Wyznaczanie celów? Oto bardzo skuteczna metoda

33

Robimy noworoczne postanowienia, wyznaczamy ambitne cele, a potem… czas mija, a my tkwimy w miejscu. Czy warto zatem tracić czas na snucie planów?  Moje własne życie oraz przykład dziesiątek czytelników, którzy pozbyli się długów, zbudowali poduszkę bezpieczeństwa, spłacili do zera kredyty hipoteczne i realizują kolejne marzenia, podsuwają prostą odpowiedź: TAK. Jednak, aby mieć realną szansę na realizację celów, potrzeba czegoś więcej niż dobre chęci i noworoczny zapał. W tym artykule znajdziecie bardzo dokładny opis metody, którą stosuję po latach zbierania doświadczeń.

Do podjęcia tego tematu skłonił mnie komentarz Kamila, który pod poprzednim wpisem na temat wyznaczania celów napisał tak:

Ja z innej beczki… właśnie drugi raz w życiu stawiam sobie cele (za pierwszym miałem schudnąć 10kg w 3 miesiące a przytyłem 5kg w 12 ;-)). Poza tym bez konkretnych celów też przeżyłem (nie mam długów, własne mieszkanie, fajną pracę, ale dalej na etacie, którą jednak chciałbym zmienić na własną drogę, no ale na tą chwilę mam 🙂 i tu moje pytania:

1. Technicznie – Jakich narzędzi używać do planowania celów.

2. Jaki horyzont czasowy cele powinny mieć? Przecież w marcu wszystko może się zmienić i moje cele też bo np trafi się super okazja

3. Co w przypadku braku czasu… np. zdrowie i sport są dla mnie ważne chciałbym w końcu biegać ale przy małych dzieciach po prostu poległem… (człowiek wraca z pracy nie zawsze o czasie…, żona ma już trochę dość i chce wyjść gdziekolwiek choć na chwilę, starszą trzeba zawieźć na jakieś zajęcia, usypianie bobsów i o ile nie zaśnie się z nimi lub córką to ok godz. 22 mam czas dla siebie… chociaż… zmywarkę trzeba nastawić, ogarnąć mieszkanie z żoną… mamy 23… i przez pierwsze 2 tygodnie biegałem o 23 co 3 dzień… potem nie dałem rady… a jeszcze trzeba zrobić pewnie ze 100 innych rzeczy bieżących które widnieją (ostatnio spisałem) na liście „do zrobienia” i prawda jest taka, że tylko mnie frustrują…

Brzmi znajomo?

Myślę, że wielu z nas znajdzie w tym komentarzu migawki z własnego życia. Ja w każdym razie od razu mam przed oczami siebie z 2008 roku, gdy na świat przyszła nasza druga córeczka, na karku mieliśmy grubo ponad 2 mln zł kredytów, a szalejący kryzys finansowy był źródłem stresu i obaw o pracę. Wydawało się, że na nic nie mam wpływu, wszystko zmienia się dynamicznie, doba jest za krótka, a wyznaczanie celów pozbawione jest sensu. I właśnie wtedy zabrałem się za przejmowanie kontroli nad własnym życiem i finansami. Sporo się nauczyłem w ciągu kolejnych lat i kilka praktycznych wskazówek przedstawię Wam dzisiaj .

Brak planowania to planowanie porażki.

Podobno tylko 3% ludzi wyznacza sobie cele i konsekwentnie je realizuje. Pozostałych 97% jakoś egzystuje, więc może jednak szkoda energii na planowanie? Kamil pisze wyraźnie: …poza tym bez konkretnych celów też przeżyłem (…).

Jasne, brak planowania jeszcze nikogo nie zabił. Ale czy na pewno o to chodzi w życiu?

Nie jestem fanem motywacyjnych guru, ale doświadczenia ze studiów medycznych i ciężka choroba w ‘99 roku skłoniły mnie do przyjęcia proaktywnego podejścia do życia. Pod sklepieniem czaszki nosimy 1300 gram najbardziej zadziwiającej struktury we Wszechświecie: ok. 86 miliardów neuronów, 2500 terabajtów “dysku twardego” i procesor przeprowadzający 1016 kalkulacji na sekundę. Taki arsenał zobowiązuje.

Inaczej niż w grach komputerowych, mamy tylko jedno życie. Nie chodzi więc chyba o to, by przeżyć je “jakoś”. Thomas Edison jest autorem jednego z moich ulubionych zdań:

Gdybyśmy zrobili wszystko, do czego jesteśmy zdolni,
samych siebie dosłownie wprawilibyśmy w osłupienie.

Mądre planowanie skutecznie pomaga w podnoszeniu jakości życia i wykorzystaniu potencjału, który każdy z nas w sobie nosi. To nie przypadek, że najlepsi sportowcy mają dokładne plany treningowe, piękne budowle powstają w oparciu o starannie opracowane projekty, a lądowanie na księżycu było możliwe dzięki precyzyjnej realizacji zaplanowanej procedury. Mądre planowanie po prostu działa.

Z kolei brak planowania i wyznaczania celów jest równoznaczne z podjęciem decyzji o przeciętności i dryfowaniu z prądem. Jeżeli Ty nie wyznaczysz swoich celów – ktoś inny zrobi to za Ciebie. Zamiast robić to, co chcesz, będziesz robić to, o co poproszą Cię inni ludzie. Zamiast realizować własne marzenia, będziesz realizować cele tych, którzy je mają.

Nie traćmy więc czasu na rozważania, czy warto planować, a przejdźmy do tego, jak robić to dobrze.

Zaraz, zaraz – nie wszystko naraz!

Najpowszechniejszym błędem jest brak planowania. Kolejnym najbardziej powszechnym jest wyznaczanie zbyt wielu celów i brak jasnej hierarchii.

O hierarchii mieliście okazję przeczytać w ostatnim artykule: „Jak pogodzić sukces osobisty z zawodowym?”.  Na Facebooku Violetta Rog (dzięki Violetta 🙂 ) zilustrowała mój artykuł, dodając bardzo fajną grafikę:

grafika-z-demotywatorow

Każdy z nas w kilka minut stworzy długą listę celów, które fajnie byłoby zrealizować. Doba ma jednak 24 godziny, a my ograniczony zasób energii. Musimy więc stawić czoła bolesnej prawdzie: nie da się zrobić wszystkiego. Cała sztuka polega zatem na tym, aby ŚWIADOMIE wybrać  TYLKO KILKA CELÓW, które są dla nas naprawdę ważne.

Pierwsze narzędzie.

I tutaj podsunę Wam pierwsze narzędzie, o które zapytał Kamil. Zawężając moją listę celów, stosuję  metodę, którą nazwałem roboczo destylacją podwójnym Pareto 🙂 Opiera się to na znanej Wam pewnie zasadzie 20/80, mówiącej, iż 80% efektów jest skutkiem 20% działań. Nawet jeśli faktyczna proporcja jest inna, nie da się ukryć, że jedynie kilka spraw w naszym życiu ma decydujący wpływ na jego jakość. Reszta to sprawy trywialne. Oczekując lepszych efektów, a jednocześnie nie chcąc się zapracować na śmierć, musimy zidentyfikować to, co w danym okresie życia jest najważniejsze.

Metodę, którą stosuję, można przedstawić w następujący sposób:

podwojne-pareto

W praktyce zawężenie listy celów do kilku najważniejszych jest bardzo trudne. Część oczywistych da się szybko odrzucić, więc pierwsza runda (Pareto I) idzie dość sprawnie. Na tym etapie nie można się jednak zatrzymać, bo celów ciągle będzie zbyt dużo i nie zdołamy ich zrealizować. Dlatego po zakończeniu tej rundy, warto zrobić przynajmniej dzień przerwy, a następnie ze świeżym umysłem przeprowadzić rundę drugą, pracując już tylko na krótszej liście.

Takie podejście zakłada, że nawet mając sto różnych celów, ostatecznie możemy ograniczyć ich liczbę do czterech. Oczywiście nie musi ich być cztery, ale moim zdaniem więcej niż dziesięć celów to przepis na frustrację. Niestety wycinanie mniej ważnych celów jest trudne.

Tnij bezlitośnie.

Nie ukrywam, że dla mnie właśnie ten etap był (i do pewnego stopnia ciągle jest) największym wyzwaniem. Interesuje mnie wiele rzeczy, wiele projektów jest bardzo ciekawych, dość łatwo również “zapalam się” do różnych pomysłów, więc często miewałem problemy z mówieniem im “nie”. W rezultacie większości i tak nie udawało się zrobić (czas nie jest z gumy), zmęczenie było ogromne, efekty przeciętne, a frustracja spora.

