Ile zapłacisz doradcy finansowemu?

100

Financial advisor

Darmowe doradztwo finansowe warte jest dokładnie tyle, ile za nie zapłaciłeś. Na to stwierdzenie natknąłem się kilka lat temu przeglądając oferty amerykańskich firm inwestycyjnych i muszę przyznać, że uderzyło mnie ono swoją trafnością. Ba, poszedłbym o krok dalej. Przykłady kredytów frankowych, czy sprzedawanych na potęgę polis inwestycyjnych, skłaniają mnie wręcz do stwierdzenia, że korzystanie z „darmowego” doradztwa finansowego często oznacza konkretne straty. Polecam Wam bardzo ciekawy artykuł, który opisuje tę ciemną stronę mocy: Szok frankowy. Wiedzieliście. Zacytuję z niego tylko jedno zdanie : „Jeśli jakiś produkt daje sprzedawcy dwukrotnie wyższą marżę niż inne, to i tak go kupisz, choćbyś bardzo nie chciał.”

 

Zawód, który zawiódł?

Nie ma co kryć, że zawód doradcy finansowego ma w Polsce złą prasę. A jeszcze kilkanaście lat temu, gdy powstawały pierwsze firmy pośrednictwa finansowego, było zupełnie inaczej. Niestety, perspektywa szybkich zysków okazała się zbyt kusząca i kredyt zaufania do tej branży został szybko roztrwoniony. A szkoda, bo moim zdaniem popyt na dobre doradztwo jest ogromny.

W artykule pt. „Doradcy finansowi, sprzedawcy, czy szarlatani?pokazałem moje subiektywne spojrzenie na branżę doradztwa finansowego. Moim zdaniem pracuje w niej ok. 5% prawdziwych doradców, 5% szarlatanów i 90% sprzedawców (od takich, którym bliżej do doradców, aż po takich, którym bliżej do szarlatanów). To oczywiście czysto subiektywne estymacje, których używam jedynie w celach ilustracyjnych. Mają one uświadomić osobom wybierającym się na spotkanie z doradcą kilka spraw:

  1. Człowiek, który obsługuje Cię w firmie finansowej, jest wynagradzany za sprzedaż produktów, a nie za doradztwo. To sprawia, że narażony jest na konflikt interesów. Bez przerwy musi stawać przed trudnym wyborem: „Polecić produkt lepszy dla klienta, czy lepszy dla własnych dzieci?” (to zdanie usłyszałem od jednej z koleżanek, która opisywała mi swoistą schizofrenię, z którą mierzy się każdego dnia pracując jako pośrednik).

  2. Agresywne plany sprzedażowe oraz systemy motywacyjne budowane są w taki sposób, aby instytucje finansowe zarobiły jak najwięcej i jak najszybciej. To oczywiście nasila ów konflikt interesów, a sprzedawcy znajdują się między młotem a kowadłem: albo narażą się klientowi, albo swojemu pracodawcy.

  3. Właśnie dlatego bez przerwy powtarzam zdanie: „Twoim najważniejszym doradcą finansowym jest człowiek, którego co rano oglądasz w lustrze”. Poradź się innych, wysłuchaj, ale decyzję podejmij na własną odpowiedzialność. To Ty będziesz żył z jej konsekwencjami, a nie Twój doradca.

Uważam, że większość osób sprzedających produkty finansowe to ludzie uczciwi, którzy dbają o klientów, starają się dobrze wykonać swoją pracę i etycznie zarobić na życie, zaś czarne owce trafiają się w każdym zawodzie. Jednak w tej konkretnej branży warunki do hodowli owieczek o czarnej wełnie wydają się być wyjątkowo sprzyjające.

 

Nie przyłączam się do nagonki.

Pomyślałem, że gdybym chciał napisać naprawdę popularny artykuł, naszpikowany komentarzami od czytelników, wystarczyłoby rozpocząć klasyczną „nawalankę” i przyłączyć się do chóru osób narzekających na zbrodnie banksterów, agentów i różnej maści pośredników finansowych. Ostatnio wydaje się to być nawet modne. Problem jednak w tym, że moim zdaniem ta cała nagonka stanowi przegięcie w drugą stronę.

Po pierwsze: wśród nośnych medialnie historii o masowo sprzedawanych szkodliwych produktach finansowych, zupełnie zapomina się o milionach tych, które sprzedane były prawidłowo. Historie o świetnie dobranych polisach na życie, które pomogły pozbierać się rodzinie po śmierci jedynego żywiciela, nie przebijają się do mediów. To samo dotyczy przypadków, w których ktoś za radą pośrednika pomnożył skutecznie oszczędności, a ktoś inny, właśnie dzięki przytomności doradcy, nie zaciągnął kredytu we frankach lub nie zadłużył się ponad siły.

Po drugie: osobiście znam wiele osób kierujących się dobrem swoich klientów. Często pracują dla konkretnych firm i muszą realizować plany sprzedażowe, robią to jednak z poszanowaniem potrzeb klienta. I choć działają w otoczeniu ewidentnie sprzyjającym konfliktowi interesów, potrafią oprzeć się krótkoterminowym korzyściom w zamian za owocną długoletnią relację. Marzy im się praca, w której tego konfliktu by nie było i mogliby zarabiać po prostu na doradztwie, a nie na sprzedaży. Niestety, z doradztwa nie da się wyżyć, bo nikt za to nie zapłaci.

I tutaj wracamy do zdania, które rozpoczynało artykuł: Darmowe doradztwo finansowe warte jest dokładnie tyle, ile za nie zapłaciłeś. Skoro nie chcemy płacić doradcom z własnej kieszeni, to może sami jesteśmy sobie winni?

 

A może szukamy czegoś innego?

Kiedy potrzebujemy porady prawnej, jest dla nas czymś naturalnym, że będziemy musieli za nią zapłacić. Gdy potrzebujemy prywatnej porady lekarskiej, nie zastanawiamy się, czy to w ogóle kosztuje, tylko ile to kosztuje. Porada trenera na siłowni? Płacimy. Porada dietetyka? Płacimy. Porada prywatnego psychologa? Płacimy. Normalna sprawa: fachowcy poświęcają swój czas, my uzyskujemy dostęp do ich wiedzy, więc następuje prosta transakcja wymiany: gotówka w zamian za poradę. Im lepszy ekspert, tym wyższa cena.

Wyjątkiem jest doradztwo finansowe, które przecież w Polsce jest „darmowe”. Nieważne, że w praktyce ponosimy znacznie wyższe koszty w postaci prowizji i opłat, które ostatecznie i tak trafią do pośrednika, w dodatku bez względu na jego kwalifikacje. Wolimy zapłacić znacznie więcej za iluzję, że korzystamy z darmowej porady, niż wyłożyć konkretną kwotę, w zamian za działanie doradcy w naszym interesie.

Nie wydaje się Wam to dziwne? Tak często wysłuchiwaliśmy w reklamach, że doradca za darmo przeanalizuje wszystkie Twoje potrzeby i zaproponuje najlepsze rozwiązanie, że na samą myśl o możliwości płacenia za doradztwo finansowe robi nam się nieswojo. Zapominamy tylko o tym, że jest to najlepsze rozwiązanie dla firmy finansowej, a nie dla nas.
Ostatnio przyszło mi nawet do głowy, że może ktoś chce, aby tak właśnie było? Przecież sieć naprawdę niezależnych doradców, wynagradzanych bezpośrednio przez klientów, oznaczałaby, że wszystkie śmieciowe i drogie produkty finansowe straciłyby swoich nabywców. A to właśnie takie produkty są najbardziej dochodowe dla firm finansowych. Hmm… Pewnie przesadzam. Jednak system oparty na wynagradzaniu doradców przez firmy finansowe przypomina mi korzystanie z usług adwokata, którego opłaca mój przeciwnik procesowy. Początkowe koszty sądowe będą niższe, ale końcowy wyrok z pewnością powali mnie na łopatki.

A może to wcale nie jest tak, że nie chcemy zapłacić za dobre doradztwo? Może po prostu szukamy czegoś innego? Pod jednym z moich wpisów Zuza zamieściła bardzo ciekawy komentarz: Opanowanie osobistych finansów, jest jak walka z nadwagą… Zawsze znajdziemy powód, żeby zjeść jeszcze jednego pączka, siłownię zacząć odwiedzać w przyszłym miesiącu, a w rzeczywistości nigdy sie za siebie nie zabrać… Szczerze, brakuje mi motywacji do tego by przyjrzeć sie swoim finansom i szukam finansowej Chodakowskiej. 😉 Kogoś, kto zmotywuje, pokaże proste ćwiczenia i nauczy wytrwałości aby osiągnąć cel 🙂

Może po prostu doradztwo, za które będziemy gotowi zapłacić, to coś więcej niż pokazanie jednego z pięciu produktów w ofercie danej firmy i sprzedaż jednego z nich? Może szukamy bardziej zaawansowanych konsultacji, coachingu, planu finansowego? Może potrzebujemy kogoś na kształt finansowego lekarza rodzinnego?

 

To ile i za co byłbyś skłonny zapłacić?

Chciałbym zaprosić Cię do małego „intelektualnego wyzwania”. Zapomnij na chwilę jak ten rynek wygląda dzisiaj i wyobraź sobie idealnego doradcę finansowego. Takiego, który odpowiadałby Twoim oczekiwaniom i naprawdę był w stanie pomóc Ci w dbaniu o finanse.

– Czego oczekiwałbyś od takiego doradcy?
– Co Twoim zdaniem taka osoba powinna robić?
– W jakich obszarach najbardziej potrzebowałbyś pomocy?
– I wreszcie pytanie zasadnicze: ile byłbyś skłonny za takie usługi zapłacić?

Jestem bardzo ciekawy, co wyjdzie z naszej dyskusji. Być może powstanie obraz idealnego doradcy? Albo potwierdzi się teza, że z prawdziwego doradztwa wyżyć się nie da?

A może masz już dobrego doradcę, lub sam starasz się nim być? Będę bardzo wdzięczny za Twój komentarz, który pomoże nam zastanowić się, jak to właściwie powinno działać.

A zatem, jakie jest Twoje zdanie?

Jeżeli podobał Ci się ten artykuł, może zainteresuje Cię moja książka o inwestowaniu – „Finansowa Forteca”. W podobny sposób jak tutaj na blogu- prosto i merytorycznie – tłumaczę w niej, jak inwestować skutecznie i mieć święty spokój. Szczegóły poznasz TUTAJ.

PODOBAJĄ CI SIĘ ARTYKUŁY NA BLOGU?

Dołącz do ponad 45 513 osób, które otrzymują newsletter i korzystają z przygotowanych przeze mnie bezpłatnych narzędzi pomagających w skutecznym dbaniu o finanse.
KLIKNIJ W PONIŻSZY PRZYCISK.

PLANUJESZ ZACIĄGNĄĆ KREDYT HIPOTECZNY
I NIE WIESZ OD CZEGO ZACZĄĆ?

To zupełnie naturalne. Kredyt hipoteczny to ogromne zobowiązanie, które przygniata przez kilkadziesiąt lat. W dodatku mnóstwo osób bardzo za niego przepłaca. Przygotowałem kurs Kredyt Hipoteczny Krok po Kroku, aby uzbroić Cię w niezbędną wiedzę i dać narzędzia do wygodnego podjęcia najlepszych dla Ciebie decyzji. Chcę Ci pomóc w znalezieniu kredytu hipotecznego, który:

✅ w bezpieczny sposób pomoże Ci zrealizować marzenie o własnym mieszkaniu czy domu,
✅ nie obciąży nadmiernie budżetu Twojej rodziny,
✅ będzie Cię kosztował tak mało, jak to tylko możliwe,
✅ szybko przestanie być Twoim zobowiązaniem, bo sprawnie go spłacisz.

Powiadom
Powiadom o
guest
100 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze