Finanse osobiste ostrzenie siekiery abraham lincoln

Ostrzenie siekiery. Idę za radą Abrahama Lincolna.

52

Wasza reakcja na poprzedni wpis przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Liczyłem po cichu, że podrzucicie mi kilka fajnych pomysłów na przyszłe artykuły i jakieś wskazówki co mogę poprawić. Tymczasem otrzymałem od Was o wiele więcej: nie tylko gotowy przepis na gruntowne ulepszenie bloga, lecz także mnóstwo słów wsparcia, zarówno w komentarzach, jak i w mailach. Zupełnie nie spodziewałem się takiego odzewu i przez kilka ostatnich dni intensywnie myślałem, jak w ogóle na coś tak miłego sensownie zareagować?

Bo widzicie – jestem gościem kochającym finanse i cyfry, który najpewniej czuje się po przeliczeniu wszystkiego na różne sposoby. Mój naturalny mechanizm działania jest taki: zdefiniować problem, zmielić go w Excelu, znaleźć rozwiązanie, wdrożyć, zamknąć sprawę, poszukać kolejnej. Jednak Wasze ostatnie maile i komentarze uświadomiły mi, że nawet w zwykłym blogowaniu chodzi o coś więcej. Nie wystarczy sama wiedza i merytoryczne „mięcho”. Muszę jeszcze zrobić wszystko, abyście czuli się tutaj naprawdę dobrze. Od czasu do czasu zaglądam na blogi o blogowaniu i wszędzie czytam, jak bardzo ważne jest nawiązanie bliskiej relacji z czytelnikami. Ha, tylko jak to kurczę zrobić, skoro w Excelu nie ma takiej funkcji? Muszę Wam otwarcie wyznać, że jest to dla mnie bardzo trudne, bo kiepsko idzie mi opisywanie własnych emocji. Zdecydowanie nie mam daru pozwalającego wyciskać z czytelników łzy wzruszenia, a gdybym zaczął próbować, to może i byście się popłakali, ale raczej ze śmiechu albo z litości.

finanse bardzo osobisteOstatecznie dałem sobie z tym spokój i postanowiłem podejść do sprawy metodycznie. Zebrałem wszystkie maile oraz komentarze z poprzedniego wpisu w syntetycznej tabelce, podsumowałem najczęściej pojawiające się hasła oraz bardzo starannie je przemyślałem. To dlatego minęło tyle dni od poprzedniego wpisu. Nie lubię się spieszyć ani gnać na złamanie karku. Wolę na spokojnie i z pełną świadomością zaplanować działania, a później konsekwentnie realizować plany. Jednym z moich ulubionych cytatów jest zdanie Abrahama Lincolna:

„Gdybym miał osiem godzin na ścięcie drzewa,
spędziłbym sześć na ostrzeniu siekiery.”

Dlatego dzisiejszy wpis to takie „ostrzenie”, po którym powrócę do artykułów czysto merytorycznych. Najpierw jednak opowiem Wam, jaki mam pomysł na rozwój bloga po Waszych ostatnich sugestiach.

Co z artykułami na temat długów?

Bardzo jasno wyraziliście co jest dla Was najważniejsze na tym blogu. Dziękuję, że doceniacie merytoryczną wartość opracowywanych przeze mnie tekstów. To dla mnie bardzo ważne, bo pierwszym i najważniejszym celem, dla którego prowadzę ten blog, jest właśnie tworzenie przydatnych, edukacyjnych treści. Nawet jeżeli jest to lekki wpis o Kenie i Barbie , staram się bardzo, by niósł ze sobą właściwe przesłanie. Po moim pytaniu, o czym chcielibyście poczytać, pojawiły się dwie główne grupy odpowiedzi:

1.  Jak pomnażać oszczędności oraz inwestować pieniądze na przyszłość – to większość odpowiedzi z komentarzy.

2. Jak radzić sobie z długami i trudnymi sytuacjami finansowymi – to większość odpowiedzi z maili.

Zastanawiałem się jak to pogodzić oraz w którą stronę pójść z tematyką bloga. Z jednej strony zdaję sobie sprawę, że wiele osób potrzebuje pilnej pomocy w walce z długami. To właśnie z myślą o nich powstały dwa długie artykuły na ten temat:

1. Ugotujesz się jak żaba, czyli długi w naszych głowach
2. Jak skutecznie pozbyć się długów?

Jest w nich zawarta kompletna informacja na temat właściwego nastawienia do kredytów i pożyczek oraz wskazówki pomagające rozpocząć i przeprowadzić skuteczną walkę z nimi. To, czego tam nie ma, to informacje na temat windykacji, sądów, egzekucji komorniczej, itp. Przyczyna jest bardzo prosta: gdy zaniedbamy nasze finanse na tyle, że do gry wkracza sąd i komornik, pomoc finansowa już nie wystarczy. Potrzebny jest dobry prawnik, a ja prawnikiem nie jestem. Owszem, znam ogólne przepisy oraz zasady, jednak kluczem do rozwiązania naprawdę zagmatwanych spraw jest praktyka wyniesiona z reprezentowania klientów przed sądami i organami administracji państwowej. Dlatego zdecydowałem, że takich tematów nie będę teraz poruszał na blogu, chyba, że pozyskam dobrego i chętnego do współpracy prawnika. Jeżeli jest wśród Was prawnik chętny do ciekawego pisania na taki temat – serdecznie zapraszam do kontaktu.

Na mojego maila trafiają również sprawy nieco innego kalibru. Oto przykłady:

Proszę mi pomóc. Jestem zadłużona w Skarbowce i Zusie , a ten ostatni ma moją hipotekę już , a pieniędzy nie mam by spłacić dług. Boję sie ze straciłam juz wszystko, a co najgorsze rodzina nic nie wie że możemy stracić mieszkanie.

Borykam się z kredytami prawie od 10 lat, tylko że są to kredyty właściwe męża. Ale ja również podpisałam hipotekę, bo myślałam że tak trzeba w małżeństwie ratować długi. Pierwsza hipoteka na 120 tysięcy i znowu długi druga hipoteka na 260 tysięcy po dwóch latach i raty w granicach 2200-1800. I jeszcze doszły trzy mniejsze kredyty po 15 tys i karta kredytowa 4000-miesięcznie 1200 zł. Razem nasze raty wynoszą miesięcznie ok.3000 zł. Mamy troje dzieci-trzech wspaniałych synków. W wieku przedszkolnym i dwoje szkolnym. Starcza nam zupełnie na podstawowe produkty, jest ciężko, wiele łez wylanych, dlaczego tak sie stało dotknęło nasza rodzinę, mnie i dzieci.

Mój partner założył własną działalność, a ja stwierdziłam że nie chce się wtrącać. Doszło do tego, że przez pół roku dorobił się około 30000 zł długu, jedna z firm kurierskich podała go do rejestru dłużników bo nie zapłacił faktury na kwotę 2700 zł, zalega z podatkiem za sprzedaż samochodu do urzędu skarbowego około 1500 zł. Następnej firmie kurierskiej też zalega 2000 zł. Nie wspomnę o pożyczkach u rodziców i u mnie (oddaje mu wszystkie pieniądze).

Chciałabym prosić Pana o pomoc w rozwiązaniu koszmarnej sytuacji w jakiej się znalazłam. Spory czas temu wzięłam kartę kredytową master później mnie okradli nie miałam skąd wziąć pieniądze na życie bo mi konta zablokowali po zgłoszeniu sytuacji -dokumenty odzyskałam ale i tak czekałam na wyjaśnienie wszystkiego i nowe karty. Potem dałam namówić sie na kolejną kartę kredytową visa która miała leżeć w domu w przypadku ponownej kradzieży żebym miała skąd wziąć pieniądze. Razem z kolejną kartą kredytową był też limit w koncie na 5 tys . Podsumowując: karta kred master 2tys, karta kredyt visa 5tys, limit w koncie 5 tys. Pieniądze się rozeszły…

Czytam każdą wiadomość, jednak tylko w ubiegłym tygodniu otrzymałem kilkadziesiąt tego typu maili. Przeznaczając na lekturę, rozmowę i zaproponowanie rozwiązania choćby 30 minut, co jest minimalnym czasem, by w ogóle zrozumieć i podliczyć daną sytuację, musiałbym poświęcać na to 40 godzin w tygodniu. Niestety, pomimo moich największych chęci, to nie jest realne. Nie mam najmniejszych szans by odpowiedzieć rzetelnie na taką liczbę Waszych zapytań.

Celem, który sobie postawiłem, jest działalność edukacyjna, z którą będę miał szansę dotrzeć do jak największej liczby odbiorców. Robię to właśnie po to, by zapobiegać sytuacjom, jak te opisane w mailach. Zajmując się pojedynczymi przypadkami odebrałbym sobie szansę na rozwój takiej działalności. Dlatego niestety nie będę mógł pomóc Wam w taki sposób.

Mam jednak bardzo konkretną propozycję dla wszystkich osób, które szukają pomocy w indywidualnym poukładaniu swoich finansów. Jeśli naprawdę zależy Wam na uzyskaniu pomocy i chcielibyście, aby poświęcić na Waszą sprawę nie kilka minut, ale cały dzień, prześlijcie proszę zgłoszenie do programu Prosty Rachunekna adres email: [email protected]

Wymaga to oczywiście nieco odwagi, jednak w takim przypadku przepracujemy razem wiele godzin poszukując dla Was najlepszej recepty. Szanse są spore, bo program dopiero wystartował i liczba zgłoszeń jest jeszcze mała.

Jakie tematy będą poruszane na blogu?

W najbliższych tygodniach pojawi się więcej treści dotyczących pomnażania kapitału oraz produktów do tego przeznaczonych: polis z funduszami kapitałowymi, funduszy inwestycyjnych, akcji, obligacji korporacyjnych, itp. Będzie to zatem moja odpowiedź na prośby stałych czytelników bloga, którzy właśnie takich informacji poszukują.

Poza pomnażaniem oszczędności prosiliście jeszcze o kilka dodatkowych tematów. Przede wszystkim wróciła sprawa kolejnego wpisu na temat polis na życie. Po pierwszym artykule o polisach miała pojawić się kontynuacja i rzeczywiście ciągle jej nie ma. Dlatego przyciskam ten temat i kolejne dwa wpisy będą dotyczyć właśnie ubezpieczeń na życie.

Inne najbardziej interesujące Was tematy to te związane z finansową edukacją dzieci. Z największą przyjemnością do nich powrócę, bo również mi pomoże to zadbać o wiedzę moich córek. Będziemy też kontynuować negocjacje, opiszę jeszcze trochę podstaw (uzupełnienie informacji o domowym budżecie). Z czasem zaczną pojawiać się również historie ludzi, którym się „udało” – choć to najpewniej w formie podcastów.

Zgodnie z Waszymi sugestiami wpisy pogrupuję tematycznie, a po prawej stronie znajdą się wygodne odnośniki do konkretnych kategorii.

Zwróciliście mi również uwagę, że trochę za mało piszę o sobie. To jedno z moich największych wyzwań, bo nie chciałem zanudzać Was wpisami o tym, co u mnie słychać. Postaram się jednak co kilka tygodni zrobić małe podsumowanie i opowiedzieć Wam co udało się zrobić. Pierwszym tego typu wpisem będzie podsumowanie października 2014. Jeśli stwierdzicie, że jednak mało Was to interesuje, to po prostu dacie mi znać, OK?

Większy komfort korzystania z bloga

Uwaga, uwaga… Wasze ulubione wyskakujące okienko już wkrótce zniknie. 🙂
Kończę zmieniać formularze subskrypcji, więc era okienka definitywnie dobiega końca.

I wreszcie wezmę się za graficzną stronę bloga. Nie da się już dłużej ukrywać, że grafik ze mnie jak z koziej skóry bęben, więc absolutnie niezbędna jest interwencja specjalisty. Zacznę od jakiegoś ciekawego logotypu na górę strony (może poproszę Was o wybór jednego z kilku projektów?), a później stopniowo będę zmieniał inne elementy. Dokładnie tak, jak napisał w swoim komentarzu Thom będzie to ewolucja, a nie rewolucja.

Co do problemów technicznych i wolnego działania – już rozpocząłem rozmowy na temat zmiany hostingu. Za trzy tygodnie o tej porze sprawa będzie rozwiązana.

Indywidualne konsultacje

Nad tym tematem zastanawiałem się najdłużej. Wielu z Was prosi mnie w mailach o indywidualne konsultacje oraz pyta o podanie ceny za tego typu usługę. Bardzo lubię takie spotkania i rozmowy. Pozwalają one dogłębnie przeanalizować każdy problem, wszystko na spokojnie przeliczyć, a nawet przejść się wspólnie po bankach i firmach doradztwa finansowego w poszukiwaniu sensownych produktów lub w celu wspólnych negocjacji. Dlatego długo kombinowałem jak zmieścić takie działania w moim codziennym grafiku. Początkowo planowałem przeznaczyć na konsultacje jeden stały dzień w tygodniu, np. piątek. Później myślałem o tym, aby robić to raz na dwa tygodnie. Ostatecznie musiałem jednak spojrzeć prawdzie w oczy: Jeżeli chcę w ciągu najbliższych miesięcy skutecznie rozwinąć działalność edukacyjną, z indywidualnych konsultacji muszę niestety zrezygnować.

Matematyka jest bezlitosna. Jeden odcinek cyklu w TVN pochłania minimum 2 dni (analiza zgłoszeń, zbieranie dodatkowych danych, podróż do innej miejscowości, cały dzień nagrań i pracy z bohaterami danego odcinku, itp.). Zależy mi na tym cyklu, bo dzięki niemu jest szansa pokazać, jak naprawdę wygląda i do czego prowadzi „spełnianie marzeń” z wykorzystaniem długów. Chciałbym również z czasem rozszerzyć formułę programu o dodatkowe tematy (np. lepiej kupić czy wynająć mieszkanie, w co zainwestować, itp.). Nawet gdyby cała ta przygoda miała potrwać jeszcze tylko kilka tygodni, dopóki jest szansa, będę się do niej bardzo przykładał.

Dobry artykuł na blogu (inne mnie nie interesują) po uwzględnieniu czasu na analizy i zbieranie informacji, to również minimum 2 dni. Zostaje zatem 1 do 2 dni w tygodniu na przygotowanie podcastu oraz pracę nad szkoleniem online. Choćbym nie wiem jak bardzo się starał, na indywidualne konsultacje czasu nie znajdę. Musiałbym robić to kosztem mojej rodziny, a to wbrew zasadom, które wyznaję. Dlatego jestem przekonany, że zrozumiecie tę sytuację.

Zarabianie na blogu

Na koniec jeszcze jedna sprawa, na którą zwróciliście mi uwagę. Wśród Waszych porad znalazły się również takie, abym „nie dał się pokusie zarabiania na blogu”, albo „żeby blog nie stał się maszynką do robienia kasy”. Dlatego chciałbym Wam bardzo otwarcie wyjaśnić: zarabianie na blogu nie jest żadną „pokusą”. To zwykła, racjonalna decyzja i naturalna konsekwencja rozwoju bloga.

Powiem więcej. Byłoby ogromną głupotą z mojej strony, gdybym nie chciał zarabiać na mojej pracy. Już w pierwszym artykule pt.: Potęga prostego równania napisałem, że całe finanse osobiste można zamknąć w jednej formule:

ZAROBKI – WYDATKI = OSZCZĘDNOŚCI

Zwiększanie źródeł dochodu to najlepszy i najbardziej skuteczny sposób dbania o własne finanse. Wycinanie wydatków można doprowadzić tylko do pewnego poziomu. Jeżeli naprawdę chcemy realizować swoje marzenia, absolutną koniecznością jest systematyczne zwiększanie zarobków. Rezygnacja z zarabiania na blogu byłaby niespójna z tym, co staram się przekazywać we własnych wpisach. Dlatego właśnie za jakiś czas pojawią się reklamy, artykuły tworzone we współpracy z różnymi partnerami, linki afiliacyjne, itp.

Oczywiście zawsze będę to robił z szacunkiem dla Was, z wyczuciem, w sposób transparentny, zaś priorytetem będzie wysoka jakość zawartych tu treści. Nie mam ambicji, aby utrzymać się z blogowania. Mój główny pomysł opiera się raczej na edukacji za pośrednictwem szkoleń (online i offline). Jeżeli jednak pojawią się okazje do zarobienia na blogu – będę z nich z całą pewnością korzystał.

Moje podejście do tej sprawy jest bardzo proste i pragmatyczne: brak zwiększania zarobków, gdy można to zrobić, jest takim samym „finansowym przestępstwem” jak wydawanie pieniędzy na pierdoły. To dwa składniki tego samego równania, którego wynikiem są oszczędności lub… długi.

Do roboty!

Jeszcze raz chciałbym Wam bardzo serdecznie podziękować za pomoc, komentarze oraz maile do poprzedniego artykułu. Rewelacyjnie jest mieć takich czytelników, jak Wy. Super, że mogę na Was liczyć.
A teraz, siekiera w dłonie i zaczynamy „ciąć”. Kolejne dwa wpisy będą na temat polis.

Jak zwykle czekam na Wasze komentarze i życzę Wam wspaniałego dnia! 🙂

Jeżeli podobał Ci się ten artykuł, może zainteresuje Cię moja książka o inwestowaniu – „Finansowa Forteca”. W podobny sposób jak tutaj na blogu- prosto i merytorycznie – tłumaczę w niej, jak inwestować skutecznie i mieć święty spokój. Szczegóły poznasz TUTAJ.

PODOBAJĄ CI SIĘ ARTYKUŁY NA BLOGU?

Dołącz do ponad 45 513 osób, które otrzymują newsletter i korzystają z przygotowanych przeze mnie bezpłatnych narzędzi pomagających w skutecznym dbaniu o finanse.
KLIKNIJ W PONIŻSZY PRZYCISK.

PLANUJESZ ZACIĄGNĄĆ KREDYT HIPOTECZNY
I NIE WIESZ OD CZEGO ZACZĄĆ?

To zupełnie naturalne. Kredyt hipoteczny to ogromne zobowiązanie, które przygniata przez kilkadziesiąt lat. W dodatku mnóstwo osób bardzo za niego przepłaca. Przygotowałem kurs Kredyt Hipoteczny Krok po Kroku, aby uzbroić Cię w niezbędną wiedzę i dać narzędzia do wygodnego podjęcia najlepszych dla Ciebie decyzji. Chcę Ci pomóc w znalezieniu kredytu hipotecznego, który:

✅ w bezpieczny sposób pomoże Ci zrealizować marzenie o własnym mieszkaniu czy domu,
✅ nie obciąży nadmiernie budżetu Twojej rodziny,
✅ będzie Cię kosztował tak mało, jak to tylko możliwe,
✅ szybko przestanie być Twoim zobowiązaniem, bo sprawnie go spłacisz.

Powiadom
Powiadom o
guest
52 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze