domowe o 100 zł, albo założę rachunek IKZE. Realizacja małych celów powoduje, że można stawiać przed sobą większe. Nie na darmo Dave Ramsey jako pierwszy krok w kierunku samodzielności finansowej stawia zaoszczędzenie $1000. Gdy uda nam się zaoszczędzić pierwszy tysiąc to może uda się kiedyś 10 tys. Spłaciliśmy mały dług, to przy następnej okazji będzie można zaatakować większy, itp. Pieniądze szczęścia nie dają natomiast daje je mądra nimi gospodarka.
Co do opuszczenia słonecznej Florydy to jeszcze się tam nie przeprowadziliśmy. Praca nie pozwala a może też obawa, że na emeryturze nie będziemy już nikomu potrzebni. Ironia losu sprawiła że w 2020 r w dobie covidu i pracy online doszły nowe projekty i co za tym idzie znaczny wzrost dochodów. To pozwala na osiągnięcie celów, których nie byliśmy w stanie wcześniej zrealizować wliczając w to zwiększenie pomocy innym.
Pozdrawiam
Jeden z moich patentów na oszczędzanie na takich „super promocjach” jak wymieniona w wywiadzie dotycząca proszku, jest smartfon w kieszeni i weryfikacja ceny przez porównywarki w internecie. W zasadzie nigdy nie kupuje żadnej chemii w sklepie, wszystko zamawiam, bo na parę kliknięć mam najtańszy produkt (nie najtańszy w danym sklepie, tylko w ogóle najtaniej dostępny). Oszczędności sięgają nawet 50%, a najczęściej od pewnej kwoty wysyłka jest darmowa.
Może to nie jest sposób na regularne, wielkie oszczędzanie, ale jakiś wymierny efekt przyniosło.
Mianowicie, kiedyś uznaliśmy z żoną że każdą monetę 5 złotową która ,,wpadnie,, nam do portfela wrzucamy do specjalnej skarbonki zamiast nią płacić. Czasem to była jedna piątka na tydzień, czasem trzy dziennie, wiadomo, losowo.
Efekt był taki że w około półtora roku odłożyło się wystarczająco dużo żeby kupić 1 kg srebrną monetę z mennicy (koala).
Nie jest to jedyny nasz sposób, poza tym przeczytaliśmy świetną książkę Marcina, jednak ten sposób jest taki nieoczywisty i może komuś się spodoba. Pozdrawiam
Ps. Wartość monety tej w ciągu roku wzrosła o około 1000 zł więc efekt tym wiekszy 🙂
Dostałem sporo wiadomości tego typu i w każdej przewija się właśnie 5 zł. Za mały nominał, żeby bolał przy odkładaniu, wystarczający do zbierania na konkretny cel. Cieszę się, że moneta zwiększyła wartość. Dobry argument na poparcie stwierdzenia, że można inwestować, nawet odkładając niewiele.
Chyba moim największym sposobem na oszczędzanie, jest … Niewydawanie. Minimalizm.
Przez lata praktykowałam sprawdzanie cen, rezygnowanie z cech, szukanie tańszej wersji, wersji light i nigdy nie kończyło się to zamierzonym skutkiem – brakowało funkcjonalności, przedmiot szybko się psuł, był nieprawialny, denerwował itp, wiec trzeba było kupić drugi, wiec i tak wydało się sporo wiecej. Od kilku miesięcy mam postanowienie: kupuj zawsze dokładnie takie rzeczy, jak chcesz/potrzebujesz. Jak Cie nie stać to nie kupuj wcale/zbieraj, i tez: nie stać mnie na słaba jakość.
Dwie pary butow zimowych dobrej jakości wystarczą. No i są tańsze, niż osiem par słabych zachcianek.
Priorytetyzuje wydatki, kupuję znacznie rzadziej, bo muszę uzbierać. I mam przedmioty ktore calkowicie mnie satysfakcjonują, mimo że jest ich malo. Na razie działa 🙂
Ps. Oczywiście sprawdzam, gdzie ten calkowicie satysfakcjonujacy przedmiot kupie najtaniej 😉
„Biednych ludzi nie stać na tanie rzeczy”, pułapka niskiej ceny początkowej, a drogiej eksploatacji, naprawy lub wymiany.
Jeden z moich ulubionych sposobów na oszczędzanie to polowanie na rzeczy używane. Szczególnie duże oszczędności osiągnęłam tu na meblach i wyposażeniu domu. Wymaga to jednak cierpliwości co sprzyja przemyślanym zakupom. Przykładowo chcę kupić konkretny mebel, wiec zakładam filtry na wyszukiwanie na olx tej rzeczy, budżet i przeglądam co kilka dni oferty. Szafy na długość 220cm szukałam przez jakieś pół roku. Kupiłam w stanie idealnym za 200zł, gdzie taka sama nowa kosztowała 1800zł na promocji! Łóżko piętrowe dla dzieci z litego drewna 150 zł, nowe wątpliwej jakości z płyty wiórowej kosztuje minimum 900zł. Biurko 40zł. Teraz poluję na lampkę. Dla dzieci kupuję markowe ubrania w idealnym stanie za 1/3 ich ceny. Ta forma oszczędności ma dla mnie dodatkowe znaczenie – ograniczenie produkcji nowych rzeczy i śmieci.
Drugi ulubiony to robienie własnych słodyczy i fast food, które można tez ale wcale nie trzeba zrobić w zdrowszych wersjach (internet pęka w szwach od przepisów na rafaello, kider bueno i innych drogich słodyczy). Koszt dużej kupionej pizzy to minimum 35zł. Zrobienie 10zł?
Na jedzeniu dobrze oszczędza się jedząc u znajomych/rodziny, jednocześnie zyskując rozrywkę i pielęgnując relacje. Zapraszając do siebie inwestujemy ale wybieramy tanie opcje szybkie w przygotowaniu których tez jest masa! Warto tez zaprzyjaźnić się z sąsiadami żeby nie tracić czasu i pieniędzy na dojazdy żeby spędzić fajnie czas.
Planowanie posiłków i kupowanie w markecie z dostawą jest spoko, ale jeszcze lepiej jest kupować w hurtowni owocowo warzywnej z dostawą do domu! Na jedzeniu nie przetworzonym można bardzo dużo oszczędzić i nie koniecznie trzeba stać dużo przy garach gotując na 2 dni i mrożąc półprodukty. Ja po takich zakupach rozpisuje produktami co można zrobić z czego i staram się zużyć w kolejności której wymagają ze względu na przechowywanie. Np sałata zawsze idzie na pierwszy ogień. Osobiście mam też ogromną frajdę z robienia własnych mieszanek przypraw. Np. Przyprawa do mielonego w sklepie to 30% soli która kosztuje 2zł za kg, a sama przyprawa 80zl za kg. Robię do słoika z różnych przypraw i soli własne kompozycje i mam. Dobra praktyką w kuchni jest tez zużywanie zapasów które zalegają na czarną godzinę i później się okazuje ze puszka fasoli leży już dwa lata, a zapasy kaszy zeżarły mole.
Zachcianki swoje i członków rodziny wrzucam na listę prezentów i realizuje w późniejszym czasie np. ekskluzywny drogi kosmetyk, książki, super stylowe buty, rzeczy do realizowania pasji np nowe farbki, bloki, nowe słuchawki.
No i oczywiste rzeczy, budżet, oddzielanie oszczędności, nie trzymanie na ror, bieżące planowanie i podsumowania.
Potężne oszczędności na tych meblach, dla cierpliwych mega opcja. Co do rodzinnego jedzenia, można się śmiać, ale słoiki wykarmiły pół Warszawy 🙂
Ja oszczędzam wielopoziomowo:
Trochę wg Finansowej fortecy i Ninja Finansowego- mam budżet domowy, a równolegle „cele” oszczędnościowe w Mbanku.
Celi jest dużo np.
Zakup samochodu
Inwestycje
Wakacje
Prezenty
Awarie i problemy techniczne
W każdym miesiącu stałą kwotę wpłacam na każdy z celi, nadwyżkę finansową dzielę procentowo w zależności od jak szybko chcę osiągnąć dany cel.
ps. Patent z kafelkami w supermarkecie jest genialny:P
Myślicie, że gdyby takie kafelki były na autostradzie ludzie też by zwalniali ?
Dla bezpieczeństwa są na niektórych drogach ekspresowych przed ostrzejszymi zakrętami i zjazdami 😉
U nas (wraz z przyszłą żoną :)) postanowiliśmy o usprawnieniu naszego codziennego życia w kilku aspektach:
Niby proste rzeczy, ale człowiek się po nich lepiej czuje, portfel jest nieznacznie cięższy, a i planeta pewnie będzie trochę bardziej wdzięczna 🙂
„wszystkie ładowarki (…) wyciągamy z kontaktu, kiedy nie są używane”
zakładam, że masz wymienione oświetlenie na LED
Mówię o tym, bo kłóci się to trochę ze zdrowym rozsądkiem i logiką i sam nie mogę namówić teścia, żeby zamiast cisnąć wszystkich dookoła o wyjmowanie ładowarek z kontaktu, wymienił stare żarówki na LED choćby w jednym pokoju (5 żarówek w tradycyjnym żyrandolu po 60W świeci się np. do snu, a latem trzeba wietrzyć, bo aż w głowę gorąco, a czy to odpowiada średniej ładowarce, która ŁADUJE telefon? 2A*5V=10W, czyli 30 razy mniej, a co dopiero podczas stanu spoczynku).
Wybierajmy najpierw te rozwiązania dające najwięcej najmniejszym kosztem.
Zamiast tankować o 5 gr tańsze paliwo, zdejmijmy ten pusty kufer dachowy. Zamiast oszczędzać na ładowarkach – zmieńmy żarówki i świećmy do woli – zwrócą się po dwóch miesiącach. Itd.
Po osiągnięciu pewnego pułapu oszczędności/ekologii, następne kroki są coraz cięższe do wykonania, a i tak zostaną zniwelowane przez drobne przypadki losowe w wypadku oszczędności, albo przez rozrzutnego/głupiego sąsiada w przypadku ekologii.
Hej, bardzo ciekawy wywiad, dziękuję za zapis rozmowy, jako że jestem większą fanką czytania niż oglądania filmików. Co do oszczędzania, u mnie sprawdza się zawsze poważna rozmowa z samą sobą, czy dana rzecz jest mi naprawdę niezbędna. Mieszkamy w dwupokojowym mieszkaniu i bardzo ważne dla nas jest, aby nie kupować zbędnych klamotów i ubrań. Przyklad: podoba mi się piękna torebka o kolorze indygo, choruję na nią od pół roku, ale do czego ona mi pasuje? Już wiem, że aby ją nosić w sezonie jesień-zima musiałabym dokupić jakiś szalik, czapkę, rękawiczki, żeby jakoś to wyglądało. W sumie do kurtki też nie pasuje, bo za elegancka, trzeba zatem również dokupić płaszcz. No dobra, wchodzę na internety i szukam opcji, oglądam, liczę. Kończy się na ostrej kalkulacji i podsumowaniu, że kupno tej torebki to nie tylko jej koszt (250zł) ale kwota dodatkowa około 500 złotych, jeśli na promocji uda się kupić wcześniej wspomniane ubrania. Niby czas spędzony na takim szukaniu jest czasem straconym, ale dla mnie jest to uświadomienie sobie, że nie jest to jednak coś, co koniecznie muszę mieć. Tak jest z wieloma innymi sprawunkami. Kupiliśmy ostatnio mamie na urodziny zestaw pięknych garnków znanej firmy, suszyłam głowę narzeczonemu, że może też byśmy sobie taki kupili (koszt około 700 złotych) na spokojnie i dosyć szybko wytłumaczył mi, że dwa garnki które posiadamy, dwa rondle i patelnia od 3 lat nigdy nie pokazały, że jest ich za mało, bo staramy się gotować nieskomplikowane dania i nigdy się nie zdarzyło, że brakuje nam kolejnego gara. Druga sprawa – ledwo mieścimy to co posiadamy w kuchennych szafkach, po co więc sprawiać sobie kolejny kłopot z szukaniem miejsca na niepotrzebne sprawunki? Co do rozrywek i przyjemności, lubimy podróżować, ale zawsze staramy się minimalizować koszty – dzielenie ceny za paliwo ze znajomymi, budżetowe hotele, gdzie będziemy tylko nocować, a całymi dnami zwiedzać itd. Trzymamy się zasady, że gdzie można oszczędzić, tam trzeba oszczędzać. Podobnie mam z kosmetykami, lubię firmy, które cenowo są z średniej półki, ale staram się nigdy nie kupować ich za całkowitą cenę. Czekam na promocję i kupuje na zapas, nawet, gdy dopiero zaczęłam opakowanie, np. Krem, który kosztuje 149zlotych kupię za 59 i czeka na swoją kolej. Oszczędzania nauczył mnie Tata. To jest mistrz wyszukiwania promocji i okazji. Ma 59lat, niestety nigdy w nic nie inwestował, cos tam kiedyś próbował, ale wolał wycofać pieniądze zanim zaczął coś tracić, w każdym razie, ciężką pracą i mądrym zarządzaniem budżetem domowym dorobił się pięknego domu, dwóch mieszkań, 4 samochodów (każdy był nowy z salonu) oraz ciągle potrafi gromadzić oszczędności na kolejne marzenia. Ktoś powie, że w dzisiejszych czasach nawet 30latek ma już dom i nowy samochód, tak, cieszę się, że mają, ale przed nimi prawdopodobnie spłacanie kredytu przez kolejne 30lat i trochę zmartwień biorąc pod uwagę aktualna sytuację na świecie. W każdym razie, zachęcam do rozmowy z samym sobą, unikania kompulsywnych zakupów, minimalizm w życiu i abyśmy nigdy nie porównywali się do innych. Dla mnie spokojne małe mieszkanko jest na ten moment bardzo wystarczające, niewielki czynsz, niewiele do sprzątania, nie muszę porównywać się do znajomych, którzy mają dwójkę dzieci i duży dom, bo cieszę się ich szczęściem, ale mnie wystarczy to co mam plus niewielki samochód, który pomieści moje torby oraz znajomych na kilkudniowy wyjazd za miasto. Pozdrawiam serdecznie, nie dajmy się zwariować!
Moje sposoby na oszczędzanie i zmniejszanie wydatków są bardzo proste. Przede wszystkim na swoim głównym koncie bankowym ustawiłem zlecenia stałe, które automatycznie każdego miesiąca dzielą i przekazują odpowiednią ilość środków na konto IKE, oszczędnościowe konta celowe i tzw. fundusz awaryjny. Jeżeli na koniec miesiąca pozostaną na koncie jakieś środki to dorzucam je do którejś kategorii. Dodatkowo 2 – 3 razy w ciągu roku przeglądam szafy, komody i szuflady aby pozbyć się niepotrzebnych rzeczy (nawet za symboliczne kwoty). Na zakupy wybieram się z listą, korzystam z pojawiających się promocji a produkty z długim terminem przydatności staram się kupować w większych ilościach korzystając z niższych cen i produkując mniej śmieci. W wynajmowanym mieszkaniu wymieniłem oświetlenie na energooszczędne, a nieużywane urządzenia odłączam od prądu. Nieocenionym motywatorem do optymalizacji wydatków oraz systematycznego oszczędzania jest dla mnie domowy budżet, który dzięki systematycznemu prowadzeniu pozwala mi dostrzec obszary, w których wydatki przekraczają moje oczekiwania oraz przedstawia (póki co) stale rosnącą wartość netto mojego portfela.
Sposób na oszczędzanie, który u mnie osobiście naprawdę dobrze działa, sprowadza się do prostego stwierdzenia: sprzedaj to, czego nie potrzebujesz.
Wszyscy mamy w szafach przedmioty, które trzymamy tam tylko dlatego, że nie zastanawiamy się nad tym po co mamy je w domu.
Ten stary telefon komórkowy, który trzymasz „na zapas”, pomimo że masz jeszcze jeden dodatkowy, trochę nowszy? Sprzedaj.
Ta stara, ale dobrze wyglądająca skórzana kurtka, której nie nosisz od trzech lat, bo już Ci się nie do końca podoba? Sprzedaj.
Ta gra na konsolę, którą trzymasz bo „może kiedyś jeszcze pograsz”? Sprzedaj.
Ten stary odkurzacz, który „może przyda się kiedyś do odkurzenia na działce”. Sprzedaj.
Te zimowe opony od poprzedniego samochodu, które leżą w piwnicy bo nowy właściciel ich nie potrzebował? Sprzedaj.
Ta stara drukarka, która z jakiegoś powodu przycinała papier a Ty potrzebowałeś szybko nowej, i teraz tamta leży w szafie? Sprzedaj, ktoś ją kupi uszkodzoną i naprawi.
Te trzy książki, które średnio Ci się podobały, ale trzymasz je na półce bo książki ładnie wyglądają na półce? Sprzedaj.
I tak dalej, i tak dalej. To fascynujące ile rzeczy tak naprawdę nie potrzebujemy, a trzymamy je z przyzwyczajenia, lenistwa lub wygody.
Bardzo dobre podsumowanie tej zasady to moim zdaniem „jeśli nie używałeś czegoś od pół roku, sprzedaj to”.
Co więcej, nie tylko zyskujemy dodatkową gotówkę, ale również coś jeszcze. Gdy zaczynamy stosować tą zasadę, w naturalny sposób zmieniamy swój sposób myślenia o przedmiotach.
Z jednej strony bardziej doceniamy to co kupujemy, bo uświadamiamy sobie, ile pieniędzy „leżało bezczynnie” u nas w domu.
A z drugiej, i to chyba jeszcze ważniejsze, zaczynamy się bardziej zastanawiać przed kolejnymi zakupami. Pojawia się pytanie „czy ja na pewno tego potrzebuję? Czy za pół roku nie stwierdzę, że to był niepotrzebny wydatek?”.
To się oczywiście w naturalny sposób łączy z wszystkim co opisywane był w artykule powyżej.
Naprawdę polecam – to działa.
Najlepszym sposobem na oszczędzanie jest odraczanie, a zatem odłożenie w czasie zakupów. Zasada ta dotyczy u mnie zakupów powyżej 200 zł. Daję sobie 2-3 tygodnie i myślę czy faktycznie potrzebuję danej rzeczy. W przypadku ciuchów zastanawiam się czy nie mam nic podobnego lub czy nie mogę czegoś sprzedać, żeby kupić nową rzecz :). Zanim kupię coś nowego, robię research wśród portali oferujących używane przedmioty. Najważniejsze jednak w oszczędzaniu, moim zdaniem, jest prowadzenie budżetu domowego (🥰 Excel).
Bardzo przydatny i ciekawy artykuł, dziękuję!
Cześć Wszystkim!
Przez finansową kabałę w jaką wpędziłem swoją rodzinę, wraz z żoną osiągnęliśmy mistrzostwo świata w oszczędzaniu 🙂
Telegraficznym słowem wstępu. W drugiej połowie 2019 roku byliśmy w takim stanie finansowym, że po opłaceniu wszystkich rachunków zostawało nam koło 200 zł na życie tygodniowo.
Jeżdżąc do pracy 50 km dziennie wykupiłem sobie Storytel, żeby edukować się w czasie jazdy. Tam trafiłem na FBO001 i tak zaczęła się nasza przygoda z finansami osobistymi. Pełną opowieść kiedyś prześlę Ci Marcin na maila, a teraz w duchu esencjalizmu do rzeczy 😉
Dzięki za możliwość podzielenia się moimi doświadczeniami. Będzie mi miło, jak chociażby jedna osoba przeczyta ten komentarz. Już nie mogę się doczekać jak będę wolny od kredytów i za spamuję Marcinowi skrzynkę mailową swoją opowieścią. Wpiszę tym samym 3 osoby na listę 15 mln świadomych finansowo osób (Żona i Synek uczą się razem ze mną).
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie.
PS. Do wywiadu odniosę się osobno na YT, jak go przesłucham. Chciałem mieć czystą głowę przy pisaniu tego komentarza 🙂
Dyb, mega fajnie brzmi Twój komentarz! Trzymam kciuki, byście jak najszybciej skopali tyłki wszystkim długom i wyszli z tej sytuacji z zasobem umiejętności fajnego życia, bez przepłacania i kredytów. Powodzenia!
Chciałbym dodatkowo rozwinąć Twój punkt 9, czyli koszty ogrzewania. Mam piecyk gazowy który podgrzewa mi zarówno grzejniki / podłogówkę, jak też wodę w kranie. Dopiero po 2 latach użytkowania hydraulik zwrócił mi uwagę na to, że niepotrzebnie podgrzewam wodę w kranie do temp. 50 stopni Celsjusza (to parzy jak wrzątek), a nastepnie w baterii mieszam ją z zimną wodą (bateria ustawiona na środku) aby można było się wykąpać. Teraz mam piec ustawiony na 41 stopni i przy baterii skręconej na maksa w lewo (w ciepłą stronę) woda jest przyjemnie ciepła, a ja oszczędzam na gazie. Oczywiście zmiana temperatury w domu to również sprawdzony przeze mnie sposób na oszczędność, z tym że ja zmieniłem na razie z 22 na 21,6 stopnia. Po pewnym czasie człowiek wcale nie odczuwa takiej zmiany, ale portfel już tak 🙂
Pomijając treść posta, która jest bardzo przemyślana, podoba mi się Twoja organizacja. Widać, że wiesz konkretnie czym i jak operujesz finansowo, co wcale nie jest tak często spotykane, jak mogłoby się wydawać.
Mój system oszczędzania składa się z trzech niezależnych od siebie elementów, które wspólnie stanowią filary budżetu domowego bez prowadzenia ścisłego spisywania wydatków.
Po pierwsze – wypłaszczanie wydatków.
Budżet domowy ma to do siebie, że wydatki potrafią „skakać”. W jednym miesiącu nie wydarzy się nic i wydamy np. 2500 zł, w innym miesiącu popsuje się samochód więc trzeba wydać dodatkowe 1500 zł, a w kolejnym są urodziny żony i rocznica ślubu, więc czeka nas wydatek rzędu 600 zł.
Tajemnica tkwi w tym, żeby co miesiąc przeznaczyć równą kwotę 3200 zł na wydatki, a nie w jednym 2500 zł, w drugim 4000 zł a w trzecim 3100 zł.
Ok, tylko jak to zrobić? Po pierwsze fundusz wydatków nieregularnych w ujęciu rocznym wg przepisu Marcina Iwucia. Jest GENIALNY, zaręczam, choć wymaga ciut więcej pracy niż np. sposób proponowany przez Michała Szafrańskiego na FWN.
Po drugie wydatki regularne ale rozkładające się nierówno również wyprowadzamy do średniej np. co roku wydaję mniej więcej równą kwotę na leki – około 2400 zł – 2600 zł. Co miesiąc odkładam więc 225 zł z przeznaczeniem na leki – również w lato, gdy generalnie nie chorujemy. Dzięki temu na jesieni nie ma zaskoczenia 🙂
Podobnie z standardowymi naprawami samochodów (każdy musi wymieniać olej, elementy zawieszenia czy układu hamulcowego, nie ma powodu, żeby dla takich rzeczy rozwalać fundusz awaryjny), drobnymi naprawami w domu itd.
W ten sposób mam większą świadomość co do tego ile tak naprawdę średniomiesięcznie kosztuje nasze życie, a nie tylko ile wydaje na bieżące potrzeby, a potem trzeba rozwalać budżet domowy albo niszczyć fundusz awaryjny bo w aucie trzeba wymienić coś co i tak regularnie się wymienia 🙂
Po drugie – sukcesywne obniżanie kwoty codziennego życia.
Już kiedyś opisywałem ten model w komentarzu pod którymś z tekstów, ale przypomnę pod konkurs 🙂
Na koncie do którego używam karty debetowej trzymam tylko i wyłącznie środki na bieżące opłaty, jedzenie oraz paliwo do samochodu, pozostałe środki są w innym banku. Na rachunku tym zostawiam stałą, odliczoną kwotę, niezależnie od wysokości wpływów w danym miesiącu. Dajmy na to, że wstępnie zostawiam tam 2500 zł. Za np. 3 miesiące kwotę tę obniżam do 2400 zł. Za kolejne 3 miesiące – 2300 zł. I tak do pierwszego oporu pt. „do wypłaty 5 dni, a nie mam za co żyć” – to znaczy, że trzeba dłużej pobyć na poziomie wyżej. Ale za jakiś czas można spróbować znowu…
Pozwala to na niespisywanie wydatków (ah jak tego nie lubię!) a jednocześnie niemal odruchowe trzymanie wydatków w ryzach.
Po trzecie – ustawiczne poszukiwanie sposobu na powiększenie przychodów.
Zlecenia, fuchy, premie, rozwijanie samego siebie, inwestowanie, poszukiwanie nowych kanałów dochodu…
Wszystko po to, żeby powiększać swój majątek i móc przeznaczać pieniądze na to, na czym mi najbardziej zależy – na spełnianie marzeń swoich i mojej rodziny oraz rozwijanie siebie.
PS. Wielkie pozdrowienia i ukłony dla Twojego rozmówcy, Rafała. Ma fantastyczne podejście do pieniędzy! 🙂
Dziękuję za komplement Maciej 🙂
Jesteśmy rodziną 2+3 wiec wydatków mamy sporo. Staram się oszczędzać korzystając z zakupów ubrań dla siebie i dzieci z drugiej ręki lub korzystam z zorganizowanych wymian ubrań, jestem też członkinią grup na FB gdzie można ubrania lub inne rzeczy wymienić, oddać, dostać lub też sprzedać. Pozbywamy się zbędnych zabawek,mebli i jeśli uda nam się to sprzedać to pieniądze są przekazywane na fundusz celowy- np. córka sprzedała zabawki z których wyrosła a pieniądze odkłada na wymarzony tablet graficzny. Składamy się z przyjaciółmi na abonament na Netflix i korzystamy z 1 konta z większą liczbą ekranów. W sklepie poruszam się z listą zakupów, jeśli jest promocja na produkt, który często używamy, to kupuję go więcej i np. mrożę. W sezonie robię zapasy i mrożę owoce i zioła. W sieci kupuję produkty sypkie spożywcze na kilogramy, tak samo chemię kupuję przez internet i to w największych opakowaniach. Dzieki tym sposobom co miesiac jestem w stanie odłożyć środki na kilka funduszy celowych.
Kupowanie trochę droższego, ale lepszego jakościowo jedzenia i utrzymywanie dobrej kondycji oszczędza pieniądze, które wydałabym na lekarzy, kremy i tabletki poprawiające kondycję włosów, skóry i paznokci. Dzięki temu też nie choruję, więc nie muszę brać L4 obcinającego moją wypłatę. Dbanie o zęby oszczędza pieniądze, które wydałabym na plombowanie (120-200zł za zęba) czy leczenie kanałowe (ok 600zł). Staram się chodzić pieszo gdzie tylko mogę i używać auta jak najmniej. Zawsze sprawdzam materiały i jakość ubrań przed kupnem. Płaszcz za 600 zł, który starczy nam na lata jest lepszy niż kupowanie najtańszego, który wytrzyma 1 sezon.
Nic odkrywczego, do celu doprowadzą nas organizacja, konsekwentne postępowanie i odmawianie sobie rzyczy, które nie są nam potrzebne.
od lat odkładam wszystkie 5złotówki, co roku „przypadkiem” odkładam ponad tysiąc złotych, dodatkowo na koncie mam ustawione zaokrąglenie każdej płatności do pełnych dziesiątek, z tego tytułu też „przypadkiem” zaoszczędziłam co rok około tysiąc złotych. Dodatkowo planuję jadłospis dla rodziny zgodnie z tym co mam w zapasie w szafkach, lodówce, zamrażarce, plus analizuję co jest w promocji w sklepie w danym tygodniu, uwzględniając ceny za kilogram, i zakupy długoterminowe rzeczy w promocji, które mogą poczekać w szafce bo są długo ważne, tak samo chemia i produkty kosmetyczne kupowane wyłącznie na promocji, planując budżet, rozpisuje wydatki roczne, półroczne, miesięczne stałe jak rachunki, czynsze, raty, ubezpieczenie itd, tak żeby nic mnie nie zaskoczyło 🙂 po odjęciu kosztów stałych odkładam również jako stały koszt oszczędności, żeby mieć pewność że co miesiąc ta kwota trafi do pomnażania a nie zostanie wydana na codzienne wydatki. w ten sposób działam od 10 lat. w tym czasie odłożyłam wówczas z chłopakiem/narzeczonym 50 tys na ślub i wesele, potem odłożyliśmy na wkład własny na zakup działki, a teraz odłożyliśmy 80 tys na wkład własny na budowę własnego domu. Dodam, że obydwoje z teraz już mężem zarabiamy około 3tys miesięcznie na rękę każde z nas, czasem z nadgodzinami mężowi wpadnie dodatkowy tysiąc- który jest od razu odkładany jako bonus. Mądrze gospodarując, wcale nie ograniczając sobie przyjemności, jesteśmy w stanie naprawdę dużo zaoszczędzić, odłożyć poduszkę bezpieczeństwa, fundusz awaryjny, a nawet…. pozwolić sobie na inwestycje z ryzykiem takie jak fundusze inwestycyjne( na których udało mi się zarobić przez 1-2 lata około 20 tys ;D ) dzięki temu będziemy mogli wziąć mniejszy kredyt na budowę i spełniać dalej swoje marzenia. Coraz mocniej i bardziej skupiam się na oszczędzaniu, inwestowaniu, budżetowaniu odkąd słucham i czytam Marcina Iwucia, Michała Szafrańskiego, Grzegorza Grabowskiego, a nawet słuchanie rentiera z Łodzi- Kuby Midla, coraz bardziej otwierało mi oczy na chęć samorealizacji, spełniania marzeń i dążenia do tego by w przyszłości moim dzieciom lepiej się żyło, by były zabezpieczone finansowo i korzystały z wiedzy, doświadczenia i chęci wsparcia i pomocy swoich rodziców, oraz by same nauczyły tego swoje dzieci w dalszej przyszłości. Pieniądze nie są najważniejsze, jednak posiadanie ich pomaga spełnić marzenia. W bliższej i dalszej przyszłości po przeprowadzce do domu, chcę odłożyć kolejne pieniądze na wkład na zakup 2 może 3 mieszkań na wynajem, plus wynajęcie tego w którym mieszkamy teraz, dlatego, że na ZUS i Państwo nie ma co liczyć, więc samemu trzeba zadbać o przyszłość swoją i następnych pokoleń!!! Pamiętajmy, że tu nie chodzi o oszczędzanie, czy odmawianie sobie jakiś przyjemności, tu chodzi o mądre gospodarowanie pieniędzmi, żeby wiedzieć na co wydajemy i gdzie możemy zmienić swoje podejście, by móc naprawdę zacząć żyć pełnią życia 😀
„Pamiętajmy, że tu nie chodzi o oszczędzanie, czy odmawianie sobie jakiś przyjemności, tu chodzi o mądre gospodarowanie pieniędzmi, żeby wiedzieć na co wydajemy i gdzie możemy zmienić swoje podejście, by móc naprawdę zacząć żyć pełnią życia”.
Oj tak! To jest właśnie sens dbania o swoje finanse.
Ciekawy wywiad. Nie znałam Pana Rafała i fajnie posłuchać kogoś z podobnym podejściem do życia, kto potrafi nazwać i uargumentować swoje wybory. Ja się często spotykałam z niezrozumieniem swoich działań, co ciekawe, szczególnie od osób w gorszej sytuacji finansowej. Trudno im było np. zrozumieć kupno 10 letniego auta podczas gdy mogliśmy sobie pozwolić na takie 2 letnie (ale zjadłoby całe oszczędności). Było w super stanie, pojeździło sporo przez 6 lat, złodziei nie kusiło. No same zalety 😀
Ja lubię łączyć oszczędzanie, ekologię i od niedawna minimalizm. I mam 2 tipy:
Pozdrawiam wszystkich, którzy dotarli do końca mojego komentarza! 🙂
Jednym z moich sposobów jest Mapa Marzeń – zawsze na wierzchu, by codziennie przypominała mi o moich celach, na które oszczędzam. Motywuje mnie zwłaszcza wtedy, kiedy zastanawiam się nad jakimś większym wydatkiem, zakupem kolejnej książki (nałóg 🙂 czy zachcianką dzieci.
My (z przyszłą żoną :)) postanowiliśmy wprowadzić kilka usprawnień do naszego życia:
Być może są to proste rzeczy, ale i człowiek po tym się lepiej czuje, i portfel jest odrobinę cięższy, a i pewnie planeta jest bardziej wdzięczna 🙂
Moje motto to gdzieś przeczytane,kilka lat temu zdanie,że najlepszą formą oszczędzania jest zarabianie.W sytuacji kiedy mimo oszczędnego gospodarowanie własnym dochodem(racjonalne zakupy po analizie cen i potrzeb,ograniczeniu do minimum innych wydatków niż żywność,uporządkowanie wydatków stałych) brakuje środków żeby móc odkładać na tzw. „czarna godzinę”,należy przeanalizować możliwości zarobku.Pomocne w tym są wszelkie sposoby dokształcania( np: bezpłatne szkoły policealne dla dorosłych,szkolenia z funduszy europejskich). Jestem po 50-tce,po 27 latach pracy tak właśnie zmieniłam zawód.
uff…miło mi to słyszeć 🙂 wreszcie ktoś w podobnej sytuacji ,,,ja , podobnie po 20u latach pracy zmieniam zawód ,,,
Powodzenia 🙂
Bardzo ciekawa rozmowa. Wiele z tych sposobów sam stosuję. Jeśli chodzi o mój sposób (może nie na oszczędzanie, ale na powiększenie zarobków), jest on stosunkowo prosty – rozmawiajmy o zarobkach ze znajomymi pracującymi na tym samym stanowisku. Oczywiście nie wszyscy chcą o tym rozmawiać i trzeba to uszanować, ale jeśli w firmie masz znajomych, którzy mają podobny zakres obowiązków do Twojego, może warto porozmawiać ile oni zarabiają? Wtedy mamy pewność, że nie dostajemy „za mało” za swoją pracę. Niestety to wymaga dwóch rzeczy:
Oczywiście, nie wszyscy mogą sobie pozwolić na takie rozmowy, może trudna styacja, ryzyko zwolnień itp. niemniej warto o tym pamiętać.
Pozdrawiam
Moje sposoby na oszczędzanie są pewnie dość proste i powszechnie stosowane przez ludzi.
Moja ostatnia podwyżka w całości wędruje na konto do innego banku, bo skoro bez niej budżet się spinał to trzeba żyć na tym samym poziomie (w tajemnicy powiem, że zbieram na męża 40 urodzinowy prezent – wyjazd i mam jeszcze 18 miesięcy ;), mam ustawione w banku subkonto smart sever na zaokrąglanie końcówek z zakupów i powiem, że jest siła w tych „groszach” bo udało się zakupić porządny ekspres do kawy i kawy na mieście już nie kupuję.
Na kuchennym parapecie stoi świnka-skarbonka na wszelkie żółte drobniaki z portfela i czasem na lody się uzbiera w niej.
Książki 99% wypożyczane w bibliotece lub od znajomych oraz polowanie w bibliotece na kod do legimi. Rzeczy zalegające w szafach wystawiam na portalach i grupach (coś zawsze wpadnie). Jesteśmy szczęściarzami i mamy kuzyna z domkiem w Bieszczadach i też wyjazd na parę dni w ciągu roku z darmowym noclegiem jest jak wygrana w „mini lotto”, bo już tylko dojazd i jedzonko w naszym zakresie; a my na powrocie wyszorujemy domeczek, jak najlepsza ekipa sprzątająca.
Jednak największa kwota pieniędzy ucieka niestety na jedzenie w rodzinie 2+3, tu szukam wszelakich patentów. Jednym z nich jest wykorzystywanie wytłoczyn z wyciskarki wolnoobrotowej (sprawionej sobie za punkty z Orlenu) jako surówki do obiadu. Bo przecież buraczki czy marchewka nadal ma w sobie mnóstwo cennych składników.
A z początkiem Wielkiego Postu spisuję jeszcze w osobnym arkuszu wszelkie wydatki spożywcze i 5% od tych kwot powędruje na jakąś organizację , bo trzeba dzielić się z innymi.
Na dachu panele słoneczne i fotowoltaika by dom był bardziej pasywny a rachunki mniejsze. Beczka na deszczówkę do podlewania ogrodu, szklarnia też jest ze swoimi zbiorami.
Fundusz socjalny wykorzystuję maksymalnie jak mogę, bo bilety do kina czy teatru są dużo tańsze.
Prezenty urodzinowe lubię konkretne i nie mam problemów zarówno ze spytaniem się co dana osoba by chciała, jak i artykułowaniem swoich małych marzeń.
Sposobów na oszczędzanie jest dużo, tylko trzeba znaleźć odpowiednie dla siebie i swojej rodziny.
Długo zajęło mi dojście do tego rozwiązania, ale w końcu się udało. Najbardziej efektywnym finansowo sposobem oszczędzania w moim przypadku jest utrzymywanie porządku w rzeczach, które posiadam i w przestrzeni, która mnie otacza:
Dlaczego ład uważam za najlepszy sposób na oszczędzanie? Bo jest bardzo dobrym punktem wyjściowym pod inne sposoby zarabiania i oszczędzania.
Ponadto nic nie kosztuje ( poza naszym wysiłkiem), a przynosi bardzo duże oszczędności czasu, pieniędzy i innych zasobów.
Polecam z czystym sumieniem i z całego serca!
Super komentarz! Doszłam do podobnych wniosków i pracuję nad tym, ale bałaganiarstwo to moja słaba strona.
Dzięki za uznanie 😉ja też byłam swego czasu bałaganiarą, ale zmieniłam to, kiedy zrozumiałam, ile przez to tracę- nie tylko finansowo. Pozdrawiam 😊
Anna, muszę to przemyśleć, ale chyba masz ogromnie dużo racji! Podobnie jak u Marii, bałaganiarstwo to moja słaba strona. Trochę, od kilku lat, zaczynam ogarniać, niestety nadal nie jest najlepiej. Nie myślałam nigdy o nim (bałaganiarstwie w rzeczach, dokumentach itd.) pod kątem finansowym, a przecież na pewno ma wpływ. Dziękuję za tę myśl!
Moje patenty na oszczędzanie:
1. Zamiast kąpieli szybki prysznic,
2. Wyłączanie sprzętów rtv gdy nie korzystamy,
3. Ograniczenie lub rezygnacja ze słodzenia kawy, herbaty itp.,
4. Korzystanie w sklepach, marketach z promocji,
5. Kupowanie używanych rzeczy na olx,
6. Kupowanie na allegro w smarcie (oszczędzanie na wysyłkach),
7. Zakładanie ekranów grzejnikowych,
8. Rezygnacja lub ograniczenie jedzenia na mieście,
9. Korzystanie z roweru zamiast samochodu,
10. Sortowanie śmieci – mniejsze opłaty,
11. Uprawianie sportu zamiast oglądania TV,
12. Zakupy karnetów dla całej rodziny,
13. Wspólne spacery z rodziną w celu ograniczenia oglądania TV i przesiadywania przy tabletach, grach itp.,
14. Przy dalszych wyjazdach założenie w samochodzie gazu LPG,
15. Wspólne picie kawy, herbaty itp. (gotowanie wody o jednakowej porze),
16. Posiadanie własnego ogródka z warzywami i owocami,
17. Pakowanie zakupów w torby wielorazowe (za torby jednorazowe trzeba płacić, jednocześnie chronimy środowisko),
18. Wymiana oświetlenia w domu na ledowe,
19. Wyjazdy na darmowe koncerty i inne imprezy regionalne,
20. Wypożyczanie książek z biblioteki,
21. Zainstalowanie przypominajki faniMani – możemy pomagać bezpłatnie przy okazji robienia zakupów w internecie,
22. Wybieranie się na zakupy z wcześniej przygotowana listą,
23. Wybieranie się na zakupy bez dzieci,
24. Na zakupy wybieramy się z słuchawkami i słuchamy podcastów Marcina Iwucia, aby nie koncentrować się na dodatkowych zakupach,
25. Zakup ładowarki i akumulatorków zamiast częstego kupowania zwykłych baterii,
26. Robienie własnych kompotów i konfitur (taniej i zdrowo),
27. Zamiast kupowania zbieranie w sezonie grzybów, jagód.
28. Zakup zmywarki zamiast codziennego zmywania (raczej taniej i oszczędzamy na czasie),
29. Korzystanie ze strony: zakupersi.com (opisywane są na bieżąco promocje różnych produktów oraz możliwość ich testowania,
30. Zbieranie punktów – uczesnictwo w programach lojalnościowych,
31. Zakładanie paneli słonecznych i fotowoltaiki,
32. Podczas podlewania ogrodu stosowanie beczki deszczówki,
33. Spisywanie wydatków i sprawdzanie paragonów (zdarza się, że na paragonie dopisane są produkty których nie zakupiliśmy),
34. Czytanie bloga Marcina Iwucia – osobiście polecam słuchanie podcastów.
Cześć, Jakbym czytała swój spis 🙂
Dodam tu jeszcze 2 rzeczy – sama robię chemię do domu – proszki do prania i zmywarki, płyny do sprzątania – akurat mam garaż, więc mam gdzie przechować ewentualnie zamówione (proste) składniki. Korzyści – po pierwsze jest dużo taniej, nie tracę czasu na zakupach i przede wszytskim zdrowiej, domowe środki i kosmetyki pięknie pachną (naturalne olejki) a moje dzieci nie mają alergii i mamy szczęsci nie wydawać na leki. Po trzecie – wiecej miejsca w domu zamiast starty butelek, pudełek i atomizerów.
Dbanie o zdrowie – wyeliminowanie cukru i słodyczy, suplementacja zwiększajaca odporność – bardzo rzadko chorujemy, odporność rośnie, znów odpadają alergie i niekończace się choroby, no i dentysta…
Jeżeli chodzi o moje sposoby na oszczędzanie to:
Gdzie znajdę opcję ściągnięcia pliku MP3 z odcinkiem podcastu do słuchania w samochodzie? Nie ma tutaj, tylko nagranie na youtube jest?
Tyle tu super pomysłów, które w większości sama stosuje, więc żeby nie dublowac napisze jak uczę moje dwie małe Gwiazdy oszczędzania.
1. ZDJĘCIA – Gdy wybieramy się do galerii (zadko to sie zdarza ale jak już to jest szał😁), zanim dziewczynki coś kupią robimy zdjęcia. Czyli, chodzimy po wszystkich ich ulubionych sklepach. Robimy zdjęcia tego co im się podoba i być może chciały by kupić za swoje kieszonkowe. Później siadamy sobie spokojnie w McDonaldie, kupujemy lody i kawę dla mnie i dziewczyny spokojnie oglądają zdjęcia i decydują. Ten czas sprawia, że emocje opadają, nie ma presji czadu, rzeczy już nie są takie atrakcyjne i na spokojnie podejmują decyzję. Świetnie nam się ten patent sprawdza.
2. Bożonarodzeniowy słoik marzen – mamy taką tradycje, że już z początkiem jesieni zaczynamy co tydzień oszczędzać stała kwotę do słoika co tydzień na 'family day out’. Obok tego słoika stoi drugi. Do niego wrzucamy karteczki z popozycjami jak uzbierana kwotę chcielibyśmy wykorzystać. Podczas świąt Bożego Narodzenia, przy cieście czytamy sobue te karteczki, zgadujemy kto je napisał o potem wybieramy jedna lub kilka opcji.
3. Wielkanocny procent – to sposób na oszczędzanie w wielkim poście, połączone z pomaganiem innym. Startujemy w środę popielcowa, kończymy w wielkanoc. Przez ten okres 10% z kwoty jaką wydalusmy na jedzenie Odkladamy. Środki idą na pomoc (osobie, fundacji – decydujemy o tym wspólnie). Dziewczynki maja swoje wielkanocne, specjalnie przygotowane plansze na których zapisują kwoty, jest też przy ozdobiony słoik…
To kilka moich sposobow na oszczędzanie z dziecmi 😁
Pozdrawiam wszystkich fanów FBO i twórcę również 😀
Rada ze zdjęciami na zakupach jest genialna i nieoczywista, dziękuję za pomysł:)
Nie ma sprawy. U nas sprawdza się fantastycznie ❤️😊
Mój patent na oszczędzanie zawdzięczam najprościej mówiąc Bogu. I to dosłownie !
Nikt nigdy nie uczył mnie oszczędzania i pomimo przeogromnej chęci podjęcia się tego nigdy mi się to nie udawało. Ciągle gdzieś mi się te pieniądze rozchodziły.
Pewnego razu usłyszałem od Adama Szustaka, że zna ludzi, którzy praktykują starotestamentalną zasadę składania Bogu dziesięciny i że ta praktyka niesamowicie działa w ich życiu.
Stwierdziłem, że zacznę robić tak samo. Co mi szkodzi? Poszedłem za tym i nie żałuję ! Od tej pory kiedy zacząłem to robić w końcu potrafię odłożyć pieniądze i nie przepuszczam ich na prawo i lewo. Wydatki mam pod pełną kontrolą już od ponad dwóch lat (nie przepuszczam ani jednego paragonu i wszystkie skrupulatnie notuję w Excelu). W dodatku mogę wspierać swoje duszpasterstwo, różnej maści fundacje, które niosą realną pomoc lub twórców, którzy udostępniają wspaniałe i wartościowe treści ! To jest super, że mogę dokładać swoją cegiełkę do takich działań!
A później co zaczęło się dziać? Bóg w cale nie przestał błogosławić tylko zaczął mnie nakierowywać na takie kanały jak na przykład Twój Marcinie! Wiele rzeczy, które głosisz umocniły mnie w tym, że postępuję właściwie i dowiaduje się coraz to dla mnie nowszych możliwości poczynania z zarobionymi pieniędzmi. Typu jak oszczędzać mądrze (czyli nie w gotówce), żeby mieć godną emeryturę? Jak można inwestować swoje pieniądze? Co można zrobić z gratami nagromadzonymi przez lata? Jakie kredyty są dobre, a których należy unikać jak ognia itd.
Po prostu WOW ! 😀
Nawiązując do gratów, to w niesamowity sposób zobrazowałeś mi bezsens kupowania jakiś pierduł (np. na wakacjach) poprzez proste porównanie. Co by było gdybyś dostał przykładowo stos magnesów na lodówkę od szefa zamiast wypłaty? No genialne pytanie! Jasne, żebym go wyśmiał i powiedział gdzie moja gotówka? A co robię na wakacjach? A no właśnie. I skłoniło mnie to też do takiej refleksji, że zdjęcia (których robię dość mało) są super alternatywą w porównaniu do kupowania jakiś kompletnie zbędnych rzeczy. Podzielę się też tym, że będąc na wakacjach również wspaniałą opcją jest kupienie czegoś bardzo praktycznego. Ja na przykład mam już dwa takie artefakty i za każdym razem kiedy z nich korzystam zawsze mi się przypomina dany wyjazd 😄 Uświadomiłeś mi również, że najzwyczajniej w świecie mogę się pozbyć niektórych zbędnych rzeczy sprzedając je na różnych serwisach.
Co do wskazówek oszczędzania, dobrym patentem oprócz zapisywania ile i na co wydało się pieniędzy jest zapisywanie gdzie się to zrobiło. Bowiem są takie miejsca gdzie tych pieniędzy wydaje się więcej. Ja przykładowo niemalże za każdym razem jak wchodziłem do żabki mówiłem sobie „a kupię sobie tego hot-doga, przecież jest relatywnie tani i smaczny, a ja akurat jestem troszkę głodny”. No i w przeciągu miesiąca potrafiło uciec od tak ok. 100 zł, bo to raz się kupiło z colą, raz się kupiło dużego i pieniądz odchodził. Z początku bardzo mocno unikałem tego sklepu. Teraz po czasie już mogę wchodzić do tego sklepu i wcale nie muszę kupować tego hot-doga, ale wymagało to pracy wewnętrznej. Każdy musi sam się przebadać gdzie i czy w ogóle ma takie miejsca, bo ktoś może nie mieć.
Dziękuję Ci Marcin za Twoją nieocenioną działalność i życzę powodzenia w dalszym rozwijaniu się !
Bardzo fajny wywiad, a co do mojego oszczędzania mam kilka sposób. Każdy z osobna może nie robi szału, ale stosując je wszystkie jestem w stanie troszkę odłożyć 🙂
Tuż przed wypłatą siadam i zapisuje nadchodzące wydatki. Po wypłacie opłacam rachunki, wpłacam stałą kwotę na konta oszczędnościowe (jedno takie, któego nie ruszam, drugie z myślą o wyjazdach – nie rozumiem wyjazdów na kredyt). Większość pozostałych środków wypłacam, dzielę na poszczególne kategorie (jedzenie, leki, kosmetyki, rozrywka itd.) i odpowiednią sumę pieniędzy wkładam do kopert (np. spotkanie z XY, kupno ZZZ). Staram się płacić gotówką dzięki czemu nie kupię więcej rzeczy bo nie będę miała w danej chwili pieniędzy na nie.
Jedzenie:
Ubrania:
Leki:
Chemia domowa:
Kosmetyki:
Rozrywka:
– Książki:
– Filmy
– Spędzanie czasu ze znajomymi
Dodatkowe środki, które wpłacam na konto oszczędnościowe:
Skarbonki – nie jest to uciążliwe, a sumka się zbiera
Inne:
Zanim zaczniemy oszczędzać to trzeba znaleźć równowagę w swoim umyśle i uświadomić sobie swoje finanse.
Następnie kiedy to już mamy to należy:
– się wysypiać z wcześniejszą szeroko pojętą strefą wyciszenia
– zadbać o zdrowie: żywienie, ruchu (nikt nie chce się faszerować lekami)
– nieustannie pozyskiwać wiedzę. Książki i bogi: Marcina Iwuć, Michała Szafrańskiego
– kilkukrotnie w tygodniu usiąść i zastanowić się nad swoimi wydatkami, finansami. W tym zakresie można skorzystać z aplikacji mobilnych lub exel dostępnych na powyższych blogach.
– ograniczenie zbędnych wydatków i usług
– z wyprzedzeniem zaplanowanie wydatków, a w szczególności robić listę do sklepu. Bez wyjątków kupujemy tylko to co mamy na liście – nie wykraczamy poza listę.
– tworzymy konto w banku (bez kart, bez dostępu przez mobilne aplikacje i internet – tylko dostęp i wyłącznie w oddziale). Następnie robimy stałe zlecenie przelewu na owe konto. Wysokość kwoty i częstotliwość zależy od Twoich możliwości.
Jeśli chodzi o najlepsze sposoby na oszczędzanie to mógłbym tu wymienić wiele jakie stosuję. Ale nie będę pisał o robieniu listy zakupów przed pójściem do sklepu. Nie będę również pisał o przeglądzie umów z operatorami sieci komórkowych i internetowych i wybieraniu najlepszych kosztowo propozycji. Nie muszę również pisać o chodzeniu częściej na piechotę lub korzystaniu z roweru miejskiego zamiast auta. Wszystko to stosuję, jednak nie daje to największych oszczędności w naszym domowym budżecie. Najwięcej pieniędzy oszczędzam kiedy…wysyłam żonę na zakupy. Naprawdę! Nie ma lepszego sposobu. Zawsze kiedy wraca z zakupów jej pierwsze słowa kierowane do mnie brzmią: „kochanie, kupiłam ….. (tu wstaw dowolny produkt, który nie był na liście), ale kochanie, był on x% tańszy więc zaoszczędziliśmy!”. Słyszę to tak często, że z pewnością dzięki tym oszczędnościom już niedługo nasza rodzina osiągnie finansową niezależność 🙂
Szybko zleciało te ponad pół godziny Waszej rozmowy, ciekawie się Was słuchało.
Co do przedstawionych patentów to większość znam i stosuję. Z takich dodatkowych, które sprawdzają się u mnie to: różnego rodzaju DIY. Zamiast kupować np. prezenty często lepiej je zrobić samemu. Niejednokrotnie będzie to tańsze pod względem finansowym, ale również pod kontem poświęconego czasu może to wyjść podobnie, bo nie jeździmy po sklepach czy nie przeszukujemy połowy Internetu. Do tego jest satysfakcja, że zrobiło się coś samodzielnie, jest to jedyne, niepowtarzalne i np. spersonalizowane pod daną osobę. Nie tylko prezenty, ale również jakieś zabawki czy inne formy rozrywki dla dzieci. Przy okazji połączymy przyjemne z pożytecznym i nauczymy nasze dziecko, że nie wszystko trzeba kupować. A uwierzcie, dzieci potrafią się cieszyć nawet z wydrukowanej na szybko i naklejonej na kawałek tektury figurki. Nie mówię, żeby wyrzucić wszystkie zabawki i niech się bawi papierem, ale po prostu nie wszystko trzeba kupować. Albo też nie od razu. To samo tyczy się mebli. Nie zawsze trzeba kupować gotowy mebel, zwłaszcza na balkon, taras czy do ogrodu. W Internecie jest cała masa poradników jak zrobić faje rzeczy np. z palet, które są tanie, a niejednokrotnie darmowe.
Jak już wspominaliście o produktach spożywczych to bardzo dobrym, znanym od lat i również zdrowym patentem są wszelkiego rodzaju domowe konfitury, kiszonki itp. Produkty można kupić nie w markecie, a bezpośrednio od rolnika czy to na jakimś targowisku czy pod miastem w gospodarstwie. Wiele osób ma rodzinę na wsi i może różne produkty pozyskać za darmo od nich.
Kolejna rzecz, która nas gubi podczas kupowania to emocje. Kupujemy emocjami i marketingowcy o tym wiedzą. Kto nie kupił w swoim życiu czegoś tylko ze względu na ładne opakowanie niech pierwszy rzuci kamieniem 🙂 Jak sobie z tym radzić? W przypadku zwykłych zakupów spożywczych iść do sklepu z wcześniej przygotowaną listą i się jej trzymać. I co ważne iść najedzonym. Kiedy jesteśmy głodni kupujemy więcej. Jeżeli chodzi o kupno jakichś gadżetów, rozrywek i wszelkiej maści zachcianek na zasadzie przyda się, nie jest to aż tak łatwe. Trzeba nauczyć się wsłuchiwać się w siebie, w swój wewnętrzny głos. Jak to się mówi – pierwsza myśl jest najlepsza. Nasza intuicja mówi nam czy dana rzecz faktycznie nam się przyda czy to tylko zachcianka. Pierwsze kilka sekund takiego wewnętrznego głosu, który zazwyczaj szybko uciszamy mówi np. „w sumie to tego nie potrzebuję kolejnej książki, mam jeszcze 20 czekających na przeczytanie”, albo „kurczę po co mi ta nowa gra, mam rozpoczętych 10 innych, które mogę ukończyć najpierw” i wiele, wiele innych. Co się jednak dzieje? Do głosu dochodzą emocje, które mówią „kupuj, przecież cię to interesuje, wszyscy będą teraz o tym mówić” itd. Ale oczywiście jesteśmy dorośli i podejmujemy przemyślane, logiczne decyzje. Życie nas tego nauczyło, co nie? Pfff… akurat… Właśnie wtedy aktywuje się wewnętrzny monolog, którym racjonalizujemy cobie dany zakup. Wyszukujemy pozornie logicznych argumentów, które mają nas uświadczyć w przekonaniu, że ta, nomen omen zachcianka, ma sens. Krok następny – kupuję, faktycznie potrzebuję tego. Ok, cieszymy się daną rzeczą jakiś czas, bo nasza zachcianka została spełniona po czym odkładamy ją na bok i nigdy do niej nie wracamy i/lub uświadamiamy sobie, że ten zakup był bez sensu i w sumie to spokojnie można było się obejść bez niego. Wtedy nasz nastrój z „jestem bogiem” zmienia się na „ja pier….., po cholere mi to było… jestem przegrywem…”.
Warto też w sklepie przy jakiejś rzeczy, która nie jest nam potrzebna teraz zaraz, ale z jakiegoś powodu i tak ją chcemy kupić (gra, książka, zabawka, elektronika etc.), wyciągnąć z kieszeni telefon i porównać cenę w Internecie, pamiętając oczywiście o kosztach przesyłki. W większości przypadków będzie taniej. A jeżeli i tak sporo zakupów robimy w sieci, zwłaszcza na największym w naszym kraju portalu aukcyjnym, warto przyjrzeć się temu ile tam kupujemy i zastanowić się nad wprowadzonym jakiś czas temu abonamentem w ramach którego można mieć darmowe przesyłki. Przykładowo 8,99zł zaoszczędzone na przesyłce raz w miesiącu (a przecież często jest tego więcej) w ciągu roku da nam ponad 100zł minus koszt abonamentu to i tak zostanie kilka dyszek w kieszeni. A w praktyce nawet kilka setek na samych kosztach przesyłek.
To chyba tyle, a przynajmniej chwilowo nic więcej nie przychodzi mi do głowy poza tym co powyżej – zarówno w artykule/filmie jak i moim komentarzu. Pozdro!
PS. Przypomniało mi się coś odnośnie tych krzeseł w telecomach. Kiedyś jak pracowałem w jednym z nich mieliśmy krzesła z regulacją wysokości. Zarówno nasze całkiem wygodne jak i te klienckie mniej wygodne. I musieliśmy pilnować tego, aby nasze były wyżej niż te klientów. Nawet nieznacznie, ale musieliśmy być wyżej, bo dzięki temu psychologicznie jakby dominowaliśmy nad klientem, on był w pozycji tego małego żuczka i przez to miał się mniej stawiać, podpisać papiery i do widzenia, następny, więc jak macie możliwość, wszędzie gdzie będziecie podpisywać jakieś umowy czy coś takiego, to podnieście sobie siedzisko nieco wyżej 😉
Z tymi krzesłami to się uśmiałam :). Ja mam taki inny patent jak opisana przewaga wysokości żeby niejako dominować. Ja poddaje się dominacji tyle że to jest z mojej strony jedynie pozornosc zajmowania niższej pozycji. I tak Pan czy Pani się wypowie i wysili a ja daje sobie albo czas na podjęcie decyzji albo już jestem przygotowana do tematu i po wysłuchaniu stawiam pytania lub wymagania albo kręcę nosem ze to byłoby ok ale gdyby to i to. Także ja jestem trudny petent czy klient :).
Witam,
Jest zjawiskiem niesamowicie wspaniałym , że tak wielu, również młodych ludzi, posiada umiejętności i wiedzę z zakresu finansów . Wspaniałym jest to , że podejmują się działania na rzecz i ludzi , wzbogacając i siebie i innych. Te wszystkie rzeczowe Blogi , to takie miejsca w sieci , które nazwałabym LATARNIAMI MORSKIMI , pokazującymi nam ludziom „Marynarzom Floty morskiej, i Żeglugi śródlądowej” , gdzie jest ląd. Bardzo mnie to cieszy.
Nawiązując do nowego wpisu, wywiadu, ten ogrom umiejętności oszczędzania powinien być dla wszystkich i każdego z osobna powodem do czegoś więcej niż zadowolenia z siebie, myślę , że powodem do dumy nie jest przesadą.
Tak olbrzymi wachlarz różnych metod oszczędzania nie pozostawia mi w sumie wiele do dodania. Bardzo trafnym sformułowaniem Pana Rafała , które utkwiło mi w pamięci, jest stwierdzenie, żeby w wydatkach ograniczyć się do tego czego potrzebujemy, a nadwyżki przekierować w to , w co warto.
Ja przytoczę takie , zapewne znane powiedzenie : Nam się usiłuje wmówić , że musimy posiadać rzeczy , których nie potrzebujemy, za pieniądze, których nie mamy.
Podam takie własne „Patenty”, które w okolicznościach także korona wirusowego szaleństwa wpadły mi do głowy, czyli inaczej mówiąc, potrzeba ,matką wynalazków.
Nie mogąc udać się w spokoju do fryzjera , nauczyłam się z wideo na you tubie ścinania włosów przy użyciu maszynki do włosów.
Mojej drugiej połowie było mi nie tak trudno ściąć włosy, ale już sobie , to było wyzwanie, jednak się udało i to już nie raz. Troszkę wprawy miałam , ponieważ własnym dzieciom ścinałam włosy wcześniej. Pieniądze zaoszczędziłam tak przy okazji. Jeśli ktoś ma trochę odwagę i wskrzesi w sobie kreatywność ,wszystko jest możliwe.
Ponieważ jestem pasjonatką ziół i ich wszechstronnego zastosowaniu, znalazły one swoje miejsce jako płukanki do włosów, wyciągi olejowe i alkoholowe -jako składnik kremów, balsamów do rąk i ciała . Też są o tym info w sieci. Ja na swoje ryzyko stosuje zioła nie tylko jako przyprawy, ale jako leki pierwszej pomocy czy profilaktyka, a że mam ogród ,to też zioła uprawiam. Wiedzę czerpię od dr.Henryka Różańskiego. Wiem co jest w produkcie, który sama wytwarzam. Jest to rozwiązanie pro ekologiczne. Opakowania produktów można używać wielokrotnie po dezynfekcji alkoholem.
Z płatków róż rosnących w ogrodzie wyprodukowałam własny dezodorant. Pachnie bosko i jest skuteczny.
Kolejnym sposobem ,to przywrócenie do łask zwykłego szarego mydła. Chwilę mi zajęło poszukiwanie odpowiedniego , żeby jego skład był jak najprostszy i bez dodatków. Mydło jest uniwersalne. Do mycia włosów , rąk i ciała oraz jako środek na plamy, czy płyn do prania wzbogacony o zapach olejku na przykład.
Kolejna metoda, to „nadawanie drugiego życia ubraniom”, poprzez przefarbowanie ich na inny kolor.
Odcinanie nogawek spodni, które nadają się np. na letnie krótkie spodenki, czy zwężanie ulubionych części garderoby , ich skracanie, przedłużanie, wszelkie naprawy, oprócz zamków.
Akurat potrafię to sama zrobić, ale są też krawcowe, także można korzystać.
Co tam jeszcze…mhm..Z ogryzków jabłek z upraw ekologicznych wyrabiam ocet jabłkowy.
Również wiele przetworów owocowych i warzywnych ,ale o tym już ktoś pisał.
Jeśli meble, to drewniane, bo można je odnowić, jeśli drzwi ,to też drewniane, przynajmniej wewnętrzne.
Poza tym , chyba z 90 % podanych tu sposobów oszczędzania znam i stosuję.
Wspomnę jeszcze, że pierwszy raz przeczytałam o tych wózkach zakupowych w sklepach, nie wpadłabym na to. Może dlatego ,że ja jak się skoncentruję na konkretnym zakupie, to reszta mi lotto.
Sprawdzam skład , żeby utwierdzić się czy produkt jest produktem jadalnym, albo ubranie ubraniem z włókien naturalnych na lato, a z mieszanych czy sztucznych na zimę, buty wygodne, trwałe, czy nie. Tym się kieruję przy wyborze. A terkotanie kółek, czy muzyka mhm… no chyba że wrzaskliwa, to nie lubię. Wiem jednak , że to są metody marketingowe. Podsumowując, ja nadaję potrzebom , czy wyborom swoiste rangi, typu użyteczny- nieużyteczny , do recyklingu czy do wyrzucenia, istotny czy nie, trwały czy nie …coś w ten deseń.
Bardzo fajny wywiad, a co do mojego oszczędzania mam kilka sposób. Każdy z osobna może nie robi szału, ale stosując je wszystkie jestem w stanie troszkę odłożyć
Tuż przed wypłatą siadam i zapisuje nadchodzące wydatki. Po wypłacie opłacam rachunki, wpłacam stałą kwotę na konta oszczędnościowe (jedno takie, którego nie ruszam, drugie z myślą o wyjazdach – nie rozumiem wyjazdów na kredyt). Większość pozostałych środków wypłacam, dzielę na poszczególne kategorie (jedzenie, leki, kosmetyki, rozrywka itd.) i odpowiednią sumę pieniędzy wkładam do kopert (np. spotkanie z XY, kupno ZZZ). Staram się płacić gotówką dzięki czemu nie kupię więcej rzeczy bo nie będę miała w danej chwili pieniędzy na nie.
Jedzenie:
Ubrania:
Leki:
Chemia domowa:
Kosmetyki:
Rozrywka:
– Książki:
– Filmy
– Spędzanie czasu ze znajomymi
Dodatkowe środki, które wpłacam na konto oszczędnościowe:
Skarbonki – nie jest to uciążliwe, a sumka się zbiera
Inne:
(drugi komentarz, gdyż pierwszego nie widać)
Witam,
Moje sposoby na oszczędzanie:
Oszczędzanie to jak odchudzanie trzeba wprowadzić dobre nawyki i zmienić tryb życia żeby zostało na stałe, mi to zajęło trochę czasu ale już jest myślę że na dobrym poziomie,
* nie mam długów (kredytów itp.)
* jeżeli coś potrzebuję kupić droższego zbieram na to parę miesięcy tak jak bym spłacała kredyt na tą rzecz ( bo jest do poczekania)
* zawsze odkładam na początku 10% tego co zarobię
* premię i dodatkowe wpływy odkładam w całości, choć poodkładane na podkonta np. wakacje, większe rzeczy do domu, i oczywiście poduszki finansowe,
* mam kartę PAYBACK i Skarbonkę i czasem w miesiącu z uskładanych punktów robię zakupy np. za 100 zł,
* 500+ jest całkowicie odkładane na konto dziecka, nie biorę ich w ogóle pod uwagę do swojego budżetu,
I wiele innych drobnych rzeczy wypracowanych zmianami nawyków przez lata, a mieszkam sama z synem w wynajętym mieszkaniu ☺️
Podstawa to edukacja finansowa
Cześć!
Odkąd tylko zaczęłam pracować i dostawać stałe wynagrodzenie postanowiłam, że będę odkładać taką kwotę, żeby na koncie pierwsza cyferka była co miesiąc o 1 większa. To było dla mnie najwygodniejsze, bo wtedy nawet nie wiedziałam co to jest konto oszczędnościowe 🤷♀️
Czy zarobiłam 1000zł czy 2500zł – minimum było ustalone. Po prostu nie mogłam wydać za dużo (cudowne czasu mieszkani z rodzicami, więc o kontrole było łatwiej). Z czasem jak moje zarobki stały się takie same w każdym miesiącu złożyłam stały przelew na 1500zł na konto oszczędnościowe i oszczędza się samo 🙃 a jak jeszcze coś zostanie na koncie głównym to tylko się cieszyć! Zostawiam to tam gdybym miała jakieś niespodziewane wydatki do 1000zł żeby nie musieć ruszać oszczędności.
Od 7 lat to mój niezawodny sposób na odkładanie pieniędzy, ale jak komuś poleciałam te metodę to nie cieszyła się dużym powodzeniem 🙄
Może tu ktoś skorzysta? 🤓
Dzień Dobry!
Dzięki właśnie takim ludziom jak Marcin i Rafał oraz tym co tworzą na co dzień od dłuższego czasu nie mam problemów z uszczelnianiem dobowego budżetu przed głupimi drobnymi wydatkami. Ograniczyłem wyrzucanie jedzenia do zera, zrezygnowałem z kablówki której oglądanie mnie tylko irytowało (przez reklamy), suche produkty spożywcze zamawiam przez internet (duże opakowania, lepsze cena) itd.
Wciąż jednak miałem problem z kupowaniem rzeczy nazwijmy je ekskluzywnymi, a nie do końca potrzebnymi. Przedmioty, narzędzia, sprzęt kosztujące powyżej tysiąca złotych, których zakup niweczył z trudem wypracowany wcześniej system sprawnego budżetu. W taki sposób znalazłem się szczęśliwym posiadaczem między innymi: automatycznej kosiarki do trawy, premium głośnika aktywnego do kuchni (bo była promocja), profesjonalnej piły łańcuchowej do drewna (bo akurat była potrzebna pociąć 3mp do kominka) czy chociażby gazowego grilla na taras. Szybko okazywało się, że przedmioty są mi kompletnie nie potrzebne. Kosiarka wszędzie nie skosi i tak muszę chodzić z pchaną i poprawiać, głośnik działa na 5% mocy bo żona nie lubi za głośno, piła leży od 3 lat nieużywana bo w kominku palę tylko czasem w niedzielę i owe 3mp wystarczą mi na parę lat, a z grilla gazowego mi po prostu nie smakuje. Oto jak sobie poradziłem z kupowaniem drogich rzeczy niepotrzebnych:
Pewnego dnia wziąłem kartkę i długopis i napisałem wszystkie rzeczy i cele których koszt wyceniłem z grubsza na powyżej tysiąca złotych, a które chciałbym sobie kiedyś kupić. Puściłem wodze wyobraźni i spisałem wszystko co mi tylko przyszło do głowy. Na liście znalazły się takie rzeczy jak nowy gamingowy komputer, nowszy samochód, profesjonalny zestaw kina domowego, elementy wyposażenia domu i ogrodu, zegarek, jakieś meble i inne przedmioty czy wyposażenie które fajnie byłoby mieć. Na końcu listy wpisałem również cele takie jak zaoszczędzić 30k na emeryturę, nadpłacić kredyt hipoteczny, kurs angielskiego na który zawsze było szkoda, czy też czesne studiów podyplomowych które na pewno mi się przydadzą. Podliczyłem wszystko – wyszła kwota ponad pół miliona złotych! Przeraziłem się – kiedy ja na to wszystko zarobię. Wybrałem więć z listy trzy cele na które postanowiłem oszczędzać. Jeśli je zrealizuje dopiero zabieram się za następne. Teraz gdy nachodzi mnie ochota kupić sobie coś co kosztuje powyżej tysiąca złotych musi się to znaleźć na liście. Szybko okazuję się, że na liście już są cele które są mi na tą chwilę bardziej potrzebne i które sprawią mi większą frajdę. W rezultacie na liście lądują tylko rzeczy naprawdę potrzebne lub rozwijające moje pasje. Nie kupuję już drogich głupot.
Dziś gdy spojrzałem na maila z informacją o promocji legendarnej, super, Hi-ednowej i niepowtarzalnej wkładki gramofonowej, którą „muszę mieć” za jedyne 1200 zł przecenionej z 2000z tylko się uśmiechnąłem i przeskoczyłem szybko do maila od Marcina z informacją o nowym wpisie na blogu…
Świetna rozmowa, konkretne informacje, konkretne odpowiedzi na pytania a nie bardzo ogólne jak w wielu wywiadach, niesamowicie przyjemnie się jej słucha. Nie znałam bloga Bogaty z wyboru ale po tej rozmowie wiem, że dzisiaj tam wejdę poczytać artykuły🙂 duży szacunek dla Marcina za sposób przeprowadzenie rozmowy, zadaje pytanie i czeka na odpowiedź, nie przyrywa, nie dorzuca swojej opinii, tylko skupia się na rozmówcy.
ps. Od kilku dni czytam książkę „jak zjednać sobie ludzi” polecaną w rozmowie i też gorąco polecam!!:)
Witaj Marcin, bardzo Cię proszę przyjrzyj się możliwości oszczędzania w krypto. Jest możliwość staking’u w stablecoinach i np. na Binance jest dostępny staking na 7% w skali roku. Co o tym sądzisz? Przecież o takich % na lokacie można pomarzyć! A wyceniane jest w USD więc też jest hedge do słabnącej PLN. Jestem bardzo ciekawy twojej opinii, bo w wielu kwestiach się zgadzam i bardzo Cię szanuję.
Dla mnie od zawsze problemem były duże wydatki na ubrania i akcesoria modowe. Kiedy zaczęłam bardziej świadomie podchodzić do finansów osobistych, to była pierwsza grupa wydatków, z którą postanowiłam zrobić porządek.
Jednocześnie nie chciałam rezygnować z zabawy modą.
Mój patent polega więc na tym, że planując zakup nowej rzeczy, jednocześnie wystawiam na sprzedaż jedną rzecz z mojej szafy. Tym sposobem mam zawsze modne ciuchy i dodatki, regularnie odświeżoną garderobę, a koszt nowych ubrań, jest pomniejszony o to, co odzyskam na sprzedaż rzeczy z ubiegłego sezonu.
I tak na przykład zawsze mam tylko 3 torebki (wymieniane co około 2 sezony) – dużą do pracy, plecak oraz małą koktajlową – tyle wystarczy, aby mieć odpowiednią torebkę na każdą okazję.
Zawsze staram się wybierać dobre jakościowo i dość klasyczne modele. Warunkiem jest również dbanie o takie rzeczy, tak, aby móc je później odsprzedać i żeby mogły jeszcze komuś posłużyć.
Dzięki temu patentowi praktycznie do zera ograniczyłam spontaniczne zakupy ciuchowe. Dodatkowym atutem (oprócz większych oszczędności) jest porządek w szafie oraz świadomość, że dzięki takiemu podejściu trochę mniej obciążam środowisko naturalne.
Jest dużo sposobów na oszczędzanie, takich jak przygotowywanie listy zakupów, jadłospisów, sprzedawanie zbędnych rzeczy, czy niemarnowanie wody. Zostało już napisane wiele komentarzy, które zawierają takie wskazówki… Ale nie widziałem ani jednego komentarza, który zalecałby zmianę taryfy dostawy prądu.
Ceny energii elektrycznej już wzrosły, i będą rosły w kolejnych latach. Oczywiście możemy ograniczać zużycie, korzystać z urządzeń o lepszej klasie energetycznej, ale warto również zmienić część swoich nawyków i taryfę za prąd.
Taryfa G13 to taryfa trzystrefowa, gdzie czas dobry dzielony jest na szczyt przedpołudniowy, popołudniowy i pozostałe godziny. Każda z tych stref różni się kosztem zużytego prądu. Warto się dostosować do tych stref, np. włączając pranie tylko o określonych godzinach. Dzięki temu każdego miesiąca bez problemu będziemy mogli zaoszczędzić nawet kilkadziesiąt złotych.
Moim sposobem na oszczędzanie jest wynajmowanie mieszkania razem ze wspolokatorami. Wiele osób dziwi się kiedy mówię, że mieszamy z przyjaciółmi w dwie pary ale jest to świetny sposób na oszczędzenie prawie połowy wydatków na czynsz. Dodatkowo z partnerem mamy osobne konto na wydatki „spożywcze”, na które oboje przelewamy taka sama ilość pieniędzy co miesiąc. Pozwala to nam na kontrolę wydatków związanych z zakupami. Posiadam również stała kwotę jaką oszczędzam co miesiąc i od razu po otrzymaniu wypłaty przelewam je na konto oszczędnościowe aby niechcący nie wydać 🙂 czasem udaje sie oszczędzić trochę więcej, więc nadwyżka z końca miesiąca również ląduje na koncie oszczędnościowym. Poza pracą etatową mam tez zlecenia związane z grafika komputerową bo dodatkowy zarobek to również świetny sposób na extra oszczędności 🙂
1.10 minut wysiłku. 2.Zapominasz o tym co zrobiłeś na 365 dni. 3. W 366 dniu przypomnienie. 4.Bez twojego udziału stan konta na dowolny cel powiększył się o 5475 zł. Jak to zrobiłem? Samo się zrobiło. Pańska szkoła Panie Marcinie, tak pana szkoła. Automatyzacja procesu. ROR, OKO najlepiej w innym banku, stałe zlecenie codziennie 15zł. Nie widzę , nie czuję, nie boli, a efekt!!!! 15zł tyle kosztuje obiad w pracy. Jem w domu. Pozdrawiam S.J
Nie mam jednego konkretnego sposobu na oszczędzanie – na to się składa wiele rzeczy i to już jest raczej sposób bycia 🙂 oszczędzanie bierze się ze zdrowego rozsądku, pokażę to na kilku przykładach. Lubię mieć zapasy – i jak jest promocja na mleko w sklepie: kup 12, zapłać 70gr mniej na kartonie – biorę, bo wiem, że u mnie mleko schodzi i i tak je zjem. Ale jak widzę promocję kup 5 kg pomarańczy i zapłać połowę ceny – nie kupię tego, mimo że ekonomicznie się opłaca, bo wiem że nie zjem tylu pomarańczy i się zmarnuje.
Kolejny przykład to korzystanie z programów cashbackowych – oddają ci mały procent od zakupów w internecie. Ale to nie sprawia, że będę teraz kupować wszystko byle dostać od tego zwrot i usprawiedliwiać nieprzydatne zakupy, „bo przecież na tym oszczędziłam”. Kupię coś, co i tak potrzebuję, a dostanę przy tym mały zwrot. Uważasz, że nie ma co sobie zawracać głowy kilkoma groszami czy złotówkami? Ja właśnie wypłaciłam swoje zwroty wypracowane przez rok – mam 2 tankowania do pełna za darmo. 🙂
Kupowanie ubrań w lumpeksie – super, przecież jest tak tanio, wezmę te za dużą koszulkę, ten sweter, który nie do końca mi się podoba i tę sukienkę, której nie będę miała gdzie nosić. Przecież zapłaciłam dużo mniej, niż za nowe w sklepie, oszczędność! Ale nigdy nie założysz tych rzeczy, a pieniądze przepadły 🙂
Wykorzystanie kartek zapisanych tylko z jednej strony, branie udziału w konkursach, branie własnej reklamówki na zakupy, wykorzystanie starych ubrań jako szmatki do sprzątania, zabieranie ze sobą tego keczupu z McDonald’s, jeśli któregoś nie zużyłeś (tak, są osoby które wyrzucają nieotwarty keczup do śmietnika, sic!), wykorzystanie worka po papierze toaletowym czy żwirku dla kota jako worka na śmieci… Można wymieniać bez końca! Takie małe rzeczy sumarycznie dają dużą oszczędność 🙂 a potem tę dużą oszczędność możesz wydać na przyjemności 🙂
Zacznę od tego, że oszczędzanie pieniędzy mam chyba we krwi, robię to w zasadzie od kiedy zaczęłam zarabiać pierwsze własne pieniądze i nie sprawia mi to żadnych większych trudności. To, że pieniądze trzeba oszczędzać przede wszystkim dla własnego poczucia bezpieczeństwa jest dla mnie oczywiste i niekwestionowalne. Kwoty, które byłam w stanie odłożyć co miesiąc były natomiast różne. Sposób na zmniejszenie wydatków, a tym samym zwiększenie oszczędności, jaki odkryłam w ostatnich miesiącach i którego efekty zobaczyłam bardzo szybko może wydawać się dziwny i pozornie niezwiązany z tematem finansów, ale nic bardziej mylnego. A mianowicie, tym, co przyniosło u mnie spektakularne efekty, było zrobienie porządków w obserwowanych przeze mnie kontach w mediach społecznościowych. Od kiedy z grona obserwowanych przeze mnie osób usunęłam tzw. „influencerów”, którzy jedyne na co wpływali to na zmniejszanie się stanu mojego konta, magicznie pieniądze przestały wychodzić z mojej kieszeni. Nagle przestałam potrzebować co tydzień nowego kremu do twarzy, a co sezon nowej sukienki czy innej torebki. W końcu wypadłam ze szponów nakręcanego w Internecie konsumpcjonizmu! A kiedy w miejsce wyżej wymienionych profili vel słupów reklamowych pojawiły się konto Twoje Marcinie oraz Bogatego z Wyboru, wtedy dopiero zaczęła dziać się prawdziwa magia… Dziękuję, że przyczyniacie się do zmniejszania się moich wydatków i powiększania się moich oszczędności, a przede wszystkim, że utwierdzacie mnie w przekonaniu, że to, co robię jest słuszne. Wszystkim czytelnikom polecam natomiast dokładnie przyjrzeć się kogo słuchamy/oglądamy na co dzień i czy aby na pewno nie ma on złego wpływu na Nas oraz na stan Naszego konta.
Mój sposób na oszczędzanie :
Na początku miesiąca jak wpływa pensja z etatu i działaność to robię wszystkie comiesięczne opłaty a resztę odkładam na osobne konto z subkontami na konkretne cele(poduszka, remont, wakacje , wesele) (70% całości). Im mniej pieniedzy na karcie do zakupów tym mniej wydam w sklepach.
Po zaplanowaniu wydatku w excelu staram się utrzymać w budżecie. Skrupulatnie wpisuje raz w tygodniu wszystkie wydatki , paragony/faktury do excela .
Inne kwestie to raczej oczywiste: tankuje na stacjach samoobsługowych(zwykle tańsze paliwo), ecodrivig , gdy jadę do innego miasta wstawiam ogłoszenia na blablacar, wszytko co mogę uznać za koszt biorę na fakturę, przed kupnem czegoś droższego w sklepie patrzę ile to kosztuje np na allegro (darmowe wysyłki), zakupy zawsze z listą i nigdy na głodnego! Korzystanie z programów partnerskich z banku, revoluta , kody rabatowe/promocje na pepper, zniżki na booking.
Przy każdym zakupie >100pln w sklepie zadaje sobie pytanie czy aby na pewno mi to potrzebne i staram się przespać z decyzją o zakupie. Emocje to nie dobry doradca:)