A właśnie w świadomej “wycince” tkwi moim zdaniem klucz do sukcesu i satysfakcji. Przyjrzyjmy się celom, które przewijają się (częściowo ukryte) w komentarzu Kamila:

– schudnąć 10 kg w 3 miesiące,
– zmienić pracę na etacie na “własną drogę”,
– zacząć w końcu biegać,
– wracać z pracy o normalnej porze,
– znaleźć czas na wspólne chwile z żoną,
– spędzać wartościowy czas z dziećmi,
– dbać o czystość w mieszkaniu,
– I jeszcze 100 innych rzeczy z listy “do zrobienia”, które tylko frustrują…

I jak to wszystko ogarnąć? Mając do dyspozycji tych kilka podstawowych informacji od Kamila, zabrałbym się do sprawy w następujący sposób:

Nawiązując do poprzedniego artykułu, załóżmy, że hierarchia wartości Kamila jest taka:

1. Rodzina 2. Zdrowie 3. Praca

Kamil jest teraz na szczególnym etapie swojego życia: małe dzieci są bardzo absorbujące. Tych kilka lat jest niezwykle ważnych dla jego rodziny. Jeśli dobrze o nią zadba – żona będzie szczęśliwa, że ma wsparcie ze strony kochającego męża, a dzieci będą dorastać w świadomości, że mają super tatę. Dlatego zacząłbym właśnie od przeorganizowania tego obszaru.

Sprawdź aktualne rankingi
ostatnia aktualizacja:


Najlepsze lokaty bankowesprawdź
Najlepsze konta osobiste za 0 zł
Promocje bankowe do 900 zł premii
Najtańsze kredyty hipoteczne 10 banków

Sprawdź

Kilka spraw, które przychodzą mi na myśl:

– zarezerwować w roku przynajmniej 1 tydzień na wspólny wyjazd tylko z żoną (niech dziadkowie/opiekunka zostaną z dziećmi) – taki wyjazd pomoże solidnie odpocząć od codziennego kieratu, potęsknić trochę za dziećmi i znaleźć wreszcie czas tylko dla siebie;

ustalić z żoną wolne soboty – w pierwszy weekend żona ma całą sobotę dla siebie;

– może ją spędzić z koleżankami, pójść na kawę, przejść się na zakupy czy do kina – robić, czego dusza zapragnie – wolne, to wolne. W tym czasie Kamil wykazuje się w domu z dziećmi, ogarniając wszystko i zdobywając punkty jako “super tata i mąż”. W kolejną sobotę zmiana – wolne ma Kamil. Taki podział sprawi, że każdy będzie mieć szansę na cały zupełnie wolny dzień i będzie mógł odpoczywać bez poczucia winy;

– jasno podzielić się odpowiedzialnością w ciągu tygodnia: np. w poniedziałki i wtorki Kamil ogarnia dzieci rano, za to popołudnia ma dla siebie. W środy i czwartki role się odwracają – itp. Chodzi o to, aby podzielić się odpowiedzialnością za dom i pogodzić z faktem, że dzieci nie wymagają ciągłej obecności obojga rodziców. Jedna osoba pracuje w domu, druga ładuje baterie;

– poszukać osoby, która przynajmniej raz w tygodniu wysprząta gruntownie mieszkanie, wyprasuje rzeczy itp. Odzyskany czas przeznaczyć na odpoczynek, sport, lub spędzenie czasu z żoną;

To oczywiście jedynie przykłady, niekoniecznie pasujące do konkretnej sytuacji. Chcę Wam zilustrować, że znając swoje życiowe priorytety i godząc się z faktem, że na tym etapie życia najwięcej uwagi wymaga zadbanie o własną rodzinę, pracujemy nad celami, które być może nie przyszłyby nam do głowy.

Przykładowy cel dla Kamila na ten rok mógłby brzmieć na przykład tak:

Przeorganizować do końca stycznia życie rodzinne w taki sposób, aby mieć 1 dzień wolny co 2 tygodnie na relaks i odpoczynek dla siebie i żony oraz  2 wolne popołudnia w każdym tygodniu”.

Tak wygospodarowany czas Kamil może teraz poświęcić na sport oraz dbanie o zdrowie – bo to jest drugi najważniejszy dla niego obszar życia.

A co z resztą? Co z własnym biznesem? Co z pracą? Co z setką innych rzeczy?…

Cóż, na razie nic. Radzimy sobie jak dotąd, aż uporamy się z najważniejszymi sprawami. Ale przecież rozwój zawodowy również jest ważny. Trzeba tu coś robić! Oczywiście. Ale nie teraz. Teraz Kamil musi znaleźć w swoim życiu przestrzeń na nowe cele. Jeśli zacznie ponownie wydłużać listę celów i łapać dziesięć srok za ogon – za rok będzie w punkcie wyjścia. A jeśli zrealizuje w ciągu kolejnych miesięcy 2-3 najważniejsze cele? Hmm… Dodatkowy wolny czas, świetne relacje w domu, zdrowa dieta, kilka kilogramów mniej – z takimi osiągnięciami weźmie się z pełną energią za nowe wyzwania.

Jest świetny sposób na to, aby nie przejmować się wspomnianą w komentarzu Kamila listą 100 rzeczy do zrobienia, które frustrują. Używam do tego aplikacji NOZBE i opiszę już wkrótce, jak to skutecznie zrobić. Na razie zostawię Was z dosadnym, ale bardzo przydatnym na takie okazje cytatem, którym uraczył mnie dobry kolega:

Rzeczy ważne mam w głowie, a nieważne w d…. 😉

Zadbaj o paliwo mentalne.

Po przeprowadzeniu destylacji i zidentyfikowaniu najważniejszych celów, pora na kolejny, niezwykle ważny krok. Wiele osób kończy proces planowania w tym miejscu. To błąd, bo sama lista to jeszcze za mało. Realizacja celów wiąże się z wysiłkiem, przełamywaniem starych nawyków i budowaniem nowych. Do tego niezbędna jest motywacja i konsekwencja. Dlatego teraz musimy zadbać o właściwe zapasy mentalnego “paliwa”, które pomogą nam dotrzeć do celu.

Każdy z celów na naszej krótkiej liście bierzemy teraz na warsztat i odpowiednio go obrabiamy. Aby nie generalizować, posłużę się jednym z celów Kamila: schudnąć 10 kg w 3 miesiące. Na tym etapie przepuszczamy cele przez sito sześciu pytań:

1. Czy wiem, jak ten cel osiągnąć?

Od razu zaznaczam – nie jestem ekspertem od odchudzania – dlatego traktujcie to wyłącznie jako ilustrację.
Co zrobić, żeby schudnąć? Mniej jeść i więcej się ruszać? Niby tak, ale diabeł tkwi w szczegółach i konieczne jest zdobycie podstaw teoretycznych na temat naszego celu. Milionom ludzi to się jednak udało, więc zamiast spontanicznego działania, zaczynamy od zdobycia wiedzy.

Po pierwsze dieta: Co jeść? Jak często? W jakich godzinach? Czego nie jeść? Jak zadbać o to, aby właściwe potrawy były w domu?  Jak zadbać o to, aby w domu nie było “spamu”? Ile powinienem jeść, by mieć wystarczający poziom energii?, itp.

Po drugie ruch: Jaki? Jak często? Bieganie czy raczej siłownia? A może bieganie na zmianę z siłownią, aby zwiększyć spoczynkowy metabolizm?, itp.

Bardzo ważne, aby w tym miejscu jasno napisać, kto może nam pomóc? Dietetyk? Trener personalny? Przyjaciel, który zna się na sprawie?.

Nie ma drogi na skróty i trzeba odrobić zadanie domowe. Tak, zajmie to kilka, a może nawet kilkanaście godzin, ale bez tego kroku będziemy działać jak dziecko we mgle. Jako czytelnicy mojego bloga znacie jednak z pewnością hasło, że:

Wiedza to raptem 20% sukcesu. Reszta to zdrowy rozsądek, emocje i działanie.

2. Dlaczego nie osiągnąłem celu poprzednim razem?

To bolesny, ale niezbędny krok, który wymusza naukę na własnych błędach. Będzie nam go szczególnie łatwo przeprowadzić po zdobyciu właściwej wiedzy teoretycznej w poprzednim kroku. Co zrobiłem źle? Jakie popełniłem błędy? Dlaczego zamiast schudnąć, przytyłem? Jakie sytuacje wyzwalały we mnie zachowania prowadzące do tycia? Stres? Pośpiech? Zapachy z cukierni mijanej po drodze do domu?…
Tu trzeba zrobić solidny rachunek sumienia i bardzo otwarcie przyznać się przed sobą do błędów.

3. Co zrobię, kiedy pojawią się trudności?

Gdy pracujemy nad danym celem, mamy wiarę, że tym razem się uda. Świat jednak lubi wystawiać na próbę nasze postanowienia i sama wiara to za mało. Już kilka dni po starcie zacznie nas kusić droga na skróty. Jeśli wyczerpująco odpowiedziałeś na poprzednie pytanie, większość pokus to będą “starzy znajomi”. Chodzi teraz o to, aby nie dać się ponownie nabrać na stare numery. W codziennym kieracie zapominamy o takich sprawach, dlatego teraz jest najwłaściwszy moment, aby zaplanować konkretne reakcje, gdy pojawią się przeszkody. Na przykład:

– Co zrobię, gdy najdzie mnie ochota na opróżnienie lodówki po 20:00? Wypiję szklankę soku pomidorowego? Nakleję w lodówce zdjęcie objadającego się grubasa? Będę trzymał tam tylko zdrowe potrawy w minimalnych ilościach?, itp.

– Co zrobię, gdy nie będę miał ochoty na trening?  Przebiorę się w strój sportowy, wyjdę na dwór i zobaczę, co dalej? Obejrzę film motywujący do treningu na YouTube? Przeczytam listę powodów, dla których chcę schudnąć?, itp.

Dzięki temu krokowi zdobędziemy arsenał właściwych reakcji na pokusy, które z całą pewnością już wkrótce zaatakują.

4. Skąd będę wiedział, że robię postępy?

Zakładam, że znacie popularną metodę SMART oraz jej różne wariacje, więc opisywać jej tutaj nie będę.

Niezwykle ważną sprawą jest to, abyśmy wiedzieli, czy robimy postępy. Widząc pozytywne efekty naszych działań, zyskujemy motywację oraz pewność, że jesteśmy na dobrej drodze. Jeśli efektów nie widać, mamy wyraźny sygnał, że coś trzeba zmienić.

Sprawa może wydawać się błaha, ale tak nie jest. Kamil napisał: schudnąć 10 kg w 3 miesiące – co jest naprawdę nieźle sformułowanym celem.  Ale, czy rzeczywiście o to mu chodzi? Czy jego cel to: obniżyć wagę? Czy może jednak: obniżyć poziom tłuszczu w organizmie?

Załóżmy, że za 3 miesiące waga Kamila spadnie o 7 kg. Okazuje się jednak, że spalił 10 kg tłuszczu, zyskując 3 kg masy mięśniowej. Sukces czy porażka? Przecież efektem będzie zarówno lepsza sylwetka, jak również wyższy metabolizm spoczynkowy, dzięki czemu kolejne kilogramy spali łatwiej. Oprócz samej wagi być może warto monitorować poziom tkanki tłuszczowej? (badanie trwa 3 minuty i można je zrobić w licznych klubach fitness). Może doprecyzować cel, by obniżyć poziom tłuszczu w organizmie 10% przez 3 miesiące?

Kolejna sprawa to tempo chudnięcia. Czy 10 kg w 3 miesiące jest realistyczne? Czy jest zdrowe dla organizmu? Takie rzeczy warto dobrze przemyśleć. Następnie wyznaczyć sobie cele pośrednie i regularnie je monitorować. Na przykład: co 2 tygodnie dokonuję pomiaru, notuję wartość, może nawet rysuję  jakiś wykres. Notuję, co robię OK, a co mogę jeszcze poprawić. Na tym polega stara zasada efektywności:

Zrealizujesz tylko to, co mierzysz.

5. Dlaczego ten cel jest dla mnie ważny?

I tu docieramy do motywacji. W tym miejscu wypisujemy wszystkie powody, dla których pragniemy zrealizować nasz cel. Uwaga – to nie przypadek, że użyłem słowa PRAGNIEMY. To jest właśnie ten punkt, po wypełnieniu którego musimy czuć niepohamowane pragnienie realizacji celu. W przypadku zbicia wagi mogłoby to wyglądać tak:

Zrealizuję ten cel, bo dzięki temu:
– Będę atrakcyjnym mężczyzną dla mojej żony.
– Będę miał więcej energii do działania.
– Będę dłużej cieszył się życiem, zdrowiem i czasem z moimi ukochanymi osobami.
– Udowodnię sobie, że jestem konsekwentnym facetem, który potrafi realizować takie cele.
– Nabiorę większej pewności siebie.
– Itd…

Im dłuższa lista, tym lepiej. Dlatego nie trzeba się z nią spieszyć, a jeśli po kilku dniach wpadnie nam do głowy kolejny powód, po prostu go dopisujemy.

Po co w ogóle się bawić w takie rzeczy? Po pierwsze: nasza motywacja będzie wielokrotnie silniejsza, gdy jasno określimy powody, dla których działamy. Po drugie – w ciężkich chwilach – taka lista pomoże nam przypomnieć sobie te wszystkie powody i “ruszyć tyłek” we właściwym kierunku.

6. Jak będę się czuć, jeśli tego nie osiągnę?

Poprzedni punkt to “marchewki”, mające nam pomóc w kroczeniu do przodu. Czasami jednak przydaje się “kij”. I taki właśnie jest sens tego pytania. Malujemy w nim obraz siebie samych w sytuacji, gdy nie osiągniemy naszego celu. Im gorszy obraz, tym lepiej. Chodzi o to, aby za wszelką cenę obrzydzić sobie porażkę. Tu warto “pojechać emocjonalnie”:

– Dalej będę dźwigał 10 kg rujnującego moje zdrowie, obleśnego, tłustego balastu.
– Będę miał poczucie klęski i wrażenie, że jestem “loserem”.
– Nie będę mógł patrzeć na siebie w lustrze.
– Żona…. Itd. 🙂

Nie chcę tutaj przeginać z przykładami, ale im ostrzej obrzydzimy sobie stan, z którego chcemy się wydostać, tym chętniej będziemy działać, aby się z niego wyrwać.

Planowanie i wyznaczanie celów to proces.

Na zakończenie jeszcze bardzo ważna uwaga. Jak widzicie, dobre wyznaczenie celu wymaga sporego wysiłku. To jest konkretna praca, która wymaga naszej uwagi, skupienia i czasu. Dlatego nie da się tego zrobić z doskoku, tworząc króciutką listę noworocznych postanowień, a potem pocieszać się, że u nikogo się one nie sprawdzają.

Należy wyznaczyć konkretny czas (u mnie to każda niedziela od 7:30 do 9:00), w którym pracujemy z naszymi celami, sprawdzamy postępy, zdobywamy dodatkową wiedzę na ich temat. Planowanie i wyznaczanie celów działa znakomicie, ale tylko wtedy, gdy podejdziemy do tego na poważnie. Czy może być jednak poważniejsza sprawa niż nasze własne życie?

Drogi Kamilu,

jeśli przeczytałeś ten artykuł, to mam ogromną nadzieję, że będzie dla Ciebie pomocny. Myślę, że wiesz już teraz, dlaczego nie mogłem odpowiedzieć w krótkim komentarzu 🙂

Gratuluję każdej osobie, która dotarła do końca tego artykułu. Czekam na Wasze pytania, pomysły, obserwacje i rady wynikające z własnych doświadczeń – komentarze pod spodem jak zwykle są do Waszej dyspozycji. Życzę Wam owocnego wyznaczania celów, skutecznej ich realizacji i bardzo miłego dnia 🙂

Jeżeli podobał Ci się ten artykuł, może zainteresuje Cię moja książka o inwestowaniu – „Finansowa Forteca”. W podobny sposób jak tutaj na blogu- prosto i merytorycznie – tłumaczę w niej, jak inwestować skutecznie i mieć święty spokój. Szczegóły poznasz TUTAJ.

PODOBAJĄ CI SIĘ ARTYKUŁY NA BLOGU?

Dołącz do ponad 45 513 osób, które otrzymują newsletter i korzystają z przygotowanych przeze mnie bezpłatnych narzędzi pomagających w skutecznym dbaniu o finanse.
KLIKNIJ W PONIŻSZY PRZYCISK.

PLANUJESZ ZACIĄGNĄĆ KREDYT HIPOTECZNY
I NIE WIESZ OD CZEGO ZACZĄĆ?

To zupełnie naturalne. Kredyt hipoteczny to ogromne zobowiązanie, które przygniata przez kilkadziesiąt lat. W dodatku mnóstwo osób bardzo za niego przepłaca. Przygotowałem kurs Kredyt Hipoteczny Krok po Kroku, aby uzbroić Cię w niezbędną wiedzę i dać narzędzia do wygodnego podjęcia najlepszych dla Ciebie decyzji. Chcę Ci pomóc w znalezieniu kredytu hipotecznego, który:

✅ w bezpieczny sposób pomoże Ci zrealizować marzenie o własnym mieszkaniu czy domu,
✅ nie obciąży nadmiernie budżetu Twojej rodziny,
✅ będzie Cię kosztował tak mało, jak to tylko możliwe,
✅ szybko przestanie być Twoim zobowiązaniem, bo sprawnie go spłacisz.

Powiadom
Powiadom o
guest
33 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